czwartek, 13 grudnia 2012
Jesień za nami!
Za nami połowa sezonu 2012/2013 w T-Mobile Ekstraklasie. Liga od kilku lat jest wyrównana, a dodatkowo z roku na rok dźwiga swój poziom, z czego powinniśmy być dumni, bo jeszcze nie tak dawno temu nasza najwyższa klasa rozgrywkowa była bliżej nędzy. Ta runda udowodniła nam, że nareszcie jakaś drużyna jest na 100 procent przekonana o tym, że chce i może zdobyć tytuł. Teraz do 22 lutego drużyny mają czas na jak najlepsze przygotowanie się do finiszu rozrywek. Nam kibicom ten okres pozwala odpocząć od dopingowania i oglądania meczów.Możemy spokojnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski z tego co się działo przez ostatnie miesiące.
Wiele pytań
Z wielu pytań, które mi się nasuwają, najważniejszym jest: Czy Legia udowodni swoją siłę i na wiosnę przypieczętuje zdobycie mistrzostwa? Za plecami klubu ze stolicy też szykują się niezłe emocje. Na drugim biegunie Probierz musi przygotować tak zespół, aby awansować na 14 miejsce. To samo czeka ekipę z Bielska-Białej.Kto może zagrozić Legii w wyścigu po mistrzostwo Polski? Szanse ma m.in Górnik Zabrze, który posiada w swych szeregach młodego, ale znakomitego Milika oraz czarodzieja – Nakoulme. Tylko, że może ich już zabraknąć na mecz z Piastem Gliwice, a taka sytuacja odbije się dość wyraźnie na grze zabrzan. Także Polonia Warszawa i Lech Poznań kryją się tuż za plecami Wojskowych. Kolejną sprawą jest, czy “Upadła” Biała Gwiazda znów się wzniesie do góry. To samo tyczy się Niebieskich, których dopadł okropny kryzys. Wszystko to powoduje, że w środku tabeli też czeka na nas walka. Ruch od Lechii (6 miejsce) dzieli tylko 8 punktów, co w polskich realiach i przy 15 meczach stanowi małą różnicę.
Misja: Uciec z piekła
Choć liga jest mniej więcej wyrównana, ale już w tej chwili można w ciemno typować kto spadnie do I ligi. Podbeskidzie Bielsko-Biała i GKS Bełchatów są w tym sezonie tłem dla reszty drużyn. Do 14. miejsca obie ekipy tracą aż 9 punktów, a jak dalej będą z taką radością tracić punkty, to już można powoli się z nimi żegnać. Panowie w garniturach w Bełchatowie wezwali Michała Probierza, aby ten uratował ich klub. Probierz ma już spore doświadczenie w zgrywaniu superbohatera, który przybywa i ratuje drużynę przed spadkiem, ale tym razem może mieć ciężko. Problem chyba tkwi w piłkarzach, bo już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że gra Bełchatowian się poprawiła, gdy były trener Wisły Kraków objął drużynę. Jednakże jego drużynie cały czas brakuje tej przysłowiowej kropki nad i! GKS Bełchatów ostatnie mecze grał dobrze, stwarzał często zagrożenie pod bramką przeciwnika, a nawet zdobywał gola jako pierwszy. Mimo tego, nie utrzymywał dobrego wyniku do końca spotkania, a to owocowało najczęściej porażkami. Wina leży po stronie słabego przygotowania fizycznego, albo coś jest z psychiką grajków i po prostu za szybko cieszą się z wygranej. Sztuką nie jest wygrywać 1-0, ale utrzymać ten wynik lub go podwyższyć. A naprawdę szkoda Brunatnych, bo potrafią zagrać dobrą piłkę. Może powrót Kosowskiego mógłby coś poprawić. Myślę, że zbyt wcześnie go skreślono. Faktem jest, że nie spisywał się najlepiej, tylko gdyby zaufać jego doświadczeniu i popracować z nim bardziej na treningach, to wtedy znów okaże się bardziej pożyteczny.
Podbeskidzie też ma dość trudną sytuację. Nie potrafią wygrywać meczów, a nawet remisować. W porównaniu do GKS-u ich gra już nie jest tak skuteczna i ciekawa, a przyjście Jelenia nic nie dało. Irek przeżywa kryzys, a być może zbliża się schyłek jego kariery. Pomyśleć, że jeszcze rok temu grał w reprezentacji i był regularnie powoływany, a teraz nie potrafi dobrze zagrać w takim klubie i na takim poziomie? Zapewne zarząd Bielskiej drużyny oczekiwał czegoś więcej po nim. Prawdopodobnie w barwach Podbeskidzia już go nie zobaczymy. Raczej nic już nie pomoże drużynie z południa Polski i po dwóch sezonach nieobecności wróci ona do niższej klasy rozgrywkowej. Poprzedni sezon był chyba takim przypadkowym małym sukcesem. W ogóle ich gra mnie nie przekonuje aż tak, abym mógł im wierzyć, że jeszcze wywalczą utrzymanie. Już bardziej ufam GKS-owi.
Niebieski kryzys
Ubiegły sezon zakończył się dla drużyny Ruchu wspaniale – zdobycie wicemistrzostwa Polski i finał Pucharu Polski. Ale teraz jest naprawdę fatalnie – po rundzie jesiennej tylko 15 punktów. Chyba wszyscy oczekiwali czegoś więcej po tak wyśmienitej grze w poprzednim sezonie, a zbyt dużych strat w czasie okienka transferowego Ruch nie odnotował. Jednak jak widać wystarczyła utrata Grodzickiego, a obrońcy od razu zapomnieli jak grać. Nic nie dał powrót Sadloka, u którego widać, że się zatrzymał, a wręcz uwstecznił. Transferu Sultesa również nie można na razie zaliczyć do udanych. Chłopak nic nowego nie wniósł do drużyny, a w dodatku szybko nabawił się kontuzji. Niebiescy spisywali się tragicznie i dorobek 15 punktów można uznać jako klęskę, a z takim składem i trenerem powinno być o wiele lepiej. Wątpię, że odejście W. Fornalika było powodem dzisiejszych kłopotów, bo jego brat wiedział znakomicie jak i trenować oraz jak Ruch miał grać. Jacek Zieliński to nie amator i potrafi zrobić cuda z drużyną, nie wierzę żeby to on przeszkadza drużynie. Ba! Od razu po jego przyjściu Ruch zaczął grać prawdziwą piłkę ,ale kontuzja Piecha przywróciła nieład. Dodatkowo bardziej boli mnie taka słaba dyspozycja chorzowskiej drużyny, bo nie ukrywam, że jestem jej kibicem. Tylko gdzie leży problem? Według mnie przyczynami kryzysu są trzy czynniki: koszmarna defensywa, plaga kontuzji i nieudane transfery. Już na pierwszym planie widać, że Grodzicki rządził i dzielił w obronie. To on był głównym dowódcą linii defensywnej. Odszedł i od razu wszystko się posypało. Szyndrowski, Djokić, Stawarczyk popełniali dziecinne błędy, a przecież są tak doświadczeni. Przecież nie urodzili się wczoraj i nie wychodzili na boisko pierwszy raz w życiu. Także Sadlok nie zaprezentował się z dobrej strony, a jego talent można uznać za historię. W tym sezonie również wyszły na światło dzienne błędy Waldemara Fornalika z poprzedniego sezonu. Otóż grał cały czas praktycznie tą samą jedenastką, a dziś, gdy przyszła plaga kontuzji u kilku piłkarzy z podstawowego składu, rezerwowi nie radzili sobie najlepiej. Zieńczuk kreował wiele akcji, a dodatkowo jego stałe fragmenty są zgrozą dla bramkarzy. Piecha nie było przez kilka tygodni i już skuteczność spadła. Także jak wrócił i był bez formy, to dalej nikt inny nie chciał przejąć odpowiedzialności za strzelanie bramek. O nieudanych transferach było już wcześniej. Sadlok i Sultes na razie bardziej szkodzą drużynie, niż przynoszą pożytku. Mam cichą nadzieję, że Sultes po kontuzji powróci w wielkim stylu, ale co do Sadloka to mam mieszane uczucia. Moja recepta na kryzys: sprzedaż Piecha w czasie zimy lub po sezonie, pieniądze otrzymane z tego transferu przeznaczyć na dobrego defensora, zatrzymać Jankowskiego i spróbować z niego i Kuświka stworzyć duet na podobiznę Piech-Jankowski z poprzedniego sezonu. Zieliński ma dużo do roboty, ale liczę na jego wielkie doświadczenie i umiejętności, bo wiem, że mu zależy na tej drużynie.
Czarne konie
Sensacją rundy trzeba nazwać grę Polonii Warszawy i Górnika Zabrze. W obu klubach trenerzy odwalają znakomitą robotę. Jednak bardziej zachwyca mnie dyspozycja Czarnych Koszul, bo wiemy jakie problemy miała ta drużyna w przerwie między sezonowej. Zawirowania w sprawie sprzedaży klubu przez Wojciechowskiego i przejęcie go przez Króla, spowodowały odejście kilku ważnych piłkarzy oraz krótszy czas przygotowawczy. Wielu ekspertów widziało miejsce Polonii tylko na dnie tabeli, ale Stokowiec zdziałał cuda wraz ze swą odmłodzoną ekipą. Uzupełnił braki kadrowe młodymi piłkarzami z drugiej drużyny i to zaprocentowało. Gra Czarnych Koszul w tej rundzie jest znakomitym przykładem na to, że czasem lepiej zaufać młodzieży, niż kupować jakiś bezużytecznych obcokrajowców czy “dziadków”. Król wykupił karty zawodnicze Dwaliszwiliego i Wszołka, którzy mają znakomity sezon. Powstała silna drużyna, gdzie oprócz wcześniej wymienionych piłkarzy, o sile zespołu decydują m.in.: Injac, Kiełb, Teodorczyk, Todorowski itd. Jest to bardzo wyważona drużyna, w której nie ma podziału na słabsze i silniejsze formacje, ale to i tak atak przoduje. No chyba jedynym problemem Stokowca była pozycja bramkarza. Przez kontuzje Przyrowskiego, na szybko został ściągnięty Pawełek, ale on nie należy do elity polskich goalkeeperów i szybko zdołał być winowajcom kilku niepotrzebnych straconych bramek. Przyrowski się szybko wyleczył i wszystko jest uregulowane, a Sebastian zostanie do końca sezonu podstawowym bramkarzem. Jedno jest pewne, że kibice Polonii mogą się naprawdę cieszyć, bo końcówka tej rundy najgorsza nie była. Obawiano się, że braki w przygotowaniu fizycznym objawią się na końcu listopada, ale aż tak bardzo to nie było widocznie, jeśli w ogóle krótszy czas przygotowawczy się odbił na piłkarzach. Runda jesienna była udana dla klubu ze stolicy, ale jak będzie na wiosnę? Już się mówi o odejściu Dwaliszwiliego, a zainteresowanie Wszołkiem także jest wysokie. Kilku innych grajków również jest obserwowanych przez potencjalnych nowych pracodawców. Jak wiadomo Gruzin wnosi bardzo dużo do ataku Polonii Warszawy, a jego brak będzie zauważalny. Zapewne Ireneusz Król chciałby coś zarobić, a okazja sprzedaży za dobrą cenę jednego czy dwóch piłkarzy, jest pociągająca. Zobaczymy czy prezes da się wkręcić w wir zimowej wysprzedaży. Oczekuje od niego, że jak już zamierza sprzedać kogoś, to uzupełni skład czymś także wartościowym, bo jego klub może się podobać, przynajmniej po tych 15 meczach.
Górnik Zabrze także robi furorę w tym sezonie. Jeszcze kilka lat temu byli w I lidze, a teraz mają rzeczywiste szanse walczyć o dobre miejsce na koniec tej edycji Ekstraklasy. Nakoulma i Milik stoją na czele tej Zabrzańskiej lokomotywy, która jest blisko Legii. Zabrzan od lidera dzielą tylko 5 pkt, tyle samo Polonię. Górnik ma w swych szeregach naprawdę silny zespół, a Nawałka wie jak nimi rządzić. Głównymi aktorami tego teatru są: Milik, Nakoulma i Skorupski, ale nie wolno zapominać o innych piłkarzach, którzy są pomijani w mediach. Danch z funkcji kapitana wywiązuje się znakomicie, Kwiek dobrze gra w pomocy, a defensorzy to zgrany i solidny zespół. Udowadnia to bilans bramek – tylko 11 straconych, co pokazuje, że to KSG ma najlepszą defensywę w lidze. Choć jestem kibicem Ruchu, ale i tak cieszę się, że w tym sezonie Górnik przejął pałeczkę i kolejny śląski zespół odnosi dobre wyniki. Życzę im nawet europejskich pucharów, ale rzeczywistość jest bardziej brutalna. Górnika może czekać kryzys jak w Chorzowie, ale z innego powodu. Klub ten potrzebuje pieniędzy, a teraz ma wyśmienitą okazję do dużego zarobku. Na Milika ma już ochotę kilka o wiele lepszych drużyn, tak samo ja na Nakoulme. Oni obaj są głównymi postaciami w taktyce trenera Nawałki. gdyby nie wyśmienita dyspozycja zawodnika z Burkina Faso, to Górnik wielu goli by nie strzelił, nawet przy nieziemskiej formie Milika. Klub z Zabrza potrzebuje kasy i zapewne prezes zgodzi się szybko na transfer tych obu piłkarzy. Nie mówię, że w czasie tej zimy, ale pewnie Nakoulma odejdzie po tym sezonie. Nie wiadomo jeszcze jak może być z Milikiem, bo wiele osób ostrzega go, aby zdobył więcej doświadczenia w drużynie ze Śląska, a z przeprowadzką poczekał z dwa lata. Ale jego wielkie ego (doświadczyli go już dziennikarze portalu Weszło!) może zwyciężyć i jak dostanie super okazje to sam zachęci zarząd w sprawie zatwierdzenia transferu swej osoby. Skorupskiego też kilku trenerów widzi w bramkach swoich drużyn, a on chciałby się sprawdzić w lepszej drużynie. Na pewno na pierwszym miejscu jest u Adama Nawałki utrzymanie swych najlepszych piłkarzy, przynajmniej do końca sezonu. Czy się uda? Zobaczymy, ale myślę, że dadzą radę jeszcze nieźle namieszać w drugiej połowie bieżących rozgrywek.
Upadła Gwiazda?
Prowadzona przez wiele lat idiotyczna polityka transferowa, spowodowała że Wisła Kraków w tej chwili prezentuje dno. Klub ten udowadnia, że siła na papierku nie przenosi się bezpośrednio na murawę. Tą drużynę trudno zrozumieć, bo tak naprawdę nie wiadomo co jest przyczyną ich problemów. Jeszcze kilka lat temu trwała ich hegemonia, a od czasu ostatniego mistrzostwa ich skład się bardzo nie zmienił. Dalej w swych szeregach mają Meliksona, Ilieva, Genkowa, Wilka, Pereikę, Gargułę, Sobolewskiego – ale ich gra nie przypomina perfekcji. Przez Wisłę przeszło wielu dobrych trenerów, a więc jedynym winowajcom chyba są sami piłkarze. Wkład w grę, którą wnoszą cudzoziemcy jest coraz mniejszy. To nie są ci sami piłkarze co dwa, trzy lata temu! Oni w tej chwili nadają się do I ligi. Przecież dwa lata temu była mowa o zaproponowaniu Meliksonowi gry w reprezentacji Polski! Swą grą czarował wielu, ale najwidoczniej zastał w miejscu jak i cała Wisła. Wygląda jakby krakowski klub zatrzymał się w rozwoju, gdy przyszedł okres w którym poziom Ekstraklasy poszedł najbardziej w górę. Klub ten można porównać do Polski komunistycznej – Zachód się rozwijał, a Polska stała w tyle wraz z całą resztą radzieckich państw. Niestety taka jest brutalna prawa, że Wisła nie zauważyła postępu polskiej piłki i nadal chyba wierzy, że wystarczy mieć braci Brożków i można wygrać ligę, choć ich nie ma. Dopiero teraz zarząd Białej Gwiazdy dostrzegł to, że obcokrajowiec nie jest lekarstwem an wszystko, podczas gdy m.in. Legia czy Lech, zareagowały wcześniej i zmieniły swój styl prowadzenia drużyny. Choć nadal obcokrajowcy odgrywają (odgrywali niedawno) tam znaczące rolę, ale takich zawodników ściągają już rozsądnie, a jak trenerzy mają problemy z daną pozycją to ufają młodzieży. Ten etap dopiero czeka Wisłę Kraków, a wrócą do gry jeśli wezmą się bardziej za swą szkółkę i dadzą więcej szans juniorom oraz pozbędą się niepotrzebnych (głównie niepolskich) graczy, tym samym zdobywając fundusze na naprawdę pożyteczne zakupy. No chyba, ze dalej wolą mieć takich piłkarzy jakich mają i topić się “we Wiśle”. Myślę, że w następnej rundzie będą tylko tłem do rozgrywek i miejsce na granicy górnej i dolnej połówki tabeli to u nich max. Wisło: lata, gdzie problem rozwiązywano obcokrajowcem, zniknęły!
Walka o tytuł
Po tej rundzie najpoważniejszymi kandydatami do mistrzostwa są Lech Poznań i Legia Warszawa. Jedynie może im zagrozić Górnik i Polonia, ale w czasie zimy mogą ich czekać roszady w składzie. Legii i Kolejorzowi to nie grozi. Oba kluby zareagowały wcześniej niż Wisła i szybciej zauważyły, że piłkarze za granicy nie są sposobem na kłopoty. Legioniści zaufali młodszemu pokoleniu, a to z połączeniem doświadczonych i bardzo dobrych piłkarzy dało wyczekiwany efekt. Już w poprzednim sezonie Wojskowi mogli zdobyć mistrzostwo, ale jak to bywa w piłce, zawalili kilka ważnych meczów i to Śląsk się cieszył. Jednak chcą się odkuć i mają wystarczającą silną ekipę, aby osiągnąć szczyt. Z przodu mają Ljuboję, dla którego ta jesień była chyba najlepszym okresem w Legii. Radović kreuje akcje i dobrze współpracuje ze swym serbskim kolegą. Kuciak wraz z Żewłakowem, Jędrzejczykiem, Wawrzyniakiem także nie dawali zbyt często strzelić sobie bramek. Legia ma wszędzie dobrych zawodników, ale cechą charakterystyczną ich potęgi jest pomoc. Klub ze stolicy posiada w tej chwili najlepszą linię pomocy w Ekstraklasie. Z takim wspomaganiem Ljuboja może liczyć na dogodne sytuacje. W swej szeregach legioniści mają objawienie jesieni, czyli Koseckiego. Chłopak szczególnie pod koniec rundy rozkręcił się. Jak utrzyma swój wysoki poziom przez kolejne sezony, to będzie silnym punktem w polskiej reprezentacji. W aktualnym klubie może pograć jeszcze z 2 sezony, a następnie mógłby się wybrać za granicę, by dobić do najwyższego stanu swych umiejętności. Ale nie możemy zapominać o innych piłkarzach z tej formacji. Gol, Wolski, Furman ta trójka jest też bardzo interesująca. Gdy Wolski jest w pełni formy, to dla mnie jego miejsce jest w pierwszej 11 reprezentacji w najważniejszych meczach. Gol i Furman mają mniejszy talent, ale spokojnie znajdzie się dla nich miejsce na ławce drużyny narodowej. Największą robotę chyba odwala od pewnego czasu wcześniej wymieniony Radović. Jego strata kosztowałaby dużo Legię. Wnosi wiele pożytecznego do gry, a jego wartość wciąż rośnie. Bardzo dobrze poradziła sobie władza warszawskiej drużyny ze stratą Rybusa. Szkoda tylko Saganowskiego, który przeżywał drugą młodość. Miejmy nadzieję, ze powróci jeszcze do gry. Legia Warszawa jest w tej chwili pretendent numer jeden. Zaryzykuje stwierdzeniem, że w obecnym składzie ma szanse na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów! To nie są żadne głupie wizje, ale na serio ci piłkarze grając razem mają ambicje, aby tego dokonać. Wreszcie po tylu latach znów może będziemy oglądać we wtorki i środy polską drużynę. Owszem szansa jest duża, ale najpierw trzeba zostać mistrzem. Zostało jeszcze kolejne 15 meczów, a za plecami jest kilka drużyn w tym Lech Poznań.
Gra Kolejorza może się nie podobać, ale najważniejsze, że jest skuteczna. Mają też wielu cudzoziemców, którzy biorą jednak udział w zwycięstwach. Bólem głowy Rumaka jest na pewno atak. Rudniew (czy kto jak woli – Rundevs) odszedł, a to on był odpowiedzialny za to, by Lech miał jak najwięcej strzelonych goli. Zostali Ubiparip, Ślusarski, ale to nie jest ten poziom. Raz na jakiś czas strzelą, bo muszą. Jest jeszcze Reiss, tylko że on został przygarnięty tak dla okazania szacunku wobec jego osoby i aby zakończył karierę właśnie w Lechu. Teraz poznański klub ma szanse na znalezienie dobrego atakującego, bo będzie miał otwarte okienko transferowe, a że najuboższy nie jest, więc może pozwolić sobie na większe szaleństwo. Wracając do gry Lecha. Miał on mecze nudne, w którym nie błyszczał, ale zawsze jakoś wturlał tą piłkę do siatki. Po prostu ich gra może nie zachwycać i nawet nudzić, ale są skuteczni i to jest najważniejsze. Rumak ma czas wraz z zawodnikami na poprawę wielu elementów. Jeszcze gdyby zakupili dobrego napastnika to na nowo mogą zagrozić Legii w walce o tytuł. Aktualnie jednak Wojskowi pokazali swą siłę, pokonując 3-1 poznaniaków. W tym meczu widać było jak mocno jest widoczny brak Arboledy w obronie. Lech do pewnego czasu miał najmniej straconych bramek, ale w ostatnich jesiennych meczach coś się zepsuło w defensywie. Ja typuje drugie miejsce dla Lecha, ale chciałbym aby się jak najbardziej przybliżyli do lidera i pomęczyli ich do końca sezonu, bo tak utrzyma się na dłużej wysoki poziom.
Co z resztą?
Inne kluby jakoś się nie wyróżniły za bardzo, a ich miejscem będzie najprawdopodobniej środek tabeli, tak jak teraz. Oczywiście ich głównym zadaniem zostanie kradzież punktów czołówce i nieumożliwienie odrobienia strat drużynom zagrożonych spadkiem. Możliwość dołączenia do walki o tytuł ma chyba jedynie Śląsk (obrońca tytułu), ale piłkarze z Wrocławia przeplatają dobre mecze ze słabszymi, a główną robotę nadal odgrywa Mila. Aby zdobyć tytuł, musi się wydarzyć prawdziwa katastrofa na przodzie ligi. Sądzę, że Śląsk eliminacjami do europejskich pucharów udowodnił, że zdobycie przez nich mistrzostwa Polski był tylko przypadkiem i jednorazowym wyskokiem. Owszem obrońca tytułu ma silny skład, ale nie na tyle żeby po raz drugi z rzędu wygrać ligę. Starać mogą się o niższe miejsca na podium, bo to jedynie różnica 3 punktów, a nie wiadomo jak spiszą się pozostałe trzy drużyny, które wyprzedzają Śląsk. Więc mają i tak o co walczyć.
Natomiast Widzew zaskoczył wszystkich na początku sezonu. Myślałem, że pociągną to dalej, ale się zawiodłem. Coś się popsuło w łódzkiej maszynie i co było bliżej końca rundy, tym osiągali co raz gorsze wyniki. Aktualne miejsce zajmują tylko dzięki dobremu początkowi sezonu, a wiosna kolorowa dla nich może już nie być i wtedy Widzew jeszcze bardziej powędruje w dół tabeli.
O reszcie drużyn trudno się wypowiedzieć. Na pewno dużym zaskoczeniem jest gra Pogoni Szczecin, która zaliczyła kilka dość dobrych występów i kreuje się tam silna drużyna. Może w następnym sezonie będzie pierwsza szóstka?
Runda wiosenna przedstawia się dość ciekawie, a wszystko może zakończyć się wspaniałym zwycięstwem Legii Warszawa. A może jednak zagrozi jej Lech Poznań lub ktoś z dalszych miejsc? Wszystko okaże się w maju 2013 roku, a nam zostaje jedynie czekać do lutego i obserwować poczynania przygotowawcze wszystkich drużyn.
środa, 5 grudnia 2012
Grzechy wychodzą na jaw
Po wyborze Zbigniewa Bońka na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej wszyscy oczekują, że w naszej piłce wreszcie będzie dobrze. Jednak to co zastał nowy szef po Lacie i Kręcinie, przekracza granice absurdu. Jego zarząd otwiera kolejne szuflady i znajduje co raz ciekawsze umowy, które co raz bardziej pogrążają poprzedników. Czy były piłkarz Juventusu Turyn i reprezentacji Polski da radę zaprowadzić porządek i normalność?
To już jest pewne, że Boniek będzie potrzebował dwóch kadencji, aby zrobić to co zamierzał. Z ostatnich doniesień, wynika że okres jego urzędowania będzie najprawdopodobniej podzielone na dwa etapy – sprzątanie brudów poprzednika i zmiany w polskiej piłce. Ten pierwszy może sporo kosztować – pieniędzy, czasu i nerwów. Prezes PZPN zamiast poświęcać się całkowicie na rzecz piłki nożnej, będzie musiał chodzić po kolejnych adwokatach, sądach i rozmawiać z prezesami firm, z którymi zostały podpisane bezsensowne kontrakty i inne dokumenty. Dobrym przykładem jest niedawno odkryta umowa na usługi transportowe podpisana przez PZPN z Akademią Sportową, której prezesem był Władysław Żmuda, a sponsorem Grzegorz Kulikowski. Teraz drugi z wymienionych chce odzyskania pieniędzy, których PZPN mu nie wypłacił oraz uważa, że sposób w jaki umowa została mu wypowiedziana jest niezgodna z prawem. Kulikowski już nawet grozi Bońkowi sądem!
O co w ogóle chodzi? PZPN za Laty podpisał umowę na usługi transportowe z akademią Żmudy i Kulikowskiego. Warto zaznaczyć, że Władysław Żmuda został w 2009 roku trenerem reprezentacji Polski do lat 16, a Kulikowski sponsorował kampanie wyborczą Grzegorza Laty, gdy ten ubiegał się o fotel prezesa. W czasie negocjacji w 2009 roku, były to bliskie osoby dla byłego prezesa. Umowa zobowiązała akademię do przewozu m.in. wszystkich reprezentacji Polski (seniorzy, U-21 itd.). Ktoś powie, że nic nie ma w tym złego. Tylko, że haczyk tkwi w kilku punktach tej umowy. Za jeden miesiąc PZPN miał płacić 75 tysięcy złotych, co i tak dla wielu jest za dużo. Najbardziej absurdalnym podpunktem jest zaś okres wypowiedzenia, który został umieszczony w tym porozumieniu. Współpraca między Latą i Kulikowskim została zawarta na czas nieokreślony, ale z okresem wypowiedzenia liczonym od końca roku kalendarzowego w którym została zerwana. Czas tegoż wypowiedzenia to 36 miesięcy! Współpraca została przerwana wiosną tego roku, po tak zwanej aferze taśmowej. W związku z tym, okres trwania tego wymówienia zacznie się dopiero 31 grudnia 2012 roku, a zakończy się trzy kata później – 31 grudnia 2015!
Kulikowski dodatkowo uważa, że kontrakt ten został nieprawidłowo zerwany i sprawę chce zakończyć w sądzie. Do nowych władz wysłał pismo, w którym opisał całą sytuację oraz jakie koszta może ponieść Polski Związek Piłki Nożnej. Zaproponował Bońkowi trzy rozwiązania: Akademia Sportu zostanie przywrócona jako główny przewoźnik do końca umowy, PZPN płaci odszkodowanie w wysokości do 2 mln złotych za zerwanie umowy albo spór zostanie rozstrzygnięty w sądzie. W tym samym liście Kulikowski zaprezentował dość dokładnie wszystkie wyliczenia i przedstawił, ile w sumie PZPN może zapłacić jak ta sprawa wejdzie an drogę sądową. Z jego wyliczeń wychodzi, że Boniek będzie musiał wydać 3 mln złotych ze związkowej kasy! Na tą sumę składają się: wynajem autokarów u innych przewoźników do końca 2015 roku, wydatki na prawników itp. oraz możliwa kara, gdy wynik sprawy, będzie korzystny dla oskarżyciela. Boniek stwierdził, że nie chce płacić. Możliwe, że w najbliższym czasie odbędzie się spotkanie prawników obu stron, mające znaleźć jakiś kompromis. W tej chwili przewagę ma jednak Kulikowski, który może łatwo zdobyć grubą kasę. Chyba nie tak nowy prezes wyobrażał sobie początek kadencji.
Ta sytuacja tylko utwierdza nas w przekonaniu, że PZPN za czasów Laty to był jeden wielki kabaret. Jak w tej chwili ma skutecznie pracować nowy zarząd, jeśli musi wydawać pieniądze i tracić czas na takie kwestie? Może warto pomyśleć nad tym, aby sprawami poprzedniego związku zajęło się CBA? Strach się bać ile jeszcze “niespodzianek” czeka na obecne władze. Nadal przecież nie rozwiązano zamiesznia wokół Klubu Kibica, którego wielkim przeciwnikiem był obecny prezes. On sam chciałby go rozwiązać , ale na razie chyba mu się nie uda. Dobrze przynajmniej, ze ta organizacja należy już w całości do krajowej federacji. Tylko, że to kosztowało, co dla mnie jest absurdem. PZPN aby mieć pełne prawo do tej instytucji, musiał klub wykupić, dokonał tego jeszcze zarząd poprzedniej kadencji. Według mnie takim klubem powinien się do razu opiekować i zarządzać związek, a nie prywatna firma, którą też wybraną w jakiś dziwny sposób. Dzisiejszy prezes nic nie może w tej chwili zrobić. Jedynie co może, to ulepszyć niezrozumiały system działania tej instytucji. Członkowie musieli uregulować opłatę w wysokości 32 złotych, a w dodatku zapłacić za bilet. Plusem jest przywilej pierwszeństwa do miejscówki, tyle że to nie podoba się pozostałym kibicom. Zaskakujące jest też dla mnie, że byli wielokrotni reprezentanci Polski, nie mają darmowego członkostwa w tym klubie. W ogóle po co taki klub? Jak ktoś chce na prawdę być na wszystkich meczach reprezentacji, to i tak by kupił ten bilet.
Kolejne zagadnienie dotyczy nowej siedziby Polskiego Związku Piłki Nożnej. Projekt i inne rzeczy związane z tym budynkiem zostały załatwione już przez zespół Laty. Ale taka inicjatywa miała bardzo dużo kosztować i dlatego Boniek nie zgadza się z tym pomysłem. On sam chce, aby nowa siedziba związku mieściła się przy Stadionie Narodowym, który należy do NCS-u. Już podobno wybrano miejsce, gdzie piłkarska centrala miałaby się przenieść. Tylko, że jeśli obecny zarząd zgodzi się na taki krok, to musi liczyć się z następnymi wydatkami na odszkodowania dla firm, które miały uczestniczyć w poprzednim planie budowy nowego “domu” PZPN-u. Zapewne będzie to kwota w wysokości kilku milionów złotych. Jednak patrząc na to, że postawienie tego budynku, który chciał mieć Lato mogła kosztować o kilkadziesiąt razy więcej, to lepiej zapłacić te odszkodowania. Podobno zarząd już ma kosztorys nowego projektu, na którym więcej można zaoszczędzić, więc wszystko schodzi na dobry tor, jeśli chodzi o tą sprawę.
Jestem w 100 procentach pewny, że dziwaczne umowy, podobne do tej z akademią Żmudy, gdzieś jeszcze zalegają w szufladach i schowkach PZPN-u. Boniek twierdzi wprost, że jest tam tylko bałagan. No i niestety jest to prawdą, a on sam musi robić za sprzątaczkę. Tylko ile jeszcze zapłacić będzie musiała nasza polska piłka nożna, za nieudolne rządy Laty i Kręciny? To co oni zrobili nadaje się bardzo dobrze na film komediowy, który mógłby się stać wielkim hitem. I na co to było Lacie? Z szanowanego człowieka, zmienił się w pośmiewisko i złodzieja. Tak marzyliśmy, że po wyborze Bońka szybko zapomnimy o tym co było przedtem. Myliliśmy się i tak naprawdę teraz dopiero poznamy prawdziwe grzechy poprzednich władz. Za niedługo być może wszystkim zajmą się odpowiednie służby, a kilka osób trafi do więzienia. No niestety, PZPN wcześniej był podobny do polskiej polityki (burdel i syf). Pozostaje nam jedynie wierzyć w to, że Zbigniew Boniek wraz z swoim zespołem będą czymś na wzór Jezusa Chrystusa, i że “zbawią” polską piłkę nożną.
To już jest pewne, że Boniek będzie potrzebował dwóch kadencji, aby zrobić to co zamierzał. Z ostatnich doniesień, wynika że okres jego urzędowania będzie najprawdopodobniej podzielone na dwa etapy – sprzątanie brudów poprzednika i zmiany w polskiej piłce. Ten pierwszy może sporo kosztować – pieniędzy, czasu i nerwów. Prezes PZPN zamiast poświęcać się całkowicie na rzecz piłki nożnej, będzie musiał chodzić po kolejnych adwokatach, sądach i rozmawiać z prezesami firm, z którymi zostały podpisane bezsensowne kontrakty i inne dokumenty. Dobrym przykładem jest niedawno odkryta umowa na usługi transportowe podpisana przez PZPN z Akademią Sportową, której prezesem był Władysław Żmuda, a sponsorem Grzegorz Kulikowski. Teraz drugi z wymienionych chce odzyskania pieniędzy, których PZPN mu nie wypłacił oraz uważa, że sposób w jaki umowa została mu wypowiedziana jest niezgodna z prawem. Kulikowski już nawet grozi Bońkowi sądem!
O co w ogóle chodzi? PZPN za Laty podpisał umowę na usługi transportowe z akademią Żmudy i Kulikowskiego. Warto zaznaczyć, że Władysław Żmuda został w 2009 roku trenerem reprezentacji Polski do lat 16, a Kulikowski sponsorował kampanie wyborczą Grzegorza Laty, gdy ten ubiegał się o fotel prezesa. W czasie negocjacji w 2009 roku, były to bliskie osoby dla byłego prezesa. Umowa zobowiązała akademię do przewozu m.in. wszystkich reprezentacji Polski (seniorzy, U-21 itd.). Ktoś powie, że nic nie ma w tym złego. Tylko, że haczyk tkwi w kilku punktach tej umowy. Za jeden miesiąc PZPN miał płacić 75 tysięcy złotych, co i tak dla wielu jest za dużo. Najbardziej absurdalnym podpunktem jest zaś okres wypowiedzenia, który został umieszczony w tym porozumieniu. Współpraca między Latą i Kulikowskim została zawarta na czas nieokreślony, ale z okresem wypowiedzenia liczonym od końca roku kalendarzowego w którym została zerwana. Czas tegoż wypowiedzenia to 36 miesięcy! Współpraca została przerwana wiosną tego roku, po tak zwanej aferze taśmowej. W związku z tym, okres trwania tego wymówienia zacznie się dopiero 31 grudnia 2012 roku, a zakończy się trzy kata później – 31 grudnia 2015!
Kulikowski dodatkowo uważa, że kontrakt ten został nieprawidłowo zerwany i sprawę chce zakończyć w sądzie. Do nowych władz wysłał pismo, w którym opisał całą sytuację oraz jakie koszta może ponieść Polski Związek Piłki Nożnej. Zaproponował Bońkowi trzy rozwiązania: Akademia Sportu zostanie przywrócona jako główny przewoźnik do końca umowy, PZPN płaci odszkodowanie w wysokości do 2 mln złotych za zerwanie umowy albo spór zostanie rozstrzygnięty w sądzie. W tym samym liście Kulikowski zaprezentował dość dokładnie wszystkie wyliczenia i przedstawił, ile w sumie PZPN może zapłacić jak ta sprawa wejdzie an drogę sądową. Z jego wyliczeń wychodzi, że Boniek będzie musiał wydać 3 mln złotych ze związkowej kasy! Na tą sumę składają się: wynajem autokarów u innych przewoźników do końca 2015 roku, wydatki na prawników itp. oraz możliwa kara, gdy wynik sprawy, będzie korzystny dla oskarżyciela. Boniek stwierdził, że nie chce płacić. Możliwe, że w najbliższym czasie odbędzie się spotkanie prawników obu stron, mające znaleźć jakiś kompromis. W tej chwili przewagę ma jednak Kulikowski, który może łatwo zdobyć grubą kasę. Chyba nie tak nowy prezes wyobrażał sobie początek kadencji.
Ta sytuacja tylko utwierdza nas w przekonaniu, że PZPN za czasów Laty to był jeden wielki kabaret. Jak w tej chwili ma skutecznie pracować nowy zarząd, jeśli musi wydawać pieniądze i tracić czas na takie kwestie? Może warto pomyśleć nad tym, aby sprawami poprzedniego związku zajęło się CBA? Strach się bać ile jeszcze “niespodzianek” czeka na obecne władze. Nadal przecież nie rozwiązano zamiesznia wokół Klubu Kibica, którego wielkim przeciwnikiem był obecny prezes. On sam chciałby go rozwiązać , ale na razie chyba mu się nie uda. Dobrze przynajmniej, ze ta organizacja należy już w całości do krajowej federacji. Tylko, że to kosztowało, co dla mnie jest absurdem. PZPN aby mieć pełne prawo do tej instytucji, musiał klub wykupić, dokonał tego jeszcze zarząd poprzedniej kadencji. Według mnie takim klubem powinien się do razu opiekować i zarządzać związek, a nie prywatna firma, którą też wybraną w jakiś dziwny sposób. Dzisiejszy prezes nic nie może w tej chwili zrobić. Jedynie co może, to ulepszyć niezrozumiały system działania tej instytucji. Członkowie musieli uregulować opłatę w wysokości 32 złotych, a w dodatku zapłacić za bilet. Plusem jest przywilej pierwszeństwa do miejscówki, tyle że to nie podoba się pozostałym kibicom. Zaskakujące jest też dla mnie, że byli wielokrotni reprezentanci Polski, nie mają darmowego członkostwa w tym klubie. W ogóle po co taki klub? Jak ktoś chce na prawdę być na wszystkich meczach reprezentacji, to i tak by kupił ten bilet.
Kolejne zagadnienie dotyczy nowej siedziby Polskiego Związku Piłki Nożnej. Projekt i inne rzeczy związane z tym budynkiem zostały załatwione już przez zespół Laty. Ale taka inicjatywa miała bardzo dużo kosztować i dlatego Boniek nie zgadza się z tym pomysłem. On sam chce, aby nowa siedziba związku mieściła się przy Stadionie Narodowym, który należy do NCS-u. Już podobno wybrano miejsce, gdzie piłkarska centrala miałaby się przenieść. Tylko, że jeśli obecny zarząd zgodzi się na taki krok, to musi liczyć się z następnymi wydatkami na odszkodowania dla firm, które miały uczestniczyć w poprzednim planie budowy nowego “domu” PZPN-u. Zapewne będzie to kwota w wysokości kilku milionów złotych. Jednak patrząc na to, że postawienie tego budynku, który chciał mieć Lato mogła kosztować o kilkadziesiąt razy więcej, to lepiej zapłacić te odszkodowania. Podobno zarząd już ma kosztorys nowego projektu, na którym więcej można zaoszczędzić, więc wszystko schodzi na dobry tor, jeśli chodzi o tą sprawę.
Jestem w 100 procentach pewny, że dziwaczne umowy, podobne do tej z akademią Żmudy, gdzieś jeszcze zalegają w szufladach i schowkach PZPN-u. Boniek twierdzi wprost, że jest tam tylko bałagan. No i niestety jest to prawdą, a on sam musi robić za sprzątaczkę. Tylko ile jeszcze zapłacić będzie musiała nasza polska piłka nożna, za nieudolne rządy Laty i Kręciny? To co oni zrobili nadaje się bardzo dobrze na film komediowy, który mógłby się stać wielkim hitem. I na co to było Lacie? Z szanowanego człowieka, zmienił się w pośmiewisko i złodzieja. Tak marzyliśmy, że po wyborze Bońka szybko zapomnimy o tym co było przedtem. Myliliśmy się i tak naprawdę teraz dopiero poznamy prawdziwe grzechy poprzednich władz. Za niedługo być może wszystkim zajmą się odpowiednie służby, a kilka osób trafi do więzienia. No niestety, PZPN wcześniej był podobny do polskiej polityki (burdel i syf). Pozostaje nam jedynie wierzyć w to, że Zbigniew Boniek wraz z swoim zespołem będą czymś na wzór Jezusa Chrystusa, i że “zbawią” polską piłkę nożną.
niedziela, 2 grudnia 2012
I! Inde! Independencia!
W Polsce czasami mowa jest o konflikcie między Polakami, a Ślązakami, których pewna część chciałaby autonomii lub nawet niepodległości. W Hiszpanii istnieje konflikt taki sam, ale bardziej poważniejszy. Mowa o Katalonii, która od wielu lat stara się o secesję. Ten autonomiczny region hiszpański mówi wprost, że nie jest Hiszpanią. Konflikt zawsze zaostrza się w czasie Gran Derbi. Przecież jest to pojedynek pomiędzy największym klubem ze stolicy państwa, a Dumą KATALONII! Teraz ten region na półwyspie Iberyjskim jest bliżej osiągnięcia celu. Co jeśli kiedyś wszystko dojdzie do skutku? Co to znaczy dla światowej piłki nożnej?
Zostawmy wszystkie aspekty polityczne i gospodarcze, a skupmy się na futbolu. Choć wybory w Katalonii pokazały, że szanse na secesję znów zmalały, nie zmienia to faktu, że ten naród będzie dalej się starał o swą "independencie". No i co wtedy się stanie z futbolem? Katalonia to głównie FC Barcelona. Była mowa, że jakby ten region Hiszpanii odłączyłby się od niej, to wtedy Barca mogła by się przenieść do Ligi Francuskiej, ponieważ jest klubów, aby utworzyć kilka szczebli rozgrywkowych. Tylko, że po co Barca miałaby odejść z La Ligi? Czy byłaby to jakaś przeszkoda polityczna dla nowo powstałego kraju, aby katalońskie kluby grały dalej w hiszpańskich ligach? Przecież wyszłoby to wszystkim na dobre. La Liga utrzyma wtedy wysoki poziom, a Barcelona dalej miałaby jakąś rywalizacje i fundusze także zostałyby jak są. A jeśli zachciałaby się przeprowadzić do Francji, to zapewne zdominowała by te rozgrywki, bo kluby francuskie nie są żadną przeszkodą do takiej drużyny, ponieważ PSG ze swymi pieniędzmi i tak ma ciężko w lidze aktualnie, a inne kluby też mało mają do mówienia, ale zawsze oczywiście jedna niespodzianka na pewien czas się zdarzyć może. Taka zamiana miałaby tylko same minusy: Primiera Division straci na poziomie, jakości i oglądalności, Barcy groziłby kryzys finansowy oraz nastąpi wtedy dominacja FCB we Francji, co odbije się również na poziomie drużyny, a w dodatku sama Ligue 1 straci na oglądalności i zaciekawieniu, bo przecież się kiedyś znudzi taka monotonność. Może dopiero po kilku latach, gdy Barcelona obniżyłaby swój poziom poprzez brak rywalizacji, no to może wtedy ktoś inny wskoczył za jej miejsce.
Liga jedną sprawą, a drugą jest reprezentacja. Jakby Katalonia powstała jako państwo w niedalekiej przyszłości i dołączyła do UEFA i FIFA, to wtedy narodzi się nowa, przynajmniej europejska potęga? Jakby drużyna narodowa była złożona z wychowanków Barcy i uzupełniona przez piłkarzy z kilku innych klubów, to mieliby wielkie szanse nawet na półfinały Mistrzostw Europy. Warto zaznaczyć, że już istnieje owa reprezentacje i rozgrywa mecze, ale z mniejszą częstotliwością.. A jak przeanalizować tak kadrę, to jest to poważny gracz na scenie piłkarskiej Europy. W dodatku nie muszą marnować dużo czasu na zgranie się ,bo 3/4 składu to FC Barcelona i jej rezerwy. Victor Valdes, Pique, Montoya, Muniesa, Puyol, Busquets, Fabregas, Xavi, Krkić, Vazquez i wielu innych. Z odpowiednim trenerem jest to drużyna, z którą problemy mogą mieć główne potęgi świata. A co stanie się z Hiszpanią, jak zgodziliby się rodowici Katalończycy przejść do reprezentacji nowo utworzonego państwa? Na pewno wtedy w finale ME i MŚ ich nie zobaczymy?
Jednak to wszystko co napisałem to tylko przypuszczenia i nie wiadomo jeszcze kiedy nadejdzie katalońska independencia. Na razie wszystko świadczy o tym, że secesja od Hiszpanii, Katalończykom nie grozi. Na pewno, gdyby się owe odłączenie wydarzyło w tej chwili, to piłkę czekałyby duże zmiany. Ale Hiszpania może spać spokojnie i dalej fascynować się grą swej reprezentacji w pełni oraz obserwować zmagania m.in. Barcy w La Lidze, gdzie konkuruje głównie z Realem Madryt. Choć według mnie, to bez znaczenia co się stanie, bo i tak Barca zapewne zostanie w hiszpańskiej lidze z powodu wielu czynników, a po drugie z kim Real miałby się drażnić?
Choć nie znam bardzo dobrze sytuacji w Hiszpanii, jeśli chodzi o społeczeństwo i politykę, ale czy Katalończykom jest w tej chwili aż tak źle, że pragną niepodległości? Wiem, że za czasów generała Franco, zostali oni bardzo pokrzywdzeni, ale teraz nie mają na co narzekać. Stworzyli autonomię, która i tak dużo daje, a w dodatku nie muszą tworzyć nowego prawa, struktur administracyjnych itp. No chyba, że narzekają na kryzys gospodarczy, ale każde państwo ma lepsze i gorsze dni. Aspektu historycznego też nie można wliczać w dzisiejszych czasach, bo teraz nie ma powszechnej szlachty i nikt się nie bije o kawałek pola. Jakby tak miały o niepodległość walczyć większe byłe księstwa/królestwa w Europie, to Niemiec by nie było, Belgi, a nawet Polski. Szkocja chce odłączyć się od Wlk. Brytanii, ale tam jest zupełnie inna sytuacja, bo Szkocja jest jakby oddzielnym państwem pod rządami brytyjskimi. De Facto to wszystkie państwa należące do Unii Europejskiej, są oddzielnymi państwami, które jednak w większej części zależne są od Unii, a dokładniej od Brytanii, Niemiec i Francji. Ale to już tematy polityczne, a nie piłkarskie :)
Podsumowując. Secesja Katalonii miałaby w tej chwili ogromny wpływ na ogólny sport, a w bardzo wielkim stopniu na piłkę nożną. Ale niepodległości Katalonii znów nam ucieka, więc i Hiszpańscy fani sportu nie muszą się martwić, że stracą swą "siłę". W dodatku kibice ligi hiszpańskiej mogą spać spokojnie o Barcelonę, a choć kibice Realu powinni się cieszyć, że Duma Katalonii gra w innej lidze. Wielką niewiadomą może być reprezentacja nowego państwa, którą główną siłą byłby największy klub z Barcelony. Jednak to tylko jeszcze takie przepuszczenia, a wszystko okazać się może dopiero za kilkanaście lat lub więcej, bo sądzę, że kiedyś Katalonia stanie się oddzielnym państwem, ponieważ jej mieszkańcy są prawdziwymi patriotami swej małej ojczyzny i bardzo starają się o "uwolnienie" z pod hiszpańskiej opieki. Tylko, żeby to się wszystko nie zakończyło konfliktem militarnym.
~Kastel
Subskrybuj:
Posty (Atom)