niedziela, 24 lutego 2013

Nieudany początek roku.....

Mówiono o nowej jakości w drużynie. Mówiono, że wiosna będzie lepsza. Mówiono, że będzie lepiej. Jednak wynik 0-4 nie jest dobrym początkiem rundy wiosennej w wykonaniu Niebieskich.

Nie liczyłem od Ruchu zwycięstwa nad Lechem, bo Kolejorz dobrze się spisuje w tym sezonie. Liczyłem jednak na walkę Chorzowian od pierwszej do ostatniej minuty, ale dzisiejszy mecz nie był walką. Dzisiejsze spotkanie po raz kolejny uczyniło Ruch Chorzów prostytutką, która została mocno wydymana, przez częstego klienta, czyli Lecha Poznań. Transferów wielkich nie zrobiono, chociaż powrót Baszczyńskiego był jednym, z ważniejszych wydarzeń na polskiej scenie futbolowej. No, ale powrót doświadczonego obrońcy nie był udany, co skutkiem jest to, że były piłkarz Polonii Warszawy był jednym z winowajców pierwszych trzech bramek, a na pewno trzeciej, której autorem był on sam. Szkoda tylko, że wpakował piłkę do swojej bramki. A to on miał zastąpić Grodzickiego, który w poprzednim sezonie dzielił i rządził w obronie Niebieskich. W rundzie jesiennej obrońcy nie radzili sobie bez niego i to samo jest teraz. A nie wnioskuje tego tylko po meczu z Lechem, ale po serii sparingów, w którym Ruchowi nie szło najlepiej. Jeśli jakości do gry defensywnej nie wprowadza Baszczyński to kto inny ma to zrobić? Większość z obrońców to doświadczone chłopy, a po miesiącu letniej przerwy kompletnie zapomnieli co się robi na tej pozycji. Czy na prawdę są debilami? Rozumiem, gdyby Baszczyński miał dosłowny debiut w barwach Ruchu, ale on wraca, a wcześniej zagrał ponad 100 spotkań w tym klubie. Z większością osób z sztabu trenerskiego się zna i także z niektórymi piłkarzami. A jednak zawiódł i istnieje duża szansa, że zawiedzie znowu.

Nie ukrywam, że to właśnie Ruch jest najbliższy memu sercu. Wierzyłem, że ta zimowa przerwa coś zmieni, że Ruch wskoczy do pierwszej ósemki, a tu nie widać nadziei. Niebiescy przegrywają 0-4 i tylko przez 5 minut w meczu próbują coś odmienić. Zamiast tego, nie zrobili ani jednego kroku ku zdobyciu przynajmniej honorowej bramki. Myślałem, że będzie walka od początku do końca. Tak samo wszyscy zapewniali przed tym meczem. A tu nic. Wielkie gówno! To jest najgorszy sezon na tle ostatnich lat. Od czasu powrotu do Ekstraklasy. Jedynie przychodzi wierzyć, że będzie powtórka z sezonów 9/10, 10/11 i 11/12, gdzie po dobrym sezonie przyszedł słabszy okres, aby Ruch znów cieszył się z podium na koniec sezonu.

Ale jeśli chorzowski klub zamierza grać tak samo w kolejnej odsłonie Ekstraklasy, to już wolę żeby Bełchatów lub Podbeskidzie wyprzedziło Niebieskich i aby ci spadli do I ligi. Życzę tak źle klubowi, któremu kibicuje, ponieważ może wtedy zarząd postarałby się zdobyć jakieś poważne pieniądze i nareszcie do Chorzowa przyszliby poważni gracze. A tak prezesi i nie tylko cały czas mówią, że kiepsko z finansami. Trzeba trochę ruszyć mózgownicami! Piast załatwił General Motors na posadę sponsora, to Ruch nie potrafi podpisać umowy z poważną firmą? I liga dałaby czas na odbudowanie drużyny. Lepsze wyniki z słabszymi klubami podniosłyby trochę morale piłkarzy, co skutkowałoby powrotem do najwyższej klasy rozgrywkowej i może lepszą grą. Ale trzeba chcieć wzmacniać drużynę, a na razie osoby odpowiedzialne za ściąganie nowych grajków wolą szukać piłkarzy bez kontraktów niż tych, którymi interesuje się kilka ekip i są naprawdę dobrzy.

W chorzowskiej drużynie panuje zła polityka prowadzenia klubu, a wśród młodzieży nie pojawia się żaden wyróżniający się klient do regularnej i skutecznej gry w pierwszej jedenastce. Może spadek do niższej ligi nie byłby złym pomysłem. Ale jest jak jest, a  mi zostaje nadal wierzyć i gorącą kibicować. Tylko, że gdy my kibice weźmiemy sprawy w swoje ręce, wtedy na ul. Cichej może być na prawdę cicho, a wtedy cała ekipa Ruchu Chorzów odczuje to na własnej skórze. Na razie nabraliśmy się an tańsze bilety i na Cichej był większy tłum niż zazwyczaj. Ale ciągły doping i tak nic nie dał.

Pobawię się w speca piłkarskiego. Ruchowi brakuje porządnej linii defensywnej i napastnika. Pomoc może zostać, ale nie ma osoby, która nie bała wziąć na siebie większej odpowiedzialności za zdobywanie goli. Obrona to jest zgroza, a sam znakomity Pesković nie wystarcza, bo on nie jest wszechmogący. Po prostu żaden z dostępnych obrońców nie potrafi grać wystarczająco dobrze, a ich poziom dorównuje 3 lidze. Jedynie Peskovicia można chwalić, bo to on odwala brudną robotę, często ratując i tak posrane tyłki obrońców. Oby tylko nie zmieniono trenera, bo Zielińskim jest dobrym managerem jak na polskie realia i myślę, że to nie w nim problem, bo na prawdę się stara. No, ale piłkarze zbyt często swoich uszów nie myją i nie słuchają się swego dowódcy.

piątek, 22 lutego 2013

Desperacki ruch Zabrzan

Zaskoczyła mnie wiadomość o tym, że Górnik Zabrze postanowił wziąć pod swoje skrzydła Irka Jelenia. Widać bardzo, że górnośląski klub desperacko znalazł na ostatnią chwilę nowego napastnika. Ale ja osobiście wątpię, aby Jeleń choć w pewnym stopniu wypełnił pustkę po Miliku.

Transfer wydaje mi się na tyle dziwny, ponieważ nawet w Podbeskidziu zrezygnowano z usług Jelenia, choć na początku był witany z wielkim entuzjazmem. Jeśli go nie chcą w klubie z Bielska-Białej, który ma szanse na powrót do I ligi, to co dopiero może pokazać w drużynie znajdującej się na drugim (lepszym) biegunie tabeli? Irek ma swoje najlepsze lata za sobą i to udowodnił w rundzie jesiennej Ekstraklasy. Ja wiem, że Górnik nie ma dużych możliwości, jeśli chodzi o finanse, bo sprzedaż Milika była konieczna, ale wiedzieli od dawna, że prędzej czy później pożegnają się z młodym reprezentantem Polski, więc mogli poszukać jakiegoś talentu z niższych lig, który kosztowałby małe pieniądze. A tak zastąpili młodzika wygasającym wulkanem, jeśli już nie śpiącym.

Szanuję Adama Nawałkę i wiem, że jak na polskie standardy jest dobrym trenerem, który stworzył w Zabrzu dość solidną ekipę. Ale nie jest wzorem żadnego z bogów, w których wierzą ludzie, dlatego cudów nie tworzy. A tym cudem byłoby zrobienie z Jelenia z powrotem znakomitego piłkarza, który jeszcze nie tak dawno reprezentował barwy biało-czerwone. Według mnie, jedynie co on zrobił w Podbeskidziu, to nie umyślnie próbował wywalczać rzuty karne. Myślę nawet, że wzoruje się na Sanchezie z Barcelony. Irek lubi robić różne przewroty w szesnastce rywali. Czy brak talentu aktorskiego ma jakoś pomóc zastąpić Milika? Nie sądzę.

Jestem przekonany, że Górnik będzie szybko żałował tej decyzji. Ciekawi mnie reakcja kibiców. Zastanawiać się będą: śmiać się czy płakać? A może to i to? Ale ja wszechwiedzący nie jestem i mogę się mylić. Może jednak osoby, które są odpowiedzialne za ściągnięcie Jelenia, mają racje i były reprezentant Polski wniesie coś w szeregi Górnika. Choć te słowa są utopijne, ale jakaś szansa zawsze jest.

Wiedziałem jedno. Jeleń za wszelką cenę chciał grać dla śląskiego klubu. Z prostej przyczyny: miał blisko do domu. Słyszałem plotki, że Podbeskidzie się rozmyśliło i podobno na nowo chciało zatrudnić "Jelonka". Ale nie pomyślałbym, że Górnik zdecyduje się na tak ryzykowny ruch. Trzeba nazwać ten transfer ryzykownym, bo nic z nim tak naprawdę nie wiadomo. W Podbeskidziu spisywał się bardziej beznadziejnie, ale warto wspomnieć, że długo nie grał, szukając klubu. Możliwe, że krótki epizod z bielską drużyną był dla niego małym rozruchem i na nowo pokaże wszystkim swoje umiejętności w Zabrzu. Lubię tego piłkarza i fajnie byłoby go znów zobaczyć w świetle reflektorów i na listach strzelców. Ale to są abstrakcyjne marzenia. Patrząc realistycznie, sądzę że ta współpraca będzie katastrofą, a były piłkarz Podbeskidzia w czerwcu znów stanie się bezrobotnym

Mam nadzieję, że Górnik Zabrze ma wielu fanów wierzących w obojętnie jakich bogów, ponieważ wiara im się przyda i jak również Ireneuszowi. Dla mnie ten transfer będzie ustępował tylko transferom Legii Warszawy, która była znakomita w tym oknie transferowym. Dołączenie Jelenia do tej drużyny jest sprawą zaskakującą oraz dziwną. Ale kto jak woli. Nikt nie zabrania prezesowi Górnika robić z klubu dom spokojnej starości.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Adieu Wenger?

Arsenal Londyn z roku na rok notuje gorsze wyniki. Nie dość, że z klubu odeszło kilku czołowych graczy, to dodatkowo Kanonierzy przegrywając coraz większą liczbę meczy. Po sobotniej porażce z Blackburn zakończył się sen o Pucharze Anglii i jedynym trofeum do zdobycia został puchar Ligi Mistrzów. Ligę nie biorę pod uwagę, bo wątpię, aby coś skłoniło czołówkę do straty dużej ilości punktów. Triumf w LM także jest daleki, bo trudno Arsenalowi będzie pokonać Bayern Monachium, który w tym sezonie spisuje się fenomenalnie i jest na dobrej drodze do kolejnego mistrzostwa Niemiec. W wyniku zdarzeń na przestrzeni ostatnich lat, może czas powiedzieć francuskiemu trenerowi żegnaj?

Kibice londyńskiego klubu winą Wengera za wszystko i już wieszają go na szubienicy. Pozycja Francuza jest najsłabsza niż kiedykolwiek. W ciągu ostatnich lat znienawidził do siebie więcej osób niż polubił, a wszystko to wina głupich wyprzedaży i zero prób porządnego załatania dziur po sprzedanych piłkarzach oraz naturalnie złych wyników. Ja już wiedziałem, że wszystko się źle skończy, gdy pozwolono na sprzedaż Fabregasa do Barcy. Nie zdziwiło mnie także jak przed tym sezonem został puszczony Van Persi i nie będę w szoku, gdy w najbliższym czasie Arsenal pożegna się z kilkoma innymi piłkarzami, ponieważ po prostu dostaną oferty od lepszych klubów i tam będą chcieli grać. Już wtedy zbierały się ciemne chmury nad głową Arsena,a teraz są to już potężne cumulusy, które zaraz będą pociskały błyskawicami na jego siwiejące włosy.

Kibice chcą nowego sternika Kanonierów, a zarząd pewnie idzie na przeciw im. Jak poinformował "Daily Telegraph" Wengerowi zaproponowano nowy dwuletni kontrakt oraz 70 milionów funtów na transfery. Jeśli to nie jest żadna plotka, to widać po zarządzie, że nadal ślepo ufają francuskiemu szkoleniowcowi i wierzą, że nadal jest przydatny w klubie. Może mają nadzieję, że Wenger będzie drugim Fergusonem? Tylko jest jedno "ale". MU nadal się rozwija, a Arsenal stoi w miejscu, co wynikiem jest osiem lat bez żadnego trofeum. W tym sezonie także na żaden puchar się nie zanosi. W Premier League ma szanse na jedynie 3 miejsce, choć jeśli nadal Arsenal będzie spadał z formą, to mają bardziej szanse na 9 miejsce, które aktualnie okupuje także beznadziejne Liverpool. Na Ligę Mistrzów też nie ma co liczyć, bo Bayern jest bardzo mocny w tym sezonie i wątpię żeby dał się pokonać coraz słabszej angielskiej drużynie.

Niedawno pojawił się temat o planowanych zakupach Wengera, który chce pozyskać Valdesa lub Reine! Któryś z nich miałby zająć miejsce Szczęsnego, który ostatnio przeplata dobre występy z słabszymi, co nie podoba się Arsenowi. Rozumiem, że Wojtek ten sezon ma słabszy, niż poprzedni, ale to nadal jest młody i obiecujący bramkarz, który może osiągnąć wiele. I choć nie jestem jego wielkim fanem, ale uważam, że jest lepszy od Pepa i Victora i zasługuje na miejsce w bramce przynajmniej w Arsenale. Potrzeba zmiany klubu może mieć na niego negatywny wpływ, a odejście Wojtka źle odbije się na postawie Kanonierów. Wenger kupnem, któregoś z tych dwóch bramkarzy zrobiłby z siebie jeszcze większego idiotę i wydałby kolejne pieniądze w błoto. Reina dobre dwa sezony miał kilka lat temu, gdy wygryzł Dudka. A Victor ma 30 la oraz wiele nie musiał robić w bramce Barcy, ponieważ to zazwyczaj Duma Katalonii była przez większość spotkań dłużej przy piłce i oddawała więcej strzałów. Obaj także notują coraz częstsze błędy.

Widać, że ostatnio Francuz jest nerwowy i żyje w stresie. Dał wyładować się emocjom na dzisiejszej konferencji prasowej, związanej z jutrzejszym pojedynkiem z Bayernem. Kilkakrotnie wdał się w niepotrzebną wymianę zdań z obecnymi dziennikarzami. Najbardziej irytowały go pytania o nowy kontrakt i o mecz z Blackburn. Gdy poszło pytanie o te drugie, wykręcał się, że rozmawiają o najbliższym meczu. Ale gdy został wreszcie zapytany o Bayern, odpowiedział że nie ma ochoty rozmawiać o tym klubie. Prawdziwa hipokryzja w wykonaniu Wengera. Ale to tylko oświadczy o tym, że wie co się dzieje i za niedługo może pożegnać się z Arsenalem. Oczywiście jeśli plotka o nowej umowie nie jest prawdziwa.

Jak szybko zakończy się 16-sto letnie panowanie Arsene'a Wengera w Arsenalu? Zarząd powinien poczynić wreszcie poczynić jakieś kroki i wprowadzić trochę świeżego powietrza do szatni. Może to nie wina trenera, że Arsenal notuje kolejny sezon bez trofeum? Ja tylko mogę współczuć kibicom Kanonierów w obecnej sytuacji, bo szkoda mi też trochę Arsenalu. Warto, aby ten klub wrócił przynajmniej do formy z przed kilku lat, kiedy walczyli ostro z Henry'm na czele.

czwartek, 14 lutego 2013

Jeszcze jest Liga Europy!

Tak, tak. Podniecajmy się wszyscy, że Lewandowski po raz kolejny zdobył gola w Lidze Mistrzów oraz, że CR7 znów jest wielki, a Real w obliczu kryzysu nie dał się pokonać na własnym terenie MU. Ale zostały jeszcze czwartki, czyli Liga Europy. Zapomniana przez większość z nas.

Zapytam: Kiedy LE upadnie? Spadkobierca Pucharu UEFA z roku na rok zalicza gorsze notowania. Coraz mniej widzów przed telewizorami oraz na trybunach śledzi zmaganie drużyn występujących w tym pucharze. To co miało pomagać słabszym klubom, będzie szkodzić Platiniemu. Liga Europy staje się powoli klapą, a to właśnie ona miała być sukcesem dla UEFA'y. Francuz chciał na nowo ożywić Puchar UEFA, zmieniając trochę formułę rozgrywek, oprawę graficzną i nazwę. Jednak to nie przyniosło żadnego rezultatu, a czwartkowe wieczory są regularnie opuszczane przez większość kibiców starego kontynentu.

Powodem braku zainteresowania Ligi Europy, może być fakt, że jej większy brat - Liga Mistrzów - przeżywa kolejny szczyt popularności. Nowa generacja wielkich gwiazd, niespodziewany finał z ubiegłego roku i coraz większy nakład pieniężny powoduje, że LM zaćmiewa coraz bardziej LE. Otóż naturalnie LE jest także ciekawe, ale tylko dla krajów z niższej półki. Kluby z Rumunii, Czech, Rosji, Ukrainy, Polski itd., mają więcej do powiedzenia właśnie w tych rozgrywkach. Dla nich Liga Mistrzów to maksymalnie faza grupowa (w naszym przypadku to tylko kwalifikacje). Tam ze względu na patriotyzm alternatywa LM jest bardzo popularna.

Tylko, że wyżej wymienione państwa nie są gigantami, a największe rzesze kibiców posiadają czołowe kluby z Anglii, Włoch, Hiszpanii, Niemiec, Francji. Oczywiście owe kraje mają swych reprezentantów w LE, ale to są kluby, dla których to jest max. Prawdziwi giganci grają regularnie w Champions League, a pojawienie się ich w rozgrywkach o klasę niższą, jest dla nich jakby karą za 3 miejsce w grupie, bądź za słaby sezon w lidze. Choć nie zawsze tak było. Jakby Chelsea Londyn grało kilka lat temu w Pucharze UEFA to też by się cieszył. A dlaczego? Ponieważ ten puchar miał długą historię i prestiż. Nazwanie siebie w XXI wieku zdobywcą Pucharu UEFA było czymś więcej. A aktualnie Liga Europy jest czymś nowym, nie ma jeszcze szacunku wśród tych największych, a w dodatku występuje brak rywalizacji, którym dobrym przykładem jest podwójne zdobycie pucharu przez Atletico Madryt, które jednocześnie ukazuje jak wielka bariera dzieli LE od LM. Klub z Madrytu potrafił bez problemu zdobyć końcowe zwycięstwo, ale już gorzej radził sobie w lidze z Realem czy Barcą. Choć aktualnie jest dobrze, ale znów stoi przed szansą na zwycięstwo w LE.

Liga Europy za niedługo zacznie ciążyć kieszeni UEFA, która będzie musiała poczynić jakieś kroki, aby nie miała żadnych problemów na tle ekonomicznym. Po prostu dla nas kibiców te rozgrywki stały się czymś nudnym. Mały procent osób chce oglądać mecz mistrza Cypru z wicemistrzem Rumunii. W Polsce też jest kiepsko. My jedynie znów zainteresujemy się LE, gdy polski klub zakwalifikuje się do niej z powrotem.

Kilka miesięcy temu powiało grozą, jak padł pomysł na połączenie ze sobą obu Lig (LM i LE). To byłby najbardziej nieudolny pomysł w historii światowego futbolu. Już wystarczy, że niepotrzebnie EURO 2020 będzie w wielu krajach. Przecież jak w tej chwili LE nie cieszy się zbyt wielkim zainteresowaniem, to co będzie po takiej fuzji? Do LM wkroczy wielka nuda, ponieważ 3/4 spotkań będzie beznadziejnych jak flaki z olejem. Może warto jednak zrezygnować z organizacji LE? Albo czas działać, aby uatrakcyjnić nam kibicom oglądanie meczy w czwartkowe wieczory.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Dziękuję ci Burkino!

I już za nami emocje związane z 29 Pucharem Narodów Afryki. Tym samym przechodzimy w nowy cykl rozgrywania zawodów, które odbywać się będą w latach nieparzystych. Jak to zawsze bywało turniej zaskakiwał i choć było za dużo remisów, ale i tak można uznać mistrzostwa za ciekawe, bo zupełnie nikt się nie spodziewał takiej obsady finału. Choć Nigeria była cichym faworytem, ale udział Burkiny Faso w meczu o złoto był sporym zaskoczeniem. I za to jej właśnie dziękuje.

Na kolejnym zgrupowaniu naszej reprezentacji, Fornalik powinien pokazać naszym kadrowiczom mecze Burkiny Faso. Wszyscy jednak zapytają: po co? Tu nie chodzi o ładną grę, bo afrykańskiej drużynie daleko do perfekcji, a sam PNA nie jest imprezą najwyższej rangi. Polacy powinni wziąć przykład z tejże drużyny, ponieważ pokazała ona, że nie trzeba mieć żadnych głośnych nazwisk ani dobrego trenera z zapleczem, a wystarczy mieć ambicje, wolę walki oraz stawiać futbol na pierwszym miejscu przed sławą i pieniędzmi. A mi się wydaje, że nasi piłkarze o tym zapomnieli. Burkińczycy cieszyli się po prostu grą i tym ,ze są powodem do radości dla mieszkańców ich państwa. A kogo potrafili załatwić? Dobry mecz z Zambią i jeszcze lepszy z Ghaną. Pierwszy to był obrońca tytułu, a drugi afrykańska potęga. W międzyczasie uporali się z innymi rywalami. No niestety nie udało się pokonać Nigeryjczyków, ale oni także zasłużyli na ostateczny triumf.  Tak i 2 miejsce jest dla tego kraju czymś wielkim.

Przed PNA wiedziałem tylko, że "Prezes" i Razack Traore są powołani do kadry. W ogóle nie znałem reszty reprezentantów Burkiny. Tak samo jak większość Polaków obserwujących tegoroczne zmagania o puchar. Im to nie przeszkadzało i dali sobie rade. Natomiast nasza drużyna miała wszystko: Euro u siebie, polskich kibiców na każdym kroku oraz grupę ze snów. Jednak i tak było to za mało, a głównym problemem po odpadnięciu była niezałatwiona sprawa z biletami dla rodzin piłkarzy. Po prostu sława i większe pieniądze zepsuły naszych piłkarzy, którzy wolą się starać bardziej w klubach niż w drużynie narodowej, ponieważ to właśnie kluby są ich miejscem pracy i zarobku. Dlatego największe sukcesy nasza piłka miała w latach 70-tych i 80-tych ub. wieku. To był jeden z nielicznych plusów komunizmu w Polsce. Nasi grajkowie nie byli znani na zachodzie oraz sami nie mogli do 30 rok użycia grać w obcych klubach. Mecze międzypaństwowe były jedyną odskocznią, w której mogli się zaprezentować całemu światu. Dodatkowo zarabiali grosze, więc grali nie z przymusu zarobku, ale z chęci.

Cała afrykańska piłka, a w szczególności kraje trzeciego świata, mogą wiele rzeczy nauczyć nie tylko naszej reprezentacji, ale także wielu innych. Tam jeszcze pieniądze nie zepsuły tej dyscypliny sportu, dlatego miejscowi piłkarze grają z pełnym zaangażowaniem, a dzięki biedzie starają się o wiele bardziej w meczach reprezentacji, bo to jedyna droga, aby móc zagrać w m.in Europie i zarobić trochę grosza dla siebie i rodziny, która została w Afryce.

Dlatego dziękuje bardzo Burkinie Faso za to, że pokazała o co naprawdę chodzi w futbolu. Nie zawsze liczy się kasa i sława. Ta drużyna nie potrzebowała głośnych nazwisk, aby dojść do finału PNA, w którym Polska i tak by sobie na pewno nie poradziła. Burkina zaprezentowała, że trzeba się cieszyć grą , a gdy wszyscy są przyjaciółmi, a o pieniądzach nikt nie myśli, można osiągnąć wiele. Założę się, że gdyby z takim samym zaangażowaniem i miłością grała nasza reprezentacja złożona z piłkarzy z polskiej ligi, to spokojnie mogą się mierzyć z Ukrainą.

czwartek, 7 lutego 2013

Zielona katastrofa!


Mecz z Irlandią miał dwa cele: była to forma podziękowań za Euro złożonych przez irlandzką federacja oraz był to ostatni sprawdzian przed ważnymi meczami z Ukrainą i San Marino. Choć pierwsze zadanie zostało wykonane wspaniale, co do drugiej sprawy możemy mieć wielkie obawy.

Mecz z Irlandią miał być miły, przyjemny i łatwy. W kadrze "Koniczynek" zagrało wielu "młodzików" z małym doświadczeniem reprezentacyjnym. Polska wystawiła najlepszy skład na tą chwilę. Wyszło jak wyszło. Każdy widział tą klęskę, bo to trudno nazwać porażką. Irlandczycy nas zdominowali i nie odpuścili do końca. Nie trzeba mieć żadnych znanych nazwisk, aby dobrze zagrać i to udowodnili. Lecz nie ma sensu już rozdrabniać na czynniki pierwsze tego spotkania, bo to zrobi Fornalik wraz ze sztabem szkoleniowym oraz inni fachowcy. Drużyna zagrała beznadziejnie i jedynie żadnych zastrzeżeń nie można mieć do pary bramkarzy.

Pomijam już nie wykorzystaną sytuacje Lewego, słabą grę pomocy, a w szczególności Obraniaka, czy kolejne bezwartościowe wejście Milika. Największy ból dupy zaprezentowali mi obrońcy. Ich postawę w Dublinie można spokojnie porównać do III ligi polskiej. Nie sądziłem, że ta formacja zagra aż tak koszmarnie.

Rozegranie akcji od tyłu jest od dawna naszą piętą Achillesa. Tego nie da się ukryć. Tylko, że wybryki polskich defensorów przerosły wszystko. Szczególnie "dobrze" podawał Perquis. Rozumiem amatorów, czy pół profesjonalistów. Oni jeszcze mogą popełniać sporo błędów, gdy są pod pressingiem. Ale nie można tak grać na takim poziomie! Przecież Francuz (nie Polak!) nie potrafił chwilami dobrze podać na kilka metrów, a często gdy miał piłkę, to zamiast spróbować zagrać do przodu, to odwracał się do goalkeepera i tam posyłał futbolówkę, a ten musiał wykopywać piłkę daleko, ponieważ oczywiście środkowi obrońcy byli za głupi na to, aby pójść szeroko i pokazać się do dalszej gry. To samo tyczy się Glika, choć ten rzadziej męczył Boruca i Szczęsnego. Francuz naprawdę pokazał jak nie powinien grać stoper. Obok niedokładnych zagrań, znajdują się także nerwowe interwencje, które mogły sporo kosztować. Mnie Perquis do siebie nie przekonał. Taki koszmarny występ powinien nieść za sobą odpowiednie konsekwencje. Nie bałbym się mu nawet nie wysyłać powołania na jakiś czas.

Glik i Boenisch byli dla mnie jedyną jasną stroną linii obrony. Choć Glik popełniał także kilka dość wyraźnych błędów i na pewno jest jednym z winowajców straconej pierwszej bramki, ale udawało mu się najczęściej dobrze odbierać piłki. Choć i tak to był to jego słaby występ w kadrze. Ale stoję za nim murem i wiem, że stać go na dużo. Można myśleć, że to tylko chwilowa słabsza dyspozycja wywołana małym zmęczeniem. Oby zmęczenie nie grało roli w marcu na narodowym w potyczce z Ukrainą.
Fornalik zadziwił mnie decyzją, że po przerwie zmienił Sebastiana. "Farbowany lis" po raz pierwszy mi się spodobał i dobrze radził sobie na prawej obronie, na której nie grał od blisko 22 miesięcy. Naprawdę zaskoczył mnie fakt, że został wymieniony za Wasilewskiego. Jeśli Wasyl miał już wejść to jedynie za Perquisa, bo on w ogóle był na innym świecie podczas trwania I połowy. Ale i tak Wasyl też nie zachwycił. Widać było u niego brak gry spowodowane siedzeniem na ławce w klubie. Popełniał dużo jak na niego błędów, co nie zdarzało mu się wcześniej. Biegał po prawej stronie (wow) i podłączał się do ataków, ale to nie jego bajka. Jeśli miał już zejść boczny obrońca, to czemu nie za Brozia? Selekcjoner bał się zaryzykować?  Może właśnie mniej znany piłkarz byłby wyróżniającym się graczem? Czyżby powoli Fornalik podążał w stronę filozofii Smudy i bał się nowych?

Po Wawrzyniaku nigdy się czegoś wyróżniającego nie spodziewam. Dla niego był to zwykły mecz. Kilka odbiorów i strat oraz brał udział przy straconej bramce. Mecz jak mecz w polskiej reprezentacji. I tu się dziwie, czemu nadal jest na chama przytrzymywany. No OK, na ten mecz musiał zagrać, ponieważ Piszczek doznał kontuzji, ale jeśli Boenisch utrzyma wysoką formę, a Piszczek wróci, to warto na tą dwójkę postawić. Jeszcze właśnie, gdy za plecami czai się Broź. Naprawdę jest kim legionistę zastąpić.

Ale to nie boki są największym problemem, a środek defensywy. Na tą chwilę poważnymi kandydatami na te miejsca byli właśnie Glik i Perquis, ale po porażce z Irlandią powinno się coś zmienić. Przyjmujmy, że Kamil miał tylko wypadek przy pracy i następnym razem będzie lepiej. Dlatego zostaje tylko francuski Polak, co nie chce się nauczyć naszego języka. To nie prawda, że nie mamy porządnych stoperów. Na pierwszy ogień idą dwa nazwiska: Jędrzejczyk i Salamon. Pierwszy popisuje się w lidze oraz w kadrze ligowców. Choć nominalnie jest prawym obrońcom, ale już nie raz udowodnił, że dobrze czuje się na środku. Drugi chwalony przez wszystkich, młody i utalentowany, więc można go wziąć na kilka sparingów i przekonać się o prawdzie wszystkich pochwał. Możliwe, że to właśnie Bartek jest przyszłym gwiazdorem reprezentacji. Na tą chwilę to dwaj najpoważniejsi kandydaci na środek obrony, jeśli chodzi o przyszłość. Oczywiście Salamon będzie musiał jeszcze trochę poczekać, więc jedynie Artur Jędrzejczak jest oczywistym wyborem na odnowienie defensywy. Warto nie zapominać o Piotrku Celebanie, który gra w Rumunii i czeka na swoją prawdziwą szanse. W meczach kontrolnych z Mołdawią i Rumunią spisał się dobrze. Wystarczy, aby grał regularnie w swoim klubie. Naturalne jest, że najlepiej aby zmienił kraj, w którym występuje, ponieważ Rumunia nie jest zbytnio atrakcyjnym miejscem. Już lepiej by było, aby wrócić do Polski i zagrał w jednym z czołowych klubów.
Ta trójka ma potencjał i umiejętności. Największe nadzieję pokładamy w Salamonie, który nie dawno dołączył do AC Milanu. Czy to był dobry ruch z jego strony? Zobaczymy. Szkoda, że Wasilewski się nie liczy, bo po prostu nie gra regularnie w swoim klubie i jak ta sytuacja pozostanie bez zmian do końca sezonu, to Marcin powinien poszukać nowego miejsca zatrudnienia, nawet w Polsce, aby nadal liczyć się w walce o wyjściową jedenastkę drużyny narodowej. Bo sparing z Irlandią pokazał czarno na białym co spowodowała u niego mniejsza ilość spotkań.

Jeszcze kilka miesięcy temu Perquis wraz z Wasylem byli głównymi stoperami. Teraz ani jeden, ani drugi nie może być pewny miejsca w reprezentacji. Jak to się wszystko dynamicznie zmienia, a nasza drużyna przeżywa co to nowe problemy. Cały czas problem nieskuteczności Lewandowskiego. Od Euro kłopoty z bramkarzami, ale najwidoczniej wszystko już jest w co raz lepszym porządku, ale teraz zła sytuacja ze środkiem obrony, więc powoli mamy się przygotować na problemy z linią pomocy?

piątek, 1 lutego 2013

Targ zamknięty!


Zimowa karuzela transferowa już za nami! Wczoraj (tj. 31.01.2013) zapadły ostatnie decyzje w spawie wielu piłkarzy. Jak to już bywa, większość transferów dokonano ostatniego dnia okienka. Choć nie wydano jakiejś spektakularnej kwoty, ale i tak było w miarę ciekawie. Ja wybrałem kilka interesujących dla mnie transakcji.

Trafnie wypowiedział się na swoim twitterze, były reprezentant Niemiec, Didi Hamann, który zapytał czemu zimowe okno transferowe jest otwarte przez 4 tygodnie, jeśli 95% transferów jest zatwierdzona w ostatnim dniu. Moją odpowiedzią jest to, że jednak sportowe media muszą o czym pisać przez cały styczeń, a plotki w sprawach kupna i sprzedaży piłkarzy są ciekawe, więc dlatego okres pozwalający na pozyskanie gracza trwa tyle. Ale już na poważnie.

David Beckham do PSG
O tym, że Anglik zmieni klub było wiadome już od początku grudnia. Jednak nikt nie wiedział, jaką koszulkę ubierze. Już po krótkim czasie mówiono, że potencjalnym pracodawcą Beckhama będzie PSG. No i hipoteza została potwierdzona. Tylko o co chodzi paryskiemu klubowi? Wg mnie jedynie co kierowało petrodolarowy klub, było pozyskanie jeszcze większej popularności i ilości fanów za sprawą popularnego sportowca. Nie oszukujmy się. David nie jest już na takim poziomie, aby mógł wnieść sporo w szeregi francuskiej drużyny. W LA Galaxy miał spokojne szanse na pierwszy skład, ale PSG operuje większą ilością pomocników, którzy są młodsi i również dobrzy, a nawet lepsi. Sam David chyba przeczuwał, że nie będzie grał za często. Więc co nim kierowało? Pieniądze? Chyba nie, ponieważ jak wierzyć mediom, całe honorarium za wszystkie miesiące przekaże na biedne dzieci, mieszkające w Paryżu. Jednak gdy zastanawiałem się, po co Anglik przyjechał do stolicy Francji, olśniło mnie. Może być to ten sam powód, co przejście do Los Angeles. Przecież Paryż to centrum mody, perfum itd. A jak wiadomo, David wraz z żoną nieźle odnajdują się w tym świecie. Wybrał zapewne ten kierunek z powodów głównie reklamowych i biznesowych. Więc może po Paryżu jeszcze Dubaj :) ?

Super Mario w AC Milanie.
Mario Balotelli wraca w znajome strony. Kilka lat temu grał w Interze, a teraz zamierza reprezentować lokalnego rywala. Widać, że kibice Ressonerich bardzo ucieszyła wieść o tym, że Włoch przychodzi z Manchesteru City. Mario jeszcze nie zdążył się rozpakować, a już wybuchły zamieszki na ulicach Mediolanu, wywołane przez entuzjastycznych fanów jego nowego klubu. Ale takie sytuacje są w pakiecie wraz z nim. Zawsze musi być awantura przez niego, nawet gdy osobiście nie bierze w tym udziału. Co do transferu. Dobry ruch AC Milanu, który na pewno skorzysta bardzo z tego kupna. Oby także Balotelli szybko został wyróżniającą się osobą w ekipie Allegriego. Oczywiście w sensie pozytywnym. Już nawet zdążył strzelić bramkę, co prawda rywalowi z Serie D, ale zawsze jakiś początek.

Salamon w Milanie.
Pozostaje we Włoszech. Bardzo ucieszył mnie fakt, że Bartek został doceniony. Tylko, że jak większość z nas, nie wiem jak bardzo dobrze gra! Zawsze mnie intrygowało, że jest chwalony, a jeszcze nie obejrzałem żadnego jego meczu. Jedynie co mi pozostawało to wierzyć mediom, które lubią często przesadzać. Ale oferta od AC Milanu jednak o czymś świadczy, więc wierzę, że jest dobry. Hm...... jedynie co mnie gryzie, to sprawa, że nadal nie będę miał szansy obserwowania jego poczynań w telewizji. Ok i fajnie, że na cztery lata zatrudnił się w tym gigancie, ale jakie on ma szanse, żeby w szybkim czasie wystąpić w kilku meczach Serie A? Marne. Wolę nie wpadać w ogólny zachwyt, bo już wielu Polaków doszło do dobrych klubów, co potem okazało się totalną klapą i musieli wracać z podkulonym ogonem do Polski.

Drogba w Galatasaray. Czy aby na pewno?
Były piłkarz m.in Chelsea, podpisał kontrakt z mistrzem Turcji, co dla wielu było niespodzianką. Ja także byłem zdziwiony decyzją Drogby, ponieważ uważałem, że mógł dostać kilka lepszych ofert. Jednak wybrał kierunek Turcji i tam będzie grał, ALE możliwe, że jednak nie. Shenhua nie zgadza się na transfer, twierdząc, że Didier nadal jest ich piłkarzem. Reprezentant WKS unieważnił swój kontrakt z chińskim klubem, ponieważ nie płacił mu od trzech miesięcy. Ale drużyna z Szanghaju zaprzecza i domaga się potwierdzenia swoich racji przez Chiński Związek Piłkarski. Kto ma racje, tego dowiemy się na pewno w najbliższym czasie. Ja osobiście chętnie zobaczyłbym Drogbę w barwach Galatasaray, choć tureckiej piłki nie lubię. Ale czy Didier nie ma większych ambicji? Choć ma 34 lat, ale nadal mógłby się sprawdzić w czołowych ligach i wolałbym go tam widzieć, niż w Stambule. Chodziła plotka, że Juve się nim interesowało i kilka innych drużyn.

Mateo Kovacić w Interze.
To ma być odpowiedź na Balotelliego w Milanie. Inter za 11 mln kupił Kovacić'a, Chorwata który jest bardzo chwalony. Ja nie wiem jak się prezentuje, ale sądząc po pozytywnych reakcjach w jego kraju, można powiedzieć, że przeciętnym piłkarzem nie jest. Kiedyś nawet przeczytałem, że został porównany do Messiego. Ile w tym prawdy? Nie wiem i chętnie zobaczę go w Interze. Mediolański klub musi w niego wierzyć, jeśli w kilkanaście godzin postanowił wyłożyć na stół taką kwotę za 19-sto latka. Podobno zachowuje się dojrzale i profesjonalnie, mimo tak młodego wieku. Co się dziwić, jak już w wieku 16 lat zagrał swój pierwszy mecz w chorwackiej ekstraklasie i strzelił gola. Chętnie będę go obserwował. Może nowa nadzieja dla tego kraju?

Jeszcze upatrzyłem kilka innych transferów, które są wyłącznie dla mnie ciekawe. Mateuszowi Klichowi nareszcie udało się uciec z Wolfsburga, które okazało się dla niego kompletną klapą. Cieszy mnie, że został wypożyczony do PEC Zwolle i oby tam znów wrócił do swojej dobrej dyspozycji.
Jestem smutny, że Piech teraz opuścił Ekstraklasę. Jeszcze gorzej, że poszedł do Turcji, które ewidentnie nie lubi Polaków. Choć Grosicki i Mierzejewski jakoś sobie tam radzą, ale wielu innym się nie udało. To samo może czekać Arka, który zaryzykował Będę bał się o niego.
Kto zna Bena Starostę? Były młodzieżowy reprezentant Polski, grał w Lechii Gdańsk i snuł się po Anglii. Były piłkarz Miedzi Legnica podpisał umowę z....Global FC, który jest mistrzem Filipin. Gratuluje mu dobrego wyboru, bo pierwszy skład ma pewny. Niech uważa tylko na jakieś tropikalne choroby, a będzie dobrze! Fornalik także pali się do wyjazdu w tamte rejony!