Byłem pewien, że trudno będzie pobić niedawne derby Liverpoolu, ale to co pokazał Manchester City z Arsenalem Londyn przekracza wszelkie granice, nawet te kosmiczne. Oglądając takie mecze jesteśmy już w innej galaktyce, w której nie rządzą prawa fizyki, lecz piłki nożnej!
Etihad Stadium w tym sezonie przypomina bardziej boisko do hokeju lub piłki ręcznej. Tutaj nie padają zwykłe wyniki. City 4:0 Newcastle, City 4:1 United, City 7-0 Norwich, City 6-0 Tottenham i dzisiaj City 6-3 Arsenal. Nie chodzi o to, że każdy z tych meczów wygrali Obywatele, ani o to, że pobili rekord w strzelonych bramkach w pierwszych 16 kolejkach - 47 goli, choć często polskie drużyny mają taki dorobek dopiero po sezonie. Chodzi o to, że takie spotkania są najlepszą promocją dla Premier League. Nie żadne reklamy czy umowy sponsorskie, lecz znakomite widowiska jak te dzisiejsze, które nie pochodzą z tego świata!
Kiedyś Jetix, a dziś Disney XD emituje serial animowany pt. "Galactik Football". Nie będę go streszczał, ale wspomnę jedynie, że w nim zawodnicy wykorzystują tajemniczą siłę, dzięki której przeprowadzają fenomenalne akcje, a bramki są idealne. Podczas tego meczu miałem wrażenie, że piłkarze City oraz Arsenalu posiadają taką moc jak w tej bajce. Po prostu wyczyniali cuda.
The Citizens zasłużyli na 3 punkty. W machinie działało wszystko jak w szwajcarskim zegarku. Aguero z Negredo robili swoje z przodu, Silva rozmontowywał obronę, Toure wspaniale dogrywał, Fernandinho znów błysnął, a Kompany pokazał jak ma grać nowoczesny stoper. Jednak Arsenal nie był słaby. Zdobyte trzy bramki pokazują, że także mu zależało na zwycięstwie, dlatego cały spektakl wywoływał piłkarski orgazm wśród widzów. Kilku Kanonierów nie wypaliło, co zadecydowało o wyniku. Często na całokształt gry wpływali - niestety - również sędziowie, którzy kilka razy skrzywdzili przyjezdnych. A szkoda, bo być może byłoby jeszcze więcej bramek!
Aż w żołądku ściska, że czekają mnie jeszcze ostatnie w tym roku mecze Ekstraklasy, ponieważ to co działo się w Manchesterze, przerasta stukrotnie najlepszy pojedynek w historii polskiej ligi. Piłkarze City i Arsenalu udowodnili, że zasługują na milionowe kontrakty i oby ich koledzy z całego świata równie często chcieli udowodnić swą wartość. To spotkanie jeszcze zdążyło się załapać do walki o tytuł najlepszego meczu roku 2013 i niewykluczone, że w 2020 ktoś uzna ten pojedynek za mecz dekady.
Zgadzam się w 100%. Podczas całego meczu nie było nawet chwili spokoju w grze, żebym mógł wyjść na papierosa. Tylko szkoda, że po raz kolejny sędziowie dorzucili swoje 3 grosze. Nieuznana ręka Zabalety w polu karnym, nieuznany gol Giroud i chyba dwa kolejne spalone wyssane z palca.
OdpowiedzUsuń