środa, 26 czerwca 2013

Ten, który może zniszczyć Barcę!

54 milionów Euro – za tyle Barcelona kupiła genialnego Neymara. Brazylijczyk podczas trwającego Pucharu Konfederacji potwierdza, że jest wart takiej ceny. Kibice są oślepieni jego grą. Na Copacabanie wszyscy przeżywają piłkarski orgazm, gdy ten strzela piękne bramki dla reprezentacji, a do niedawna tak samo było w Santosie. Jednak nie jestem pewien tego, co 21-latek pokaże w nowym klubie, wśród mgławicy gwiazd.

Przybycie Neymara do Barcelony jest jak niestabilna bomba, która wybuchając, spowoduje największą w historii Dumy Katalonii wojnę. Istnieje duże prawdopodobieństwo powstania dwóch obozów: zwolenników Tiki-Taki i Messiego oraz nowego stylu i Neymara. Rosell z Vilanovą mieli w swoich planach stworzenie duetu wszech czasów. Parę napastników, która zdominuję świat na kolejne lata. O której nasze 10x prawnuki będą wspominać. Z drugiej strony przez przypadek mogą wyrządzić wiele złego. Duet mający wynieść Barcę na międzygalaktyczny poziom, jest w stanie dokonać czegoś niepożądanego. Oni są w stanie zniszczyć Barcę sportowo i medialnie!

Użyję prostego przykładu wziętego z astronomii. Gdy jedna gwiazda spotka się z drugą, powstanie prawdziwe piekło. Okoliczne planety przestaną istnieć, a astronomie z Ziemi są szczęśliwi, bo obserwują niezwykłe zjawisko. I czym będzie Barcelona i jej kibice? Zniszczonymi planetami, czy astronomami, którzy będą podziwiać piękno wszechświata? Na to odpowie niedaleka przyszłość. Dlaczego są szanse na apokalipsę?

Neymar dołączając do zespołu Tito Vilanovy, zostanie zmuszony do zmiany stylu. Wcześniej odgrywał rolę wolnego elektronu: bezkarnie zmieniał pozycje, urządzał rajdy z piłką. W Barcelonie nie istnieje taka możliwość! W nowej drużynie Brazylijczyk nie będzie miał wyboru i zacznie hamować swoje indywidualne zapędy, bo jeśli nie, to zepsuje całą taktykę. Tito nie zmieni gry Barcy specjalnie dla niego. On zastępując Guardiole, miał za zadanie dalej prowadzić dzieło poprzednika. Obecni piłkarze są już przyzwyczajeni do popularnej Tiki-Taki, gry zespołowej polegającej na ciągłych podaniach. Neymar tak nie grał. On zapewne woli szybko zdobyć parę bramek i mieć spokojny mecz. Natomiast Barcelona cierpliwie czeka, aż rywal się otworzy. Tutaj były piłkarz Santosu może odczuwać „ból”. Ciągnie go do rajdów, częstych zmian stron, a takiej gry nowy trener jest w stanie zabronić.

Kolejnym problemem jest Messi. Dotąd Neymar był liderem, od niego w głównej mierze zależało zdobywanie goli, był nietykalny. W Barcelonie tę pozycję ma Messi. Gdy nie ma go na boisku, drużyna gra inaczej, zmniejszą siłą niszczenia. Messi będzie numerem jeden także w tym nadchodzącym sezonie, gdzie u boku grać będzie Neymar. Ten dorównuje Argentyńczykowi geniuszem i pięknem gry, ale nie jest jeszcze sprawdzony. Nawet jeżeli sobie poradzi z europejskimi rywalami, nie może w drużynie przebywać dwóch liderów, bo wtedy cała gra pada jak ranny koń! Brazylijczyk jest wielkim indywidualistą i przypuszczalnie wybuchnie konflikt interesów jego i Messiego. Ten drugi jest przyzwyczajony do ustępowania kolegom, ale gołym okiem widać, że on gra główną postać w taktyce i koledzy mają być mu posłuszni. A czy Neymar będzie? Jeżeli spróbuje zaćmić partnera z ataku, wtedy zamiast ze sobą współpracować, tworząc niezapomniane akcje, będą walczyć na boisku o miano MVP, o Złotą Piłkę, o Króla Strzelców, aż dojdzie do tego, że ucierpi cały zespół oraz oni sami. Messi sprowokowany zacznie grać egoistycznie i cały dotychczasowy styl Blaugrany upadnie.

Gdy taka sytuacja rzeczywiście będzie miała miejsce, pojawi się tylko jedno wyjście: sprzedaż któregoś z nich. Neymar podzieliłby los z Ibrą, Afellayem, albo doszłoby do spektakularnego rozstania Leo Messiego z swoim ukochanym klubem.

Zawsze lepiej narzekać i negatywnie wypowiadać się na wszelkie tematy. Barca za ery Messiego & Neymara przestanie istnieć lub kibice zaobserwują jak powstaje piękno futbolu! Sandro Rosell oraz sztab szkoleniowy widzą chyba w Neymarze nową furtkę do tytułów i bycia najlepszym na świecie. Tiki-Tika staje się coraz nudniejsza. Wszyscy czołowi trenerzy rozgryźli styl powstały za panowania Guardioli. Widać to było podczas półfinału LM i druzgocącej porażki z Bayernem. Barca żeby wrócić na piedestał, musi zaszokować świat czymś nowym, a takie możliwości daje ich nowy nabytek. Ogromna liczba podań zostanie, ale Brazylijczyk wprowadzi coś nowego. Gdy dobrze wczuje się w drużynę, powstanie piekło w polu karnym rywali. Obrona nie będzie wiedziała jak się zachować, jeżeli w ich jedenastkę wpadnie rozpędzony duet Messi & Neymar. On ma dodać trochę więcej finezji, niekonwencjonalnych rozwiązań, samodzielnej gry i długich rajdów. Bo na razie tylko Messiego stać na takie czyny w Dumie Katalonii. Brazylijczyk również zaprzestanie tej monotonni ciągłego wymieniania podań, ponieważ musi atakować, a nie lubi stać przed polem karnym i oddawać piłkę kolegom.

Innym powodem tego transferu jest odłączenie metki: „Uzależnieni od Messiego”. W tym roku Argentyńczyk miał trochę problemów z zdrowiem i od razu widać było pogorszenie wyników osiąganych przez jego kolegów. Neymar ma temu zapobiec. Włodarze klubu wreszcie z ulgą powiedzą: „Nie jesteśmy uzależnieni od jednego zawodnika!”


Barca od sezonu 2013/14 może stać się najlepszym klubem w historii, a jednocześnie istnieją szanse, że upadnie z powodu dwóch gwiazd, dla których jeden klub może okazać się za ciasnym pokojem. Szanse są na razie 50 na 50. Dane jest nam poczekać do początku wszystkich klubowych rozgrywek. Lecz prawdziwe wnioski z kupna Neymara można wyciągać najwcześniej dopiero za pół roku, bo każdy ma prawo do czasu na aklimatyzacje w nowym otoczeniu. Myślę, że jego pojawienie się w stolicy Katalonii przyniesie więcej pozytywu.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Bez taktyki nie da się wygrać!

Nasz kochany Franz ma już za sobą pierwszy oficjalny dzień pracy w Wiśle Kraków. Na treningu musiał radzić sobie sam, ponieważ nie podpisano umów z jego asystentami. Jednak jest to najmniej istotne. Najważniejszą sprawą jest styl jaki narzuci Smuda swoim piłkarzom. Prezes Cupiał bardzo mocno wierzy w byłego selekcjonera, ale może się przeliczyć, zwłaszcza, że ostatnie lata były dla Franciszka Smudy najgorszym okresem w życiu.

Franz Smuda sprytnie uciekł z kraju. Przecież musiał się schronić przed kibicami, którzy wspaniale wspierali polską reprezentacje podczas EURO 2012. A gdzie znalazł azyl? Oczywiście, że w Niemczech, tam gdzie jego druga ojczyzna. Trener Wisły miał wszystko: czas na przygotowania, wolną rękę do wyboru piłkarzy, farbowanych lisów, turniej u siebie. Jednak i to nie wystarczyło. Ale lepiej zostawić EURO w spokoju. Smuda dał sobie pół roku przerwy i dołączył do Jahn Regensburga, drużyny grającej w 2. Bundeslidze, zajmującej ówcześnie ostatnie miejsce. Zadanie Polaka było proste: wywalczyć utrzymanie. Czy wywiązał się z zapowiedzi? Nie! To było do przewidzenia. Nawet zrozumiałem Smudę, bo nie przeprowadził z drużyną porządnego okresu przygotowawczego, nie znał piłkarzy, a klub przed jego przyjściem był już w wielkich tarapatach. Tym razem Smuda nie zdziałał cudów. Aczkolwiek nie obwiniałem go za to. Aż do przeczytania fragmentu pewnego wywiadu.

Mario Neunaber (piłkarz Jahn Regensburg) w rozmowie z stroną Transfermarkt.de za spadek obwinił wyłącznie Franciszka Smudę! Całą współpracę opisuje pewien cytat, który opublikował sport.pl:
Bez taktyki nie da się wygrywać meczów. Przy Smudzie drużyna nie zrobiła żadnego postępu. Wręcz przeciwnie. W zespole nie było hierarchii, panował bałagan
Według piłkarza, polski szkoleniowiec zamiast pomóc drużynie, jedynie jej zaszkodził, a nawet obniżył poziom prezentowany przez nią. Można wywnioskować, że trener nie miał najlepszych relacji z podopiecznymi, jeżeli oni teraz go oczerniają i to publicznie.

Najbrutalniej brzmi „brak taktyki”. W grze Regensburga panował podobno bałagan. Wierzę relacji świadków i wynikom, bo nigdy nie widziałem meczu tej drużyny. A wyniki również nie są przychylne Franzowi. Objął opieką zawodników w styczniu, a oni wygrali tylko raz oraz trzy razy zremisowali. W sumie wychodzi 6 pkt! Tylko spadek należał im się jako „nagroda”. Pytanie: Smuda rzeczywiście po raz kolejny zachował się jak niewychowany kundel, psując wszystko, a może piłkarze przesadzają i ot właśnie oni są winni?


Bogusława Cupiała mogły przerazić odgłosy dobiegające z Niemiec i nie zdziwię się, jeżeli zadał sobie pytanie „Czy nie jest błędem, zatrudnienie Smudy!?”. Franciszek Smuda spowodował upadek klubu 2. Bundesligi, więc co mu stoi na przeszkodzie, aby zniszczyć także Białą Gwiazdę, która i tak do dwóch lat prezentuje poziom najwyższej przeciętny? Nowy, stary trener Wisły ma jeszcze miesiąc na ułożenie taktyki, bo już wie, że bez niej nie da się wygrywać. Lepiej niech popracuje również nad hierarchią w szatni. Oj Biała Gwiazda być może doczeka się całkowitego zaćmienia, bo na razie zakryta jest w połowie.

czwartek, 6 czerwca 2013

Było ciekawie



Ta dam! Skończyło się! Drużyny Ekstraklasy rozegrały 30 meczów i piłkarze wreszcie mogą udać się na krótki, ale zasłużony urlop. Wątpliwe, abyśmy zdążyli zatęsknić za polską ligą, bowiem już za kilka tygodni rozpocznie się nowy sezon, podzielony na ligę zasadniczą i fazy: play-out i play-off. Na razie w naszych głowach znajdują się nadal obrazki z minionej edycji. Co ja zapamiętałem i wywarło na mnie największe wrażenie? Zapraszam do lektury!

Upadek króla

Brazylijski reżyser zrobiłby wspaniałą telenowele z ostatniego sezonu Polonii Warszawy. Zwroty akcji, zdrady, kłótnia o pieniądze, a na końcu wielki finał! Wizerunek Ireneusza Króla znalazł się na łamach ważniejszych gazetach oraz portalach internetowych. Nie zapomnimy słynnego zdania: „Jestem w Wiedniu, jutro wyślę przelew”. No cóż. Najwidoczniej od Wiednia do Warszawy jest spora droga, nawet dla banków. Do dziś tych przelewów nie widać. Może wysłał kopertą przez Pocztę Polską? Wtedy jest szansa, że zagubiony list odnajdzie się po wielu latach, gdy aktualni piłkarze Czarnych Koszul będą już niańczyć wnuki.
Mogę sobie żartować, ale sytuacja jest dramatyczna. Upada klub, który ma piękną historię. Być może jest to kara za niesportowy awans do Ekstraklasy sprzed pięciu lat, kiedy to ówczesny prezes – pan Wojciechowski – kupił licencje Groclinu. Ale od tamtego czasu wydawało się, że z Polonią będzie lepiej. Dobre miejsca w lidze, walka o europejskie puchary. Wszystko się pięknie układało, aż do momentu, gdy Wojciechowski postanowił zakończyć zabawę w „prezesa”. Rok temu niepewny był los Polonii. Rosnące kłopoty finansowe i możliwa fuzja z GKS Katowice wprowadziły niepokój w szeregi sympatyków stołecznego klubu. Król – nowy właściciel drużyny – obiecał, że zrezygnuje z planów połączenia tych dwóch ekip. Dla fanów była to wyczekiwana wiadomość, która miała się okazać dobrym początkiem złego końca.
Gdy piłkarze grali pierwsze mecze, do mediów wypłynęły wiadomości w sprawie niewypłacalnych pensji. Rozpaczliwe głosy piłkarzy: „Żyjemy pod kreską!”, „Nie stać nas na utrzymania rodzin!”, rozchodziły się wszędzie. Kto by pomyślał, że klub z tak złą sytuacją, będzie znajdował się w czołówce. Stokowiec nie dał po sobie poznać, że atmosfera u jego pracodawcy nie wygląda ciekawie i tym zaraził swych podopiecznych. To zaowocowało dobrymi wynikami. Niestety okno zimowe pozbawiło Polonie czołowych piłkarzy, którzy nie wytrzymywali już kłamstw Króla. Zmiany w składzie były zapowiedzią gorszej rundy wiosennej. Choć Polonia już nie zachwycała jak wcześniej, ale 6 miejsce na zakończenie sezony jest bardzo dobrym wynikiem. Szkoda, że ta lokata okazała się miejscem spadkowym. Tylko naiwni mogli wierzyć, że warszawski klub otrzyma licencje. Z 8 mln długiem nie było na to szans. Nie wiadomo czy uda się wywalczyć miejsce w I lidze. Najprawdopodobniej struktury klubowe zostaną stworzone na nowo, a Czarne Koszule zobaczymy w III, bądź IV lidze. Więcej przemyśleń na temat Króla i Polonii znajdziecie pod tym linkiem: link

Bohaterzy wiosny z wojownikiem w bramce

GKS Bełchatów pokazało antyfutbol podczas rundy jesiennej. Gdy ta się skończyła, kibice oraz dziennikarze byli pewni, że GKS spadnie. I ja należałem do tego grona. Mile się zaskoczyłem. Bełchatów i trener Kiereś postanowili nie poddawać się, dzięki temu uatrakcyjnili nam rozgrywki. Bełchatów dzielnie walczył do końca. Pierwsze mecze okazały się remisami, ale dalej było lepiej. Przyszły porażki, lecz było o wiele więcej zwycięstw. Zaimponowali serią nieprzegranych 8 meczów z rzędu! Gdy spojrzymy w tabelę rundy wiosennej, ujrzymy Bełchatów na CZWARTYM MIEJSCU!!!
Zasłużone brawa dla Kieresia. Może zabrakło jednego meczu do utrzymania się w lidze, ale drużyna z woj. łódzkiego pokazała, że trzeba walczyć do końca, nawet gdy jest się skreślanym na samym początku. Obok trenera wykazało się kilku młodych piłkarzy. Jednak największym odkryciem okazał się litewski bramkarz - Emilijus Zubas. W tym roku skończy 23 lata. Litwin ma szansę zrobić wspaniała karierę piłkarza. Przez pół roku wybił się na tle innych czołowych bramkarzy w Polsce. Bezdyskusyjnie był najlepszym z nich.
Po 29 kolejce w mediach zawrzało i uznano, że błąd Zubasa w meczu z Jagą, pozbawił jego drużynę szans na utrzymanie. Wg mnie jest to błędne określenia. Jego parady pozwoliły wierzyć kibicom z Bełchatowa, że istnieją nadzieje do pozostania w Ekstraklasie. Jestem ciekaw, czy już otrzymał oferty od innych drużyn, które potrzebują wspaniałego goalkeepera, którym jest Zubas.

Najgorsi obrońcy

Ruch zawiódł. Jego tyłek uratował Król. Gdyby nie prezes Polonii, obok GKS-u z Ekstraklasą pożegnaliby się Chorzowianie. Gra Ruchu podlega krytyce. Co było czynnikiem tak słabej gry? Chyba nie transfery. Odszedł tylko Grodzicki, a Piech wyjechał do Turcji po rundzie jesiennej. Oczywiście, że byli głównymi postaciami gry Niebieskich, ale ich odejście nie powinno spowodować takiej negatywnej zmiany! Zmiana trenera? Fakt, że Waldemar Fornalik jest niczym bohater dla Ruchu, a jego brat zawiódł. Lecz Zieliński jest doświadczonym szkoleniowcem i widząc jego zaangażowanie, myślę, że nie olał sprawy. Dla mnie winnymi tak słabej gry jest formacja obrońców. Każdy z nich, bez wyjątku, przynajmniej raz sprowokował utratę bramki.
Ruch Chorzów miał najgorszą defensywę w minionym sezonie. Trudno karać bramkarzy, ponieważ spisywali się w miarę dobrze. Pesković od dawna udowadnia, że warto na niego stawiać, a Kamiński należy do odkryć roku. Przy tak kiepskich obrońcach, nawet najlepszy goalkeeper świata musi kapitulować wiele razy.
Cały czas się dziwię, dlaczego na Cichej obrona zawiodła? Przecież rok temu zdobyli wicemistrzostwo! Konczkowski ma najmniej wiosen za sobą. On powinien najczęściej sprawiać problemów koledze w bramce. Jednak to starsi koledzy zawodzili bardziej, którzy na wysokim poziomie grali już kilkadziesiąt, a nawet ponad sto razy! Lewczuk, Stawarczyk, Djokić, Baszczyński, Kikut, Szyndrowski i Sadlok. Gdy oni byli atakowani, albo mieli piłkę przy nodze, cały stadion zamierał. Prawie w każdym meczu, któryś z nich popełnił gafę, kosztującą utratę bramki. Gdyby zrobić komplikacje wideo z ich gry, powstałby dobry poradnik pt.: „Jak nie należy grać w obronie”. Smagorowicz na pewno miał plany wydać kasę na nowych defensorów, ale najprawdopodobniej tego nie uczyni, gdyż PZPN zablokował możliwość kupowania zawodników przez Ruch. Tak więc mamy już pewnego spadkowicza na następny sezon?
Będzie jeszcze gorzej, jeżeli odejdą ofensywni piłkarze. Huczą plotki o transferze Jankowskiego do Wisły Kraków. Starzyński też powinien liczyć na propozycji. Dziadkowie, czyli Zieliński, Niedzielan i Malinowski nie potrafią już wybiegać 90 minut. Średnia wieku także przyczyniła się do słabego wyniku. Wyszła z ukrycia zła polityka klubowa i sentymentalne traktowanie piłkarzy. Zawsze lepiej dać podwyżkę starcowi, który parę lat wstecz miał swoje najlepsze lata, zamiast wydać na młodego grajka z aspiracjami.

Demjan – ten co uratował Podbeskidzie

W miniony poniedziałek odbyła się uroczysta gala Ekstraklasy, na której rozdano nagrody indywidualne i drużynowe. Bohaterem tej nocy, a także całego sezonu został Słowak Robert Demjan. Chyba tylko w naszym kraju są takie dziwy, że napastnik drużyny z dołu tabeli zostaje królem strzelców. Co zrobić....przynajmniej udowodnił, że mimo 31 lat i dotychczas średniego poziomu gry, potrafił wybić się ponad wszystkich. Czy kolejny sezon będzie tak samo udany?
Ciekawie jaką koszulkę ubierze Demjan? Wiadomo, że uratował Ekstraklasę dla swojego klubu, lecz bycie królem strzelców otwiera okno na szersze horyzonty. Kilku trenerów chętnie widziałoby Słowaka w swoich szatniach.
Dobrze, że nasza liga nie jest popularna w Europie. Dopiero wtedy bylibyśmy pośmiewiskiem. Królem napastników zostaje piłkarz drużyny, która prawie spadła! Ten przypadek świetnie obrazuje grających w Polsce beznadziejnych napastników. Jedynie Ljuboja, Piech, Milik i Razack prezentowali z nich wszystkich odpowiedni poziom. Demjan wykorzystał swoją szansę. Jest jedynym graczem w Podbeskidziu, który ma nosa do bramek i głównie na nim polegało zadanie kończenia akcji.
Również wynik strzelonych goli nie zachwyca poziomem. Ale w Polsce to już norma, że najlepszy strzelec rzadko pokonuje barierę 15 goli. Tylko 14 bramek na 30 kolejek jest śmiesznym wynikiem. Rozumiem, że zawodnik nie musi grać we wszystkich meczach, ale 18 goli powinno stanowić minimum. Nie istnieje rywalizacja między napastnikami, a jak już jest to na niskim poziomie, gdyż tacy są w Ekstraklasie atakujący. Jedynie dwa - trzy kluby mogą się poszczycić napastnikami z prawdziwego zdarzenia. Reszta ma pozerów.

Bezkompromisowy Górnik

W końcowym rozrachunku Zabrzanie znaleźli się na piątym miejscu. Ale mieli olbrzymie szczęście, że cała nasza liga jest przedziwna i w niej każdy może wygrać z każdym. Po rundzie jesiennej były aspiracje na europejskie puchary. Niestety odszedł Milik, Nakuolma nie wrócił po PNA i kontuzji do formy i coś się zepsuło. Gdyby uwzględnić tylko drugą odsłonę zakończonego sezonu, Górnik znajdowałby się na 12 pozycji z dorobkiem 15 pkt. Po pierwszych 15 meczach miał ich 28. Prawie dwa razy więcej. Imponuje także ilość meczów zremisowanych. W jesiennych miesiącach Górnik remisował na potęgę, ale po przerwie zimowej w ogóle nie podzielił się punktami. Duża metamorfoza!. Nawałka wywnioskował, że lepiej przegrać 10 pojedynków, niż 7 zremisować. Gdyby jego podopieczni zamiast 5 wygranych mieli 7, albo 4 porażki zamienili na remisy, Piast nie cieszyłby się z szansy walki o LE.
Niepokoi słaba dyspozycja Górnika. Wiele się nie zmieniło w czasie zimy. Tylko Milik odszedł. W tej drużynie jeden piłkarz nie stanowił o całości. Możliwe, że słaba forma Nakoulmy wrzuciła swoje pięć groszy. Pomocnik po udanym PNA złapał kontuzję, a gdy po paru meczach wrócił do jedenastki, nie był sobą. Nie dawał tego kolegom, co wcześniej.
Górnik Zabrze zaprzepaścił szanse gry w eliminacjach. Niechybnie odpadłby, ale zawsze na konto klubu trafiłoby więcej pieniędzy za sam udział.
Co będzie od lipca? Od Górnika odejdzie kilku czołowych piłkarzy. Aleksander Kwiek przechodzi do Lubina, Nakoulma już miał pół roku temu odejść, Skorupski dostał pozwolenie na zmianę pracodawcy, Zahorski okazał się nie wypałem i pożegna się z Nawałką, Gancarczyka łączy się z Jagiellonią lub Lechią, prezes z chęcią sprzeda Olkowskiego, Jeleń szału nie zrobił, Mączyński ma szanse trafić pod opiekę Smudy. Zbliża się wielka przebudowa, nie tylko stadionu, ale samej szatni Zabrzan.

Historyczny sukces Piasta

Brosz z resztą drużyny dokonał czegoś historycznego dla Gliwic. Nareszcie powitają się z europejskimi rozgrywkami. A mają gdzie. Ładny stadion, nowi sponsorzy, a także dobra drużyna. No tak drużyna. Jest kilku młodych piłkarzy, a także paru doświadczonych. Idealna mieszanka. Jeżeli Piast będzie się rozwijał nadal w takim samym tempie, może przez kilka kolejnych lat walczyć o najwyższe cele. Na przeszkodzie stoi jedna istotna sprawa: kontrakty. Wielu czołowym piłkarzom kończą się umowy. Od lipca będą wolni. Na razie trwa walka o tych najlepszych. Po takim sukcesie, wiele większych firm będzie głodnych na darmowe kąski. Czemu nie korzystać z okazji? Najpilniejsze negocjacje toczą się z : Janem Polakiem (ma zostać na następny rok), Damianem Zbozieniem, Pawłem Oleksym. W przypadku tych dwóch, Piast walczy z Legią i Zagłębiem Lubin, z których wypożyczyli tych zawodników.
Aby liczyć na osiągnięcia oraz zawojować w eliminacjach do LE, działacze i trener Gliwickiego klubu muszą wziąć się ostro do roboty i przekonać do swoich warunków zawodników. Gdy ci się nie zgodzą, szybko zapomnimy o sukcesie śląskiego klubu.
Tomasz Podgórski zasługuje na baczniejszą uwagę. Trochę mu zajęło spopularyzowanie własnego nazwiska. Osiągnął już 27 lat i dopiero teraz pokazał się z dobrej strony. Jego grze w pomocy, kibice zawdzięczają wiele. Został jednym z odkryć tego sezonu. Czy zostanie w swoim klubie? Śledząc jego karierę można uznać, że tak. Przez całe życie związany jest z Gliwicami. Tylko raz udał się do Bydgoszczy na roczne wypożyczenie. Oby nie podążył drogą Arkadiusza Piecha, który również późno zawojował na polskich boiskach, a teraz gdzieś sobie gra w Turcji i nic na jego temat nie słychać.

Do trzech razy sztuka

Legia wreszcie mistrzem! Po siedmiu latach walki, nareszcie dopięła swego. Tytuł mistrzowski mógł powędrować do tej drużyny o wiele wcześniej, ponieważ w roku 2011 i 2012 była okazja na to. Szansa była, ale się zmyła. Legioniści dwukrotnie wypuścili triumf z rąk i odpowiednio Wisła i Śląsk zdobyli mistrzostwo Polski.
Sezon 2012/2013 okazał się wyrównaną walką Legii i Lecha, do chwili meczu Wojskowych z Kolejorzem w ramach 27 kolejki. Na Pepsi Arenie tegoroczny triumfator pokonał gości 1-0 i uciekł na 5 pkt. Legia prawie znów oddałaby za darmo puchar, ale Lechowi zabrakło wiary, przegrywając 0-2 z Góralami, dając prawdziwy powód do płaczu swoim fanom. Legia została mistrzem. Do trzech razy sztuka.
Nie ma co się rozpisywać o drużynie z Warszawy. Jan Urban miał do dyspozycji świetny zespół, budowany przez ostatnie lata. Dobrze zaprezentowali się defensorzy: Vrdoljak, Jędrzejczyk i Bereszyński. W przodzie przewodzili Ljuboja, Radović, Sagan oraz Kosecki. Ławka dawała gwarancje dobrych zmian. Legię można uznać za polski”Bayern”. W większości kompletny zespół. Chyba jedyny w tym kraju.
Dopiero teraz możemy znów wierzyć w awans do LM. Legia ma wysokie aspiracje, aby tego dokonać. Czas wykorzystać mądrze finanse. Mimo odejścia Jędrzejczyka skład jest solidny. Jeżeli dzisiejsza Legia nie awansuje, to już nie wiem z jakich piłkarzy musi być zbudowany polski klub, aby miał szanse na rozgłos w Europie.
Bogusław Leśnodorski naprawdę mi się podoba! Nie boi się reprezentować klub w mediach. Chętnie opowiada o swych planach, a także zapowiada wielkie transfery. Źle postąpił z Ljuboją, ale bez niego drużyna sobie równie dobrze radzi. Aż żal, że nie ma więcej Leśnodorskich w Polsce.

Kapitulacja Lecha

Mają czego żałować w Poznaniu. Mistrzostwo było na wyciągnięcie ręki. Zawodnicy Rumaka sami siebie pokonali. Nie potrafili wykorzystać szansy, którą dal przeciwnik do tronu. Legia w 28 kolejce zremisowała z Widzewem, a także miała trudniejsza końcówkę. 29 kolejka – remis z Ruchem. W sumie 4 pkt do odrobienia! Lech miał okazje zdobyć 6! Przed ostatnią serią spotkań miałby 2 pkt przewagi . Nawet 5-0 z Śląskiem nic nie dałoby klubowi ze stolicy. Dziś Legioniści mogliby sobie po raz trzeci pluć w brody z powodu straty przewagi w końcówce sezonu.
Kolejorz wyłącznie siebie może obwiniać za TYLKO drugie miejsce. Porażka z Podbeskidziem zaprzepaściła wszystko. Teraz nie pozostaje nic innego, niż wykorzystanie niepowodzenia do lepszej motywacji na kolejny rok i el. do LE.

Niesamowicie wyrównana walka.

Premier League nie zachwyciła. Czerwone Diabły szybko uciekły reszcie i tylko mieliśmy okazje obserwować morderczą rywalizacje o trzecie miejsce i awans do LM. Primiera Division jak zawsze została zdominowana przez jedną jedenastkę. Bayern nie dał nikomu złudzeń i zdobył potrójną koronę. We Francji zwyciężyły petrodolary. A w Polsce?

Nad Wisłą do końca wszystkie drużyny walczyły na wszystkich frontach! Lech z Legią o pierwsze miejsce. Polonia, Górnik, Piast i Śląsk mieli widok na podium. Wisła, Lechia, Zagłębie, Jaga i Korona prowadzili boje o wyższe premie za miejsce w lidze oraz chcieli uciec jak najdalej od czerwonej strefy, nad którą znajdowali się: Ruch, Podbeskidzie, Pogoń, Widzew i Bełchatów. Od Bełchatowa do Wisły różnica wyniosła tylko 7 pkt!!!! Takie wyniki są wspaniałym argumentem dla reformy ligi, która wkracza do życia w lipcu. Gdyby podzielić ligę na dwie grupy i podzielić pkt przez 2, byliśmy świadkami jeszcze ciekawszej rywalizacji. W Polsce można narzekać na nudne mecze, ale trzeba przyznać, że sezon 12/13 był jednym z ciekawszym na przestrzeni ostatnich lat lub więcej.