poniedziałek, 14 stycznia 2013

Święty Artur powraca?


Jeszcze kilka lat temu był numerem jeden w polskiej bramce. Niestety jedna wpadka oraz konflikt z Smudą, spowodowały, że piłkarska polska o nim prawie zapomniała. Choć miał wspaniałe chwile w Fiorentinie, ale ówczesny selekcjoner mówił otwarcie, że dla Boruca powołania nie przygotowuje. I nie musiał, bo goalkeeperów u nas było pod dostatkiem. Ale teraz? Aktualnie tylko jeden prezentuje poziom reprezentacyjny. Reszta głównych kandydatów najczęściej siedzi na ławce. Dlatego Artur ma co raz większe szanse na powrót do reprezentacji, ale najpierw musi to udowodnić.

Każdy fan piłki nożnej i nie tylko, pamięta kiks Boruca w meczu z Irlandią, z którą walczyliśmy w grupie eliminacyjnej do mundialu 2010. Był to początek upadku herosa, który w 2006 roku i dwa lata później, bronił naszego kraju przed totalną kompromitacją. Po tym nieudanym meczu przyszły różne problemy na tle rodzinnym jak i w Celticu. W dodatku konflikt z „Franzem”, którego zdenerwowały „popijawy” Boruca z Żewłakowem w samolocie z USA. I tak z bohatera, przemieniliśmy go w czarny charakter i czarną owcę. Totalnie zapomniano o tym ile razy ratował tyłek naszej drużynie narodowej.

We Fiorentinie spisywał się bardzo dobrze. Wielokrotnie udowadniał, że nadal potrafi bronić i pokazywał to w meczach z takimi rywalami jak: Inter, Juventus czy AC Milan. Niejednokrotnie ratował swój włoski zespół od porażek, a z bardziej wymagającymi rywalami pomagał w zdobywaniu cennego punktu. Jednak dobre występy Artura odbiły się nieznacznym echem w polskich mediach. Powodem tego była niesamowita forma Szczęsnego w Arsenalu, który stał się numerem jeden, zajmując miejsce byłego piłkarza Celticu. Po drugie Smuda już go dawno skreślił, więc i po co mówić o kolesiu, który nie ma szans na grę w reprezentacji? I tak w medialnej ciszy minęła włoska przygoda Artura Boruca.

Jednak po klęsce na Euro, przybył Fornalik, a wtedy polskie media przypomniały sobie, że istnieje ktoś taki jak Boruc. Od razu padały pytania: „Co z Borucem?”, „Czy ma szanse?”itd. Waldemar Fornalik nie zaprzeczył, ale popularny „Holy Goalie” musi najpierw regularnie grać i reprezentować odpowiedni poziom.

Boruc wiedział, że ma szanse na nowo udowodnić swoją wartość. Nie pasowały mu Włochy, więc poszedł tam gdzie zawsze chciał grać – do Premier League. Trener Southampton przyjął go pod swe skrzydła, ale Polaka czekała walka o podstawową 11. Niestety pierwszą szanse zmarnował i jedynie na co mógł liczyć to ławka, albo trybuny.Lecz po kilku miesiącach, nie tak dawno temu Adkins (trener Świętych) dał mu szanse. W meczu z Arsenalem zaprezentował się zwyczajnie. Na początku grał nerwowo, ale z czasem stawał się pewnym punktem. Trenera „Świętych' zasypano gromem pytań: „Czemu Boruc?”. Adkins deklarował, że Artur jest najlepszy na treningach i to go przekonało. Niestety w meczu o Puchar Anglii z Chelsea, Polak puścił aż pięć goli. A nawet to szkoleniowca angielskiej drużyny nie wystraszyło. Ba, Boruc znów znalazł się w wyjściowej jedenastce na mecz z Aston Villą! Southampton zwyciężyło w ostatnią sobotę, a Artur swoim fenomenalnym występem zapewnił sobie prawdopodobnie pierwszy skład na najbliższy czas. I znów jest o nim głośno!

Czemu o tym piszę? Ponieważ potrzeba nam pewnego i doświadczonego goalkeepera, a takiego jak Boruca nie ma nigdzie indziej. Przez wiele lat grał przeciwko największym klubom w Lidze Mistrzów i bronił strzały elity napastników. Teraz powoli wraca na piedestał, z którego strąciliśmy my – kibice. Ktoś powie, że mamy Szczęsnego. Tak, tak mamy! Jednak dopiero teraz prezentuje optymalną formę, a gdy miał kontuzje nie mieliśmy nikogo godnego, aby stanął między słupkami! Tytoń grzeje tylko ławę w PSV, a gdy otrzymał szanse to ją zmarnował, choć przeciwnik nie był wymagający. Innym rozwiązaniem jest Kuszczak. Tylko, że jest różnica między meczami o punkty w el. do MŚ, a walka na peryferiach Premier League. Dodatkowo nie gra w najlepszym zespole. Nic nie mam do Tomka, ale nie można o nim powiedzieć, że jest jakimś wybitnym piłkarzem. W MU tylko obserwował spotkania z boku, a gdy miał szanse się wybić, to nawet Ferguson mu nie pozwolił, udowadniając tym samym, że od razu był dla niego tylko wyjściem awaryjnym, którego i tak nie był pewny. Innym kandydatem stał się Skorupski, ale mnie zniechęcił do siebie po meczu towarzyskim z ligą macedońską. Ujawnił się u niego wielki minus – brak koncentracji. Wiele osób wytyka mu to, że nie jest uważny przez całe spotkanie. I udowodnił to w meczu w Turcji. Nie dość, że był przez większość czasu bezrobotny, to gdy już musiał coś zrobić, to robił niepewnie. Na przykład: rzuty rożne dla Macedończyków. Wychodził do wrzuconej piłki i nerwowo wybijał, lub nie trafił w piłkę. A przy golu dla rywali mógł spisać się lepiej. Jeszcze musi trochę poczekać i ciężko trenować, a talent ma i trzeba to przyznać.

Więc jeśli Artur na stałe zagości w bramce „Świętych”, a jego forma urośnie jeszcze bardziej, wtedy możemy być znów pewni o bramkarza w reprezentacji. Osobiście myślę, że na razie może być to tylko ławka, bo wątpię aby Szczęsnemu na tą chwilę zagroził. Jednak chciałbym ujrzeć z powrotem Boruca z orzełkiem na piersi, bo należy się mu. Może za kilka miesięcy dostanie taką szanse? Wszystko zależy od Fornalika i od samego zainteresowanego. Andrzej Dawidziuk (trener bramkarzy w reprezentacji) zapewnił, że jeśli „Holy Goalie' utrzyma dobrą formę to ma szanse na powołanie. Oby się tak stało. 

3 komentarze:

  1. Akurat nasza reprezentacja ma bramkarzy z górnej półki,ale i Artur się przyda o ile bedzie stosował się do wskazówek trenerów.Bo nie raz był z tym problem.

    OdpowiedzUsuń
  2. W środę Soton gra z Chelsea w Londynie. Artur łyknął już 5 bramek od nich niedawno. Jak sytuacja się powtórzy, to może być problem ... ale jak wyjdzie mu mecz, to może na dłużej zapuścić korzenie w PL

    OdpowiedzUsuń
  3. Dostał 5 bramek w Pucharze ale żadna nie była jego winą... raczej winą obrońców ;) Jak już przyczepiłbym się do jakiegoś meczu to tego Noworocznego z Arsenalem gdzie wyglądał bardzo niepewnie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń