sobota, 18 stycznia 2014

Przegląd Pola - wygrana na wakacjach

Mało osób widzi sens w zimowych zgrupowaniach oraz w dalekich wyjazdach naszych ligowców. Zjednoczone Emiraty Arabskie nie są Mrągowem czy polem campingowym pod Warszawą, tam wszystko przelicza się na kilogramy ropy naftowej. Taki wyjazd do najtańszych nie należy i powołani są chyba w czepku urodzeni, gdyż załapali się na cudne i darmowe wakacje w środku stycznia. Podobno bardziej wolą treningi i dwa mecze niż uciechę z mega relaksu na koszt firmy, w co nie wierzę. Czemu? Bo zapewne największy leń świata zgodziłby się na codziennie trening i dwa mecze, gdyby w grę wchodziły wakacje w ZEA. Aczkolwiek połowa "obietnic" piłkarzy została spełniona i pokonali Norwegów w hiper śmiesznym meczu. Jak to dokładniej wyglądało i kto zawiódł lub zaskoczył?

 
Dlaczego w śmiesznym? Ponieważ wszyscy reprezentanci wrócili do treningów dopiero tydzień temu. W klubach zdążyli zagrać jeden-dwa mecze kontrolne i od razu wylecieli na zgrupowanie. Więc co mają pokazać takie spotkania? Mamy wywnioskować kto z kadrowiczów dłużej leżał brzuchem do góry? Piłkarze przez ostatni miesiąc leniuchowali, nawet nie rzucili okiem na piłkę. I to było widać w Abu Zabi. Jedynie Tomasz Brzyski emanował chęcią i siłą do ciągłego biegania i dokładnego kopania piłką. Reszta snuła się po murawie, również Norwedzy. Naprawdę nie rozumiem definicji odbywania takich zgrupowań! Niczego nie wnoszą! Selekcjonerzy rzadko kiedy później wyciągają dłoń po takiego ligowca, który i tak w poważnym sprawdzianie jest beznadziejny.

Dokładnie tego meczu nie da się przeanalizować, bo jak wcześniej wspominałem, obie strony były bez formy. Wynik 3-0 wygląda ładnie, ale równie dobrze mogliśmy przegrać 3-4. Już w drugiej minucie Kucharczyk stracił w głupi sposób piłkę, Rzeźniczak dał się łatwo ograć i tylko dzięki nieporadności Huseklep'a Norwegia nie cieszyła się z gola. Później polska obrona popełniała kolejne dziecinne błędy. Najgorsze jest to, że Maciej Wilusz, który powinien zawodzić, najlepiej rozbijał ataki.

Nawałka obawiający się kolejnej porażki postawił na zawodników Legii. W jakimś sensie taktyka wypaliła. Wystąpiło multum niecelnych zagrań oraz nieporozumień, ale jakoś szkielet z Warszawy popracował, a zwłaszcza Tomek Brzyski, który napędzał ten ledwo zipiący samochód. Najbardziej zdenerwowała mnie obsada bramki. Ok, niech Leszczyński jest powoływany na takie zgrupowania, niech się uczy, ale nie może być wystawiany w meczu towarzyskim, gdy na ławce siedzi dwóch goalkeeperów z Ekstraklasy! Przecież w chwili absencji kogoś z elity polskich bramkarzy najpierw wsadzimy rękę do worka Ekstraklasy, a nie I ligi. Leszczyński powinien najpierw zdobyć miejsce w kadrze Dorny, a potem pokazywać swoje umiejętności w pierwszej drużynie.

Podobały mi się słowa Dariusza Dziekanowskiego w studiu przed meczem na Polsat Sport. Zauważył, że Nawałka mógł spokojnie powołać większość piłkarzy z drużyny U-21 i sprawdzić ich przydatność przy starszych kolegach. Także PZPN mógł wynegocjować z m.in. Malagą zezwolenie na przyjazd Pawłowskiego. Niestety tak nie uczyniono, a szkoda, bo w następnych miesiącach szans na testowanie młodych piłkarzy nie będzie.

Czas na moje subiektywne oceny zawodników polskiej reprezentacji. Zacznijmy od pozytywów :)

PLUSY

Brzyski
Tomek pokazał, że mu się chciało. Najwidoczniej wolnego okresu nie przeleżał na kanapie i pracował w swoim zakresie. Biegał dużo, podawał celnie, więc zasłużył na bramkę. Powinien podziękować Teodorczykowi, że zmarnował 100000000000000000000% szansę, po czym on miał swoją i ją wykorzystał. Gol padł przy dużym udziale bramkarza Norwegii, z którym są większe jaja niż z Leszczyńskim, bo chłop ma już 34 lat, a dopiero zadebiutował w reprezentacji i na dodatek w meczu ligowców. Co gorsza puścił szmatę( albo uznał strzał obrońcy/pomocnika Legii za świetny i postanowił go przepuścić między palcami). Kto jak woli. Brzyski nie samym golem zasłużył na wysokie noty. Przez resztę pierwszej połowy próbował podwyższyć wynik, ale prawa noga nie jest jego najsilniejszą stroną i w rezultacie piłki dwa razy pozwiedzały trybuny stadionu. Natomiast jego nożyce były przepiękne, i gdyby nie przeszkoda w postaci norweskiego obrońcy i Teodorczyka, byłaby bramka typu stadiony świata. Druga część spotkania już trochę gorsza, jednak miał prawo odczuwać zmęczenie. Widzę w nim już od dłuższego czasu materiał na lewego obrońcę (zamiast Wawrzyniaka). Ciekawe czy podobnie myśli Nawałka?

Super kapitan
Wielu widzów przed telewizorami uśmiechnęło się, gdy ujrzeli wychodzącego Kubę z opaską kapitana. Cóż, takie zasady Nawałki. Ja też bym mu ją dał, bo rozegrał swoje, a w jakim stylu to już inna bajka. O jego postawie w tym śmiesznym meczu nie można powiedzieć ani jednego złego słowa i na brawa zasługuje akcja, po której padła druga bramka. W efektowny sposób wyrolował przeciwnego obrońcę (bodajże Ruuda) i zagrał do Kucharczyka. O grze w obronie za wiele nie można powiedzieć, bo rywale na cel upatrzyli sobie Bereszyńskiego i jego stroną próbowali penetrować nasze pole karne.

Wilusz
Nie oglądam za często I ligi, ale zapewne ten stoper za niedługo pojawi się w Ekstraklasie. Ma ciekawą historię. Trenował w Holandii, ale kontuzje uniemożliwiły mu debiut w Eredivisie, dlatego wrócił do Polski. W sobotę grał pewnie, ale dwa razy popełnił poważnie błędy, choć za całokształt można mu wybaczyć. Udanie zaasekurował bramkarza, gdy ten wyszedł przed pole karne i nie trafił czysto w piłkę oraz wygrywał wszystkie powietrzne pojedynki. Materiałem na kolegę Glika nie jest, mimo tego muszę przyznać, że selekcjoner ma oko do takich piłkarzy pokroju porządnego ligowca.

MINUSY

Bez komentarza
O Teodorczyku krótko. Bez formy, bez mózgu, bez niczego. Ostro, ale zasłużenie. On nie ma pięciu lat, aby nie strzelać z trzech metrów! Zamiast uderzać, uspokajał przez pół życia piłkę i na koniec strzelił wprost w bramkarza. Od tamtego momentu był nieobecny. Nie mieliśmy napastnika, co sędzia zdołał zauważyć, dlatego dał piłkarzowi Lecha czerwoną kartkę, aby się już dłużej nie kompromitował. Od Łukasza wymagałem więcej, bo przez pierwszą część sezonu wreszcie się rozstrzelał. Tym czasem zawiódł nie kibiców, lecz siebie i selekcjonera.

Leszczyński
Powołanie? Ok! Nauczy się czego podczas wspólnych treningów. Ale mecz? Przecież nie ma mowy, żeby w najbliższej przyszłości był pierwszym wyborem z polskich lig, jeżeli chodzi o bramkarzy. Sztab szkoleniowy zmarnował jedno spotkanie na sprawdzeniu gk, który na pewno nie zagra przez kolejne lata! Na całe szczęście młodzieżowiec z Dolcanu sam się skreślił dwoma sytuacjami. Najpierw miało miejsce jego nieudane wyjście do piłki z drugiej połowy (wyratował go Wilusz), a potem kopnięcie a'la Boruc, tylko dobrze, że piłka szła do boku. W obu sytuacjach naszym wybawcą był Bakenga, który najwidoczniej nie chciał zdobyć łatwych goli.

Wojskowy duet
Prawa strona zbudowana z Kucharczyka i Bereszyńskiego funkcjonowała źle. Głównie przez nich atakowali przeciwnicy, a obaj zanotowali parę strat, które mogły skończyć się fatalnie. Mały plus dla Kucharczyka za bramkę, bo przynajmniej popisał się większym kunsztem snajperskim niż Teodorczyk.

Nawałka
Za ciągłe promowanie swoich byłych piłkarzy.

Jeśli ten rok będzie dla nas kolejnym koszmarem, to wtedy przyznam słuszność takim zgrupowaniom, ponieważ przynajmniej nasza reprezentacja coś wygrywa. Pierwszy tegoroczny prawdziwy test dopiero ze Szkocją, która także jest w kryzysie. Liczę na uzdrowienie naszej linii defensywnej oraz Lewandowskiego...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz