Trochę na temat obrony Chelsea z pierwszego półfinałowego meczu Ligi Mistrzów.
Kto myślał, że mecz Atletico z Chelsea będzie piękny, to niech lepiej zapisze się na konkurs największego optymisty na świecie. Jose Mourinho głupi nie jest! On też kocha piłkę i rozumie, że półfinał Ligi Mistrzów powinien być wspaniałym widowiskiem, który rozpali nas przed najważniejszym meczem, czyli finałem. Jednakże bardziej zależy mu na swojej drużynie niż na widowisku. Dlatego od wielu lat nie boi się postawić autobusu w polu karnym. Bowiem w piłce największą gwarancję daje gra efektywna, którą jest na pewno tworzenie ceglanych murów przed bramką.
Pierwszy rzut oka na skład Chelsea dał jasno do zrozumienia, że głowa niepokornego szkoleniowca z Portugalii wymyśliła, że w tym meczu ma być po 0. I plan tej głowy został wykonany. Trudno było oczekiwać po The Blues czegoś więcej niż sam Torres z przodu, kiedy Hazard ma kontuzję, a Oscar z Schuerrle siedzieli na ławce.
Cech - Azpilicueta, Cahill, Terry, Cole - Lampard, Luiz, Mikel - Ramires, Willian - Torres
Mourinho wpadł na ten sam pomysł co Simeone przed ostatnim meczem z Barcą. Zablokował totalnie środek, tak aby Costa i Diego nie mogli otrzymywać dokładnych podań. Ponadto szlabany postawione w tym miejscu uniemożliwiły Atletico oddawanie strzałów z dystansu, w których, można tak stwierdzić, się specjalizuje. Piłkarze Chelsea zmuszali przeciwników do grania skrzydłami i posyłania dośrodkowań w pole karne, co było wodą na młyn dla przyjezdnych. Terry, Cahill, Azpilicueta i Luiz panowali w powietrzu do momentu, gdy ten pierwszy musiał opuścić plac gry, co spowodowało, że m.in. Costa potrafił kilka razy uderzyć głową na bramkę Schwarzera. Jednak i w tej sytuacji defensywa Chelsea zachowywała się bardzo dobrze. Podczas walki o górne piłki zawsze utrzymywała minimalny kontakt fizyczny z atakującymi. Dzięki temu przeszkadzała w czystym trafieniu w piłkę, co było równoznaczne z niecelnym strzałem.
źródło: bleacherreport.net |
Chelsea w obronie najczęściej tworzyło formację z pięcioma obrońcami i czterema pomocnika. Za dodatkowego stopera robił zazwyczaj Obi Mikel, który czasami znajdował się pomiędzy dwoma liniami i pilnował Diego.
W naprawdę gorących sytuacjach pierwszą linię tworzyło nawet 7/8 piłkarzy! Wymieniona piątka zbliżała się do siebie na 16 metrze, natomiast potem dołączali do nich: Luiz i chwilami także skrzydłowi Ramires i Willian
Na początku spotkania myślałem, że głęboko cofnięta defensywa tylko
zgubi The Blues, jednak dzięki dobrej grze drugiej linii w destrukcji,
napastnicy Atletico byli "odcięci od świata zewnętrznego" i przebywanie pomiędzy obrońcami nic im nie dawało.
Goście byli bardzo skondensowani i zamykali cały środkowy plac gry. Luki pojawiły się dopiero w drugiej połowie, gdy narastało zmęczenie. Pomimo tego udogodnienia, Atletico nie potrafiło wykorzystać małego chaosu, który narodził się w szeregach rywala.
Sposób Atletico na atakowanie w tym sezonie polega głównie na nacieraniu większą liczbą piłkarzy przez środkową strefę. Skrzydłowi momentalnie schodzą do środka, a w ich miejsce pojawiają się boczni obrońcy, przejmujący ich role. Takiego wariantu ekipa Simeone nie mogła zastosować podczas wtorkowego meczu i - jak napisałem na początku - musiała przebijać się po bokach, po czym wrzucać łatwe piłki dla Terry'ego czy Cahilla.
Mourinho po raz kolejny pokazał swój kunszt. To nie jest żart! Wiem, że zabił mecz (nie pierwszy i nie ostatni raz), ale dopiął swego. Wywalczył bezpieczny remis i teraz na Stamford Bridge będzie mu łatwiej zdobyć gola. I właśnie na taki rewanż liczę. Chelsea opuści gardę, zrobi parę kroków do przodu i również zacznie wyprowadzać ciosy. Przynajmniej do pierwszej bramki. Bo jeżeli wyjdzie na prowadzenie 1-0, to zapewne Jose znów zadzwoni po kierowcę i zaparkuje ten typowy londyński autobus w polu karnym.
Chelsea zremisowało z Norwich.... :/
OdpowiedzUsuń