środa, 23 kwietnia 2014

Puchar hańby



W niedzielę wielkanocną zostałem znokautowany przez grypę. Gdy leżałem sobie w łóżku i czułem się jak kawał mięsa rzucony na rozgrzaną patelnię, to wówczas Liverpool zbliżył się o kolejne kilometry do mistrzostwa Anglii, Moyes został zlinczowany przez swój były klub, natomiast Berbatov zawołał w stronę całego świata: „Ej! Ja jeszcze jestem dobry!”. Nie kontaktowałem z rzeczywistością przez jeden dzień, a czułem się jakbym wyszedł z amazońskiej dżungli dopiero po miesiącu. Na szczęście wieczorem poczułem się lepiej i moglem obejrzeć bez bólu głowy oraz dreszczy finał Pucharu Holandii. 


Naprawdę wspaniałe zwycięstwo PEC Zwolle, w którym gra mistrz twittera – Mateusz Klich. To co zrobiła ta drużyna z wielkim Ajaxem wykracza poza ramy logiki. Mecz w Rotterdamie już od razu zapisał się wielkimi literami w kartach historii, zwłaszcza że Ajax od lat 50-tych nie stracił tylu bramek w pucharze. Samo spotkanie było żywe, ale dużo działo się, kiedy piłką operowali defensorzy Ajaxu. Chyba za wszelką cenę chcieli asystować przy kolejnych bramkach Zwolle.
Moje źrenice nie skupiały się wyłącznie na zielonej trawie i 22 facetach biegających po niej. Zainteresowały mnie...trybuny. Sami kibice prowokowali, aby przynajmniej raz rzucić na nich okiem. Już na początku meczu od strony sympatyków Ajaxu poleciały na murawę race. Stało się tak dwukrotnie. Niestety w każdym kraju znajdą się tacy idioci, którzy zamiast cieszyć się widowiskiem, robią wszystko, by je przerwać.
Ale zostawmy ich. Przez resztę gry kibice dopingowali i bawili się wręcz rewelacyjnie. Zafascynowała mnie też frekwencja na stadionie: 42500 widzów.

Podczas przeglądania trybun, przypomniałem sobie o zbliżającym się finale Pucharu Polski i pozwoliłem sobie na chwilę zadumy. W Holandii i u nas najpopularniejszą dyscypliną sportową jest piłka nożna. Holandia – prawie 17 milionów obywateli. Polska – 38 milionów. Sprecyzujmy bardziej. Było pewne, że kibice Ajaxu nie zawiodą. Większe obawy można było mieć wobec sympatyków drugiego finalisty. Lecz oni również nie zawiedli! Dlatego do porównania wezmę samo miasto Zwolle. Przyjmijmy, że obecnych było 20 tysięcy kibiców PEC. W samej miejscowości mieszka 121 tysięcy osób, więc w pełni wykorzystali swoje możliwości. Spójrzmy teraz na „ciemniejszą” stronę piłki. Bydgoszcz – około 363 tysięcy mieszkańców. Lubin – ok. 74 tysiące. Idźmy dalej. W Bydgoszczy króluje chyba żużel. Toteż odliczmy kilkadziesiąt tysięcy. Do tego dochodzą fani innych dyscyplin oraz osoby, które sport mają w nosie. Po wszystkich wyliczeniach wychodzi od 3 do 9 tysięcy miłośników Zawiszy. Wnioskuję tak po frekwencji z tego sezonu. Jednak przez to, że finał PP to coś (podobno) ważnego, podciągnijmy ich liczbę do 10 tysięcy.

W Lubinie żyje o wiele mniej ludzi, ale tam z piłką konkuruje jedynie piłka ręczna kobiet. Jak przyglądałem się frekwencji na tamtejszym stadionie, doszedłem do wniosku, że gdzieś z 8 tysięcy fanów „Miedziowych” chciałoby przyjechać na Stadion Narodowy. W sumie mamy 18 tysięcy obecnych widzów. Trochę żałosny wynik, lecz uwierzmy, że przybędą osoby postronne w liczbie 4 tysięcy. Czyli ilość sprzedanych biletów jest równa 22 tysiące. Mamy pół stadionu. Sorry! Miałem napisać „mielibyśmy”. Bo niestety kibice Zawiszy udają męczenników i na znak protestu przeciw prezesowi Osuchowi i PZPN-owi chcą zbojkotować finał. Co gorsza, kibice Zagłębia trzymają z nimi sztamę, więc chcą „wspomóc” kolegów i również rozważają bojkot. Dla mnie jest to po prostu chore. Nawet wiem jak się ta choroba nazywa – debilizm.

Dla takiego Zwolle awans do finału był sukcesem na miarę wygrania mundialu. Do Rotterdamu pojechało przeszło 20 tysięcy mieszkańców tego miasta, chociaż nie przeczuwali zwycięstwa. Nawet byli przekonani, że Ajax potraktuje ich drużynę jako worek treningowy. Bramkarz Boer miał wrócić do szatni z podziurawionymi rękoma i poczuciem winy z powodu puszczenia kilku goli. Jednak futbol jest piękny i stało się inaczej. Boer przepuścił tylko jeden strzał, natomiast jego odpowiednik w bramce Ajaxu – Vermeer – aż pięć razy wyciągał piłkę z siatki. I na pewno duża w tym zasługa kibiców, którzy naładowali Klicha i jego kumpli pozytywną energią. Nie to co niektórzy z strony Ajaxu. W Polsce podobny sukces nie jest najważniejszy, bo na szczycie potrzeb kibica stoi chęć udowodnienia swojej świętości. Według niego system jest zły, politycy są źli, prezes jest zły, PZPN jest zły, media są złe. Wszyscy wokół chcą zrobić z biednego kibica karykaturę polskiego sportu. Wiecie co? Ma rację! Prawdziwi kibice są niewinni, ponieważ przychodzą na mecz dopingować i nie oskarżają nikogo. Winni są chuligani, którzy wykrzykują powyższe hasła i nie rozumieją, że krzesło służy do siedzenia, a nie wyrywania i rzucania nim.

Wiem, że ultrasi Zawiszy mają problem z Osuchem, ale mam być szczery? Trzymam stronę prezesa! Co z tego, że jego żona ma w klubie ważne stanowisko, a przez syna załatwił trzech piłkarzy? Kupił klub w legalnym przetargu! Za marne pieniądze swoje i miasta stworzył coś na miarę Ekstraklasy! Zawisza gra w finale PP i w grupie mistrzowskiej! Wspomniani trzej piłkarze patałachami nie są! Więc po co te krzyki? Ponieważ Osuch nie boi się kibiców? Śmiał ich skrytykować za burdy na Widzewie? Dobrze zrobił! Tak się postępuje w cywilizowanym świecie!

Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest krytykowanie jego słów. Osuch w pewnym wywiadzie powiedział, że nie chce finansować klubu z własnej kieszeni. Wielce urażeni kibice od razu uznali, że robi sobie z Zawiszy prywatne przedsiębiorstwo i jest nastawiony wyłącznie na zarabianie. A ja się pytam: co w tym dziwnego? Przecież w piłce nożnej na najwyższym poziomie po to kupujesz drużynę, aby przynosiła tobie zysk. Gdyby bracia Glazer musieli co roku dokładać spore sumy do Manchesteru United, natychmiast porzuciliby cały interes! Bycie prezesem jakiegokolwiek klubu sportowego nie polega na regularnym dopłacaniu, lecz na stworzeniu marki, która przynosi zarobek! Chyba proste?

Również bezmyślnie zachowują się kibice Zagłębia. Idą ślepo za swoimi pseudobraćmi z Bydgoszczy, jakby nie mieli własnego zdania.

Jeżeli rzeczywiście obie strony zbojkotują finał, to zachowają się prostacko. Obrażą swoje drużyny, inne ekipy, resztę kibiców, polską piłkę i Polskę jako kraj. I wielka szkoda, że PZPN z takiego bojkotu nie może wyciągnąć żadnych poważnych konsekwencji.
Nie wiem co trzeba jeszcze zrobić, żeby w naszym kraju piłka nożna była wreszcie czymś normalnym! Zbigniew Boniek próbuje przywrócić chwałę i popularność Pucharowi Polski. Wyjaśnił sprawę z finałem, ale tak czy siak komuś zawsze coś nie pasuje! Co chcemy osiągnąć w futbolu, jak nadal nad Wisłą panuje taka patologia i ciemnogród?

A może organizatorom finału i właścicielom Stadionu Narodowego bojkot jest na rękę? Kibice podczas meczu mogliby przejść do wulgarnym okrzyków w kierunku Osucha. Następnie w gniewie  byliby bardziej podatni na pokusę przebywania na nie swoim obiekcie i w pewnym momencie w ruch poszłyby czerwone i białe krzesełka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz