Lepiej
uprzedźmy już dziś naszych przełożonych, dyrektorów, szefów, profesorów,
nauczycieli, małżonków oraz dzieciaków przed tym, że za miesiąc zaczniemy
funkcjonować jak zombie! Rozpoczynające się 12 czerwca Mistrzostwa Świata w
pełni zawładną naszymi mózgami. Wolniej niż zazwyczaj będziemy odpowiadać na
przeróżne pytania. Również nasze reakcje na bodźce ulegną spowolnieniu. Możliwe,
że liczba wypadków na drogach gwałtownie wzrośnie. Ponadto radzę zagorzałym
kibicom, żeby nie robili sobie zdjęć podczas trwania turnieju. Zwłaszcza jakiś
do legitymacji. Mundial odbywa się w Brazylii i niestety strefy czasowe są
bezlitosne. Część meczów skończy się nawet o drugiej w nocy polskiego czasu,
natomiast niektórzy będą musieli wstawać o szóstej. Dlatego wygląd ich twarzy
może przerazić niejedno dziecko. Na pewno moja do najprzyjemniejszych nie
będzie należeć. Obawiam się tych worów pod oczami, smętnej miny oraz
zaklejonych oczów. Jednak co poradzę? Musimy być twardzi. Nie możemy przegrać
ze zmęczeniem! Chociaż MŚ są czymś wspaniałym, ale czasami wymagają poświęceń!
Właśnie!
Poświęcenie! Spytajcie siebie po cichu, czy istnieje coś za co się poświęcicie?
Na pewno większość odpowiedzi brzmi następująco: „za rodzinę, za przyjaciół, za
kraj”. Połączmy teraz to pytanie z piłką nożna. Jak bardzo można się
poświęcić dla Mistrzostw Świata? Czy w ogóle można się ofiarować dla
kopania w piłkę przez okrągły miesiąc? Jak pokazuje historia, da się! Osoby,
które w minimalnym stopniu interesują się przeszłością piłki lub świata,
kojarzą termin „wojna futbolowa”. Jeżeli ktoś go nie zna, niech sobie
poszuka informacji w google, bo nie będę poświęcał 100 stron na ten temat.
Przeczytane?
Zatem wróćmy do tematu. Dwumecz Salwadoru z Hondurasem nie był bezpośrednią
przyczyną konfliktu, ale na pewno jego zapalnikiem. Obie strony od dłuższego
czasu nie lubiły się za bardzo i ich rywalizacja o awans na mundial miała być
czymś w rodzaju bitew, ale bez użycia broni. W tamtych latach wielu obywateli
obu państw było gotów zginąć za kraj. Tym samym przez to, iż kochali futbol,
byli gotowi zginąć za swoje reprezentacje! I, niestety, krew wielu z nich
ostatecznie się przelała.
Dzisiaj
także mamy podobne przypadki poświęceń. Media są aktualnie zainteresowane
wydarzeniami z Ukrainy oraz bezsensownymi kłótniami kandydatów do
Europarlamentu. Lecz na szczęście dociera do nas garstka informacji z Brazylii.
Rozumiem, że MŚ są wydarzeniem wesołym. Bowiem sport ma łączyć, nie dzielić. Ma
nas pozytywnie nakręcać. Aczkolwiek nie bądźmy ślepi! Świat nie jest idealny.
My tutaj nad Wisłą podniecamy się nowymi mistrzami w Niemczech, Anglii czy we
Francji. Czekamy niecierpliwie na rozstrzygnięcia w Hiszpanii. Z dnia na dzień
jesteśmy coraz bardziej podekscytowani mundialem. A tymczasem w Brazylii,
właśnie tam gdzie odbędzie się ta impreza, giną ludzie! Giną z powodu
mistrzostw! Ponoszą ofiary w sensie negatywnym. Państwo za wszelką cenę chce
zrobić dobrą minę do złej gry. Ktoś tam na górze pomyślał sobie, że nagle
posprząta cały syf, który powstawał od dziesięcioleci! Że nagle pozbędzie się
biedy, narkotyków, bezdomnych. Wszystko po to, żeby nie było wstydu, gdy zjadą
się kibice z całego świata. Kiedyś Hitler za pomocą cyklonu b próbował
pozbyć się żydów, tak dzisiaj pani prezydent Dilma Rousseff nadużywa
policji/żołnierzy wobec ponoć „najgorszych” obywateli. Wprowadza trzy tysiące
uzbrojonych facetów do faweli Rio. Siłą czyści ulice innych miast z biedoty. My
powiemy: „E tam! Dobrze robi! Będzie mniej narkomanów i złodziei”. Ok! Może
będzie ich mniej, ale w jaki sposób i za jaką cenę? Przy okazji akcji „Cała
Brazylia sprząta wyrzutków” giną w zamieszkach niewinne osoby oraz cierpią
najniższe klasy społeczne! Brazylia porządnie przepłaciła za przygotowanie się
do turnieju. FIFA uznała, że nie zwróci się nawet pół dolara! Takie wydatki
uderzyły najbardziej w mieszkańców faweli, którzy ze zwykłych nędzarzy stali
się super nędzarzami. Dlatego wychodzą na ulice i strajkują pod stadionami. Nie
są przestępcami i nie chcą robić rewolty! Oni po prostu wolą zjeść chleb,
niż oglądać Cristiano Ronaldo na Maracanie. Najbardziej boli mnie to, że
brazylijscy politycy posuwają się do naprawdę ohydnych rzeczy, żeby pozbyć się
łatwo, szybko i przyjemnie wszystkich problemów. Zamiast naprawiać kraj
odpowiednimi ideami albo ustawami, psują go jeszcze bardziej i udowadniają, że
nie trzeba wprowadzać totalitaryzmu, by zachowywać się jak w Korei Północnej.
Myślę
racjonalnie i wiem, że 75 procent z was nie interesują się losem Brazylii. Bo
gdzie Polsce do kraju Kawy? Przecież dzieli nas cała Europa i Ocean. Oprócz
tego, mamy własne problemy, z którymi sobie nie radzimy. Przyznaję się, że
również ja byłem obojętny na jakieś zamieszki z powodu zabicia brazylijskiego
tancerza, a o kolejnych ofiarach śmiertelnych na budowach stadionów
zapomniałem. Wolałem słuchać np.: kłótni o Smoleńsku. Ale zrobiłem sobie mały
rachunek sumienia. Przekonałem się na nowo, że piłka nożna ma też złe strony.
Dlatego zachęcam was, abyście podczas oglądania i przeżywania mundialu,
pomyśleli o tych zwykłych Brazylijczykach, którzy poświęcili więcej niż wszyscy
piłkarze razem wzięci. Odebrano im dach nad głową, chleb, a nawet życie. Tylko
po to, żeby zorganizować najważniejsze piłkarskie wydarzenie. To taka moja mała
prośba na miesiąc przed meczem otwarcia.
Liczę
na to, że żadnych poważnych incydentów podczas mistrzostw nie będzie. Oby nikt
niepotrzebnie nie został zamordowany! Chociaż obawiam się, że moje nadzieje są
nierealne. Za dużo mieszka tam przestępców. Za dużo osób jest przeciwko MŚ. Za
dużo złego robi sama władza. Do tego wszystkiego dochodzi nastawienie
Brazylijczyków do piłki nożnej. Tam jest traktowana na równi z Jezusem!
Za założyciela chrześcijaństwa wielu dało się zabić, więc i za piłkę również
wielu da się zabić. Oj, zbliżające się święto futbolu będzie chyba tragiczne.
Żebym się mylił!
tekst znajduje się również na: http://zzapolowy.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz