O czym mogę pisać w ten sobotni wieczór? Oczywiście, że o Gran Derbi, które było specyficzne z kilku powodów. Derby Europy zawsze są wielkim wydarzeniem, lecz wybór nowego selekcjonera jest jeszcze ważniejszy i do tego także nawiążę.
Barca znów zwycięska w El Clasico. To nie były jakieś nadzwyczajne Derby Europy. Sezon dopiero się rozpędza, Jose Mourinho nie prowokował, a także ciszej było o rywalizacji CR7 vs Messi. W Hiszpanii na pewno żyło się tym meczem od kilku tygodni, natomiast poza granicami tego pięknego kraju było inaczej. Na obu ławkach zasiadają spokojni trenerzy, więc na próżno było szukać fajerwerków w ich wypowiedziach. Także gra obu drużyn coraz mniej elektryzuje. Te derby dla neutralnego widza przejdą do historii za sprawą debiutów. Po jednej stronie Neymar, a po drugiej Bale. Pierwszy raz od dawna nie skupiano się wyłącznie na szkoleniowcach oraz Messim wraz C.Ronaldo, lecz na innej dwójce. Wszyscy chcieli sprawdzić jak dwa najgłośniejsze transfery minionego okna transferowego sprawdzą się w bezpośredniej konfrontacji. Lepiej wypadł Brazylijczyk. Strzelił gola oraz brał czynny udział w grze. Natomiast Bale tracił piłki, strzelał niecelnie i nie brał gry na siebie. Neymar swój udany "debiut" w tak prestiżowym meczu zawdzięcza innemu bohaterowi - Gerardo Martino.
Ten mecz był także el clasicowym debiutem obu trenerów. Z tej potyczki zwycięsko wyszedł popularny 'Tata". Ancelotti myślał, że zaskoczy wszystkich, gdy ustawi Ramosa na pozycji defensywnego pomocnika. Zaskoczyć, zaskoczył, ale Martino się nie dał. Argentyńczyk zrobił coś niebywałego. Na ten ruch nie zdecydowałby się nawet sam Guardiola! Postanowił wyłączyć Messiego! Który trener zatrzymywałby swoją gwiazdę? Chyba żaden. Jednak znalazł się ktoś, kto to uczynił. Martino i jego cały sztab szkoleniowy za ten pomysł powinni dostać Nobla. Geniusz taktyczny! "Tata" wiedział, że obrona Realu skupi się bardziej na jego rodaku. Dlatego kazał mu grać częściej z boku i rzadko podłączać się do akcji. To pozwoliło Neymarowi na popisanie się swoimi umiejętnościami! Dzięki temu posunięciu padła pierwsza bramka dla Dumy Katalonii. Zapewne znajdą się krytycy, którzy zaatakują Messiego i będą się pytać, dlaczego grał statycznie. Ja im tylko mogę zalecić, aby obejrzeli mecz jeszcze raz i przeanalizowali co się działo, gdy Barcelona atakowała. Zwłaszcza w pierwszej połowie. Ponadto obrona gospodarzy wywiązała się w 100% ze swoich obowiązków i zneutralizowali prawie całkowicie duet atakujących Los Blancos wart prawie 190 mln euro. Martino 1-0 Ancelotti pod względem taktyki.
Tylko te dwie rzeczy mogą sprawić, że jakoś zapamiętamy ten mecz. Nic innego nie wybija się na pierwszy plan. Samo spotkanie nie zatrzymało wszechświata. Dopiero w drugiej połowie czuć było prawdziwym Gran Derbi, gdy Real postanowił wybudzić się z kolorowych snów. Wtedy zaczął się prawdziwy pojedynek gigantów. Szkoda, że sędziowie często ingerowali w to starcie. Oj Mourinho miałby pole do popisu w pomeczowej konferencji, aczkolwiek miałby rację. Real może czuć się lekko pokrzywdzony, bo często arbitrzy osądzali sporne sytuacji na ich niekorzyść, choć powinno być na odwrót. Barcelona też może mieć pewne zastrzeżenia do poziomu gwizdania, ale poszkodowanym pozostaje nadal Real.
Wspomnę też o Sanchezie. Uważam, że nie powinien grać w Barcelonie, bo po prostu nie pasuje do tej drużyny i czegoś mu brakuje. Wielu też tak uważa, ale na pewien czas Alexis pozostanie bohaterem po tej pięknej bramce i gratulacje, że zachował czujność i spokój umysłu. Wykorzystał w pełni złe ustawienie Lopeza.
I Iniesta, kolejny heros, który zamknął usta krytykom. Poprzednie mecze nie zaliczył do najlepszych, lecz pojedynek z Realem był jego koncertem, po którym grał jeszcze kilka bisów. Jego piłkarska wyobraźnia nie ma granic i jeszcze przez parę lat będzie nas zaskakiwał niecodziennymi zagraniami.
Takie jakieś szare te pierwsze w tym sezonie Gran Derbi, ale nawet i dobrze. Cieszę się bardzo, że wreszcie na pierwszym planie byli piłkarze i sama gra, a nie wypowiedzi, trenerzy i zaczepki przy wejściu do tunelu.
***
Gran Derbi w Hiszpanii, a u nas nowy selekcjoner. PZPN nie chciał czekać do konferencji i potwierdził dzisiaj, że Adam Nawałka zastąpi Fornalika. Lewandowski, Blaszczykowski, Glik i reszta zagranicznej spółki pozna nowe słowo - "faken". Czy awansują do EURO 16? To już trudno stwierdzić, jednakże wstydem będzie, jeżeli owego awansu nie wywalczą. Prawie połowa Europy zagra we Francji, a ja nadal wierzę, że Polska należy do tej lepszej połowy.
Żal mi Górnika. Stracą na prawdę dobrego trenera. Podkreślam: TRENERA! W Polsce nadal nie widzi się różnic między trenerem, a selekcjonerem. Ten pierwszy z drużyną spotyka się codziennie, wie o piłkarzach wszystko, rozmawia z nimi o prywatnych rzeczach. Ten drugi nie jest trenerem, bo trudno kogoś wytrenować w kilka dni. Selekcjoner ma za zadanie wybrać najlepszych aktualnie piłkarzy danej narodowości, przedstawić im swoje założenia taktyczne i je poćwiczyć przez trzy dni, a następnie zmotywować ich do wysiłku z godłem na piersi. Nawałka jest znakomitym szkoleniowcem, jednak czy jest takim samym selekcjonerem? Smuda i Fornalik byli tacy sami. Smuda dojrzalszy i z większymi doświadczeniami nie poradził sobie na tym trudnym stanowisku. Fornalik, który z biednego i przeciętnego Ruchu uczynił wicemistrza Polski, też nie dał rady. Więc trener, który skończył kilka zagranicznych kursów, współpracował z kilkoma lepszymi fachowcami oraz przez parę lat tworzy coś w Górniku, poradzi sobie z wieloma indywidualnościami i stworzy monolit? Znaleźć odpowiedź na to pytanie w tej chwili jest tak trudne jak wytypować odpowiednie numerki w lotto. Pożyjemy, zobaczymy. Nic innego nam nie zostało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz