niedziela, 28 kwietnia 2013

Na pohybel kibicom


Poprzedni zarząd PZPN-u skutecznie walczył z kibicami. Powstał beznadziejny Klub Kibica i zabroniono udziału w meczu kibiców drużyn przyjezdnych. Pan Lato niemile jest wspominany przez Polaków. Zbigniew Boniek swoją rewolucję rozpoczął od m.in.: ugody z kibicami. Postanowił ulepszyć mechanizm Klubu Kibica, a także zresetował większość kar nałożonych na kluby i ich fanów. Zibi od pozytywu rozpoczął swoją przygodę z tą częścią piłkarskiej polski. Jednak kibice nadal są traktowani jak wyrzutki i widocznie wielu uważa, że są niepotrzebni.

Miało być pięknie. Wreszcie nadarzyła się okazja, aby na każdym meczu Ekstraklasy mogliby zawitać kibice gości, którzy w pewnym stopniu pomagaliby swoim ulubieńcom na terenie przeciwnika. Ich udział odbiłby się korzystnie również do właściciela stadiony, ponieważ zysk z biletów poszedłby w górę. I tak było, aż do 19 kolejki i meczu Legia – Górnik. 1500 kibiców z Górnego Śląska wzięło wolne, poświęciło swój czas i pieniądze, aby udać się do Warszawy w celu dopingowania swojego ukochanego klubu. Wysiadają na dworcu, idą pod stadion z biletami, a tam otacza ich policja i dzieli ich na małe grupki, jakby wszyscy byli podejrzani o morderstwo lub przemyt narkotyków. Następnie w tych grupkach zostają powoli wpuszczani na Pepsi Arenę i w ostatecznym rozrachunku przed pierwszym gwizdkiem na trybunach zasiada tylko 300 sympatyków Górnika. Aby pokazać swoją solidarność z kolegami, opuszczają obiekt i decydują się, że w ramach protestu nie zobaczą na żywo widowiska.

Rozumiem, że taki mecz należy do tych o statusie „podwyższonego ryzyka”. Ale jak ma być budowana przyjazna atmosfera, jeżeli już na starcie kibice rywali są traktowani jak bydło? Przez tak głupie zachowanie funkcjonariuszy policji i organizatorów spotkania zdarzyło się kilka małych przepychanek. A tego starali się uniknąć. Trudno się dziwić fanom Górnika, ale mieli prawo być zdenerwowani faktem, że nikt ich nie poinformował wcześniej o tak szczególnej kontroli i wpuszczaniu na stadion. Osoby związane z tą, a nie inną decyzją zamiast uchronić mecz przed niepotrzebnymi spięciami, spowodowały, że półtora tysiąca sprowokowanych ludzi w każdej chwili mogło wybuchnąć i rozpocząć zamieszki na ulicach, podczas których ofiarą mogłyby paść nie winne osoby. Lecz jaki problem miała Legia, aby wpuścić tyle osób na swój nowoczesny obiekt?

Na szczęście nic złego się nie wydarzyło, ale za to chamsko potratowano wiele ludzi oraz klub z Zabrza. Goście pozbawieni dopingu polegli 3-0. Po zachowaniu pana Leśnodorskiego można ulec wrażeniu, że wszystko było skrupulatnie zaplanowane. Legia zwyciężyła, musi zapłacić tylko 10 tysięcy złotych kary, a dodatkowo prezes stołecznego klubu domaga się od Górnika wpłaty kwoty o wysokości 30 tysięcy złotych! Zysk? 3 pkt i 20 kawałków. Według wiadomości z Zabrza, klub z południa polski zapłaci za bilety nie więcej niż 6 tysięcy zł, ponieważ na stadion zostało wpuszczonych tylko 475 osób. Całe zamieszanie postawiło w żałosnym świetle Leśnodorskiego i cały jego klub, bo widać, że jedynie chodziło im o wyciśnięcie kasy. Może na sędziów?

Prezes PZPN-u chciał w przyjaznej atmosferze budować dialog z kibicami, ale również (obok Legii) różne urzędy administracyjne mu na to nie pozwalają. Nieco ponad miesiąc po wydarzeniach z Warszawy na głupi pomysł wpadł wojewoda małopolski i zabronił wstępu kibiców Widzewa na mecz z Wisłą. Tylko po co? Bał się zamieszek? Bał się, że Wawel zostanie podpalony? W konsekwencji otrzymaliśmy nudny mecz, a także pogrzebową atmosferę na trybunach, ponieważ fani Białej Gwiazdy w ramach solidarności z kibicami rywali, zrezygnowali z dopingu. Jak można być aż tak głupi!?

Powyższe przypadki nie są jednorazowymi wypadkami i zdarzały się wcześniej. Udowadniają tylko, że naprawdę nie potrzebny jest doping z trybun. Piłkarze grający w Polsce już się przyzwyczaili do często występującej ciszy, bo jakiś idiota nie potrafi zorganizować imprezy masowej albo inny głupek przed strachem o kosze na śmieci, postanawia zabronić wstępu przyjezdnym. Właśnie te decyzje są głównym powodem wielu nieporozumień, a także niszczą ducha walki, bo cichych trybun nie powinno się spotykać na poziomie nawet ligi okręgowej. Istnieją już nowe stadiony lub są budowane, natomiast i tak nie umożliwia się korzystanie z ich. Problem z chuliganami jest spory, ale to żaden powód, aby przed np.: derbami, zamykać bramę przed nosem kibiców, ponieważ ktoś popuszcza w majtki przed nimi. Jak młodzi adepci mają się przyzwyczajać do większej presji ze strony widzów, jeżeli blokuje się doping? Zachowania bezpieczeństwa na stadionach powinno leżeć w kwestii samej budowli, funkcjonariuszy porządkowych oraz od klubów. W każdej społeczności kibicowskiej znajdzie się kompletny idiota, który chce tylko coś zniszczyć i szuka „guza”. Dla wielu jedynym wyjściem ochrony przed wandalami jest zachowanie podobne do Legii lub wojewody małopolskiego. A może kluby powinny wziąć na siebie część odpowiedzialności i wytłumaczyć swoim sympatykom jakie są konsekwencje nieodpowiedniego zachowania? Również PZPN powinien pomóc! Aby uchronić się przed wandalizmem, warto zbudować nić porozumienia, karać osobno jednostki, a nie grupy oraz edukować!

Lepiej będzie jeśli wyburzymy wszystkie stadiony, a zostawmy tylko płytę boiska i jakieś małe pomieszczenia na szatnie? Bo jeśli nie ma kibiców lub jest ich mało, to po co nam krzesełka? Kiedy wreszcie wszyscy zrozumieją, żeby nie bać się kibiców, a z nimi współpracować? Pamiętajmy: to często 12 zawodnik!

piątek, 19 kwietnia 2013

"Futbol, cholera jasna!"

„Futbol, cholera jasna!” ‒ w taki sposób sir Alex Ferguson podsumował pamiętny finał Ligi Mistrzów z 1999 roku, podczas którego w ostatnich minutach meczu Manchester United najpierw wyrównał, a następnie zadał nokautujący cios Bayernowi Monachium. Patrick Barclay wykorzystał właśnie to zdanie do zatytułowania własnej biografii Szkota. I myślę, że całkowicie wyraża ono „Bossa” z Old Trafford.

Zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat książki Patricka Barclay'a, która jest biografią sir Alexa Fergusona. Poniżej znajdziecie link do tekstu.

http://juventum.pl/futbol-cholera-jasna/


sobota, 6 kwietnia 2013

Reforma Ekstraklasy


Odnowiony pomysł stał się faktem. Od następnego sezonu drużyny z Ekstraklasy rozegrają o siedem spotkań więcej, a większa liczba meczów związana jest z podziałem na grupę mistrzowską i spadkową po zasadniczym sezonie. Na początku XXI wieku pomysł ten się nie sprawdził. Czy teraz wypali?

Ekstraklasa po reformie:
Liczba zespołów: 16
Liczba meczów w sezonie: 296
Liczba kolejek: 37
Sezon zasadniczy: 30 kolejek w systemie mecz i rewanż (jak w sezonie 2012/2013)
Uwaga: po sezonie zasadniczym punkty dzielone na pół i zaokrąglane do góry
Runda finałowa: 7 kolejek w systemie jednego meczu
grupa A (zespoły z miejsc 1 – 8)
grupa B (zespoły z miejsc 9 – 16)
Zespoły z miejsc 1-4 oraz 9-12 grają cztery mecze u siebie,
zespoły z miejsc 5-8 oraz 13-16 grają trzy mecze u siebie.
Start rozgrywek: 13 lipca 2013
Koniec rozgrywek: 31 maja lub 17 maja 2014
(w zależności od awansu reprezentacji Polski do MŚ 2014)
Źródło: Ekstraklasa.org

To co Boniek zapowiedział, dokonał. Większość z nas też żądało więcej meczy polskich klubów, więc Rada Nadzorcza Ekstraklasa przegłosowała projekt i od 13 lipca 2013 roku najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce będzie trwać o 7 kolejek dłużej.

Taki pomysł został wdrożony już w sezonie 2001/2002. Wtedy wyglądało to trochę inaczej, ponieważ liga była już podzielona w czasie rundy zasadniczej, a potem nastał kolejny podział na rundę play-off. Ówcześnie zapanowało straszne zamieszanie i szybko zrezygnowano z nowej idei. Tym razem jest wszystko bardziej przejrzyście, ponieważ wszystkie ekipy zagrają ze sobą w walce o jak najlepszą lokatę, aby następnie liga została podzielona na dwie grupy. Jakie będą plusy? Na pewno większa liczba rozegranych meczów przez każdą drużynę. Przy większej grze są lepsze zyski dla klubów z reklam i praw do transmisji. Również sponsor tytularny postanowił przedłużyć kontrakt w Ekstraklasą S.A. Boniek w jednym z wywiadów podkreślił, że taka rewolucja wymusi na trenerach częstsze korzystanie z młodszych piłkarzy, ponieważ podstawowi zawodnicy będą potrzebowali chwili odpoczynku. Wszystko piękne, ale poziom również pójdzie w górę?

Dariusz Dziekanowski powiedział:

Uważam, że większa liczba kolejek nie powinna być problemem. Nasze kluby szybko odpadają z rozgrywek UEFA, w efekcie w całym sezonie grają rzadziej niż zagraniczne drużyny. Dodatkowa porcja meczów nie zaszkodzi (...)Myślę, że reforma uatrakcyjni ligę, ale proszę nie mylić tego z podniesieniem poziomu. Tu trzeba pomyśleć o przyszłości, o szkoleniu. Jedna decyzja w sprawie rozgrywek tego nie poprawi. Tak czy owak, jest to jakiś krok. Nasza liga musi się zmieniać, żeby nie było sytuacji jak obecnie. Niektóre kluby żyją ponad stan, mają spore zaległości. Piłkarze, zamiast skupić się na grze, myślą o tym, że klub od dawna nie płaci. To chore 

Dziekanowski ma sporo racji. Polskie kluby rozgrywają o wiele za mało spotkań. Nieporozumieniem jest tak długa przerwa zimowa. Przez nią piłkarze tracą energię z całego przygotowania przed sezonowego i w rezultacie muszą na nowo się motywować, a także „ogarniać: przed początkiem rundy wiosennej. Nowy system rozgrywkowy zapanuje, jednakże poziom Ekstraklasy pozostanie bez zmian. Tylko nieliczne kluby mają dobrą infrastrukturę i szkółki młodzieżowe. Lepiej byłoby, aby najpierw zatroszczyć się o ogólny system szkoleniowy w Polsce i byt zespołów niż o ligę.

Dobrym przykładem jest nieszczęśliwa historia ŁKS Łódź, który jest coraz bliżej katastrofy. Najprawdopodobniej łódzki klub spadnie do III ligi, a następnie usunie się całkowicie z futbolowego życia, gdyż nikt nie będzie miał ochoty przejmować zadłużony klub z niższej ligi.

Podział na grupę mistrzowską i spadkową zapewni nam spotkania o nic. Wiele drużyn w ciągu fazy play-off nie będzie musiało się martwić o spadek lub mistrzostwo. W takim wypadku może zabraknąć motywacji dla piłkarzy, którzy będą przystępować do meczu z wiedzą, że nic nie muszą. Tak było 12 lat temu. Dziś kolejne siedem kolejek może nam tylko dać kolejną porcję nudnej „walki” o 3 pkt.

Również kwestia podziało punktów nie podoba się wielu ekspertom, trenerom oraz piłkarzom. Np.: Lider po pierwszych 30 meczach będzie miał zebranych na koncie 60 oczek, a ekipa z 2 miejsca tylko 44, następuje podzielenie bilansu przez dwa i przewaga 16 punktów niweluje się do 8. Wrogowie takiego rozwiązania uważają, że w takim wypadku połowa pracy wykonanej przez drużynę z pierwszego miejsca idzie na marne. Może mają rację, ale mimo wszystko liga będzie cały czas atrakcyjna, a przynajmniej walka o podium zapewni dużą dawkę emocji. Dzięki temu będą istniały małe szanse na „hiszpański” efekt, czyli dominacja jednej lub dwóch drużyn przez cały sezon.

Nowe reforma Ekstraklasy ma swoje plusy i minusy. Można znaleźć wiele pozytywów, ale również istnieje możliwość odnalezienia multum negatywnych rzeczy. Osobiście wolałbym, aby zmniejszyć liczbę uczestniczących drużyn w Ekstraklasie do 12 i wprowadzić system trzech rund. Idąc za przysłowiem „pożyjemy, zobaczymy” nic innego nam kibicom nie zostaje, niż poczekać do mają 2014 roku i wtedy wynieść wnioski.

A wy jak uważacie? Piszcie w komentarzach!


------------------------------------------------------------------------------------------------------