W
niedzielę wielkanocną zostałem znokautowany przez grypę. Gdy leżałem sobie w
łóżku i czułem się jak kawał mięsa rzucony na rozgrzaną patelnię, to wówczas
Liverpool zbliżył się o kolejne kilometry do mistrzostwa Anglii, Moyes
został zlinczowany przez swój były klub, natomiast Berbatov zawołał w
stronę całego świata: „Ej! Ja jeszcze jestem dobry!”. Nie kontaktowałem z
rzeczywistością przez jeden dzień, a czułem się jakbym wyszedł z amazońskiej
dżungli dopiero po miesiącu. Na szczęście wieczorem poczułem się lepiej i
moglem obejrzeć bez bólu głowy oraz dreszczy finał Pucharu Holandii.
Naprawdę
wspaniałe zwycięstwo PEC Zwolle, w którym gra mistrz twittera – Mateusz
Klich. To co zrobiła ta drużyna z wielkim Ajaxem wykracza poza ramy logiki.
Mecz w Rotterdamie już od razu zapisał się wielkimi literami w kartach
historii, zwłaszcza że Ajax od lat 50-tych nie stracił tylu bramek w pucharze.
Samo spotkanie było żywe, ale dużo działo się, kiedy piłką operowali defensorzy
Ajaxu. Chyba za wszelką cenę chcieli asystować przy kolejnych bramkach Zwolle.
Moje
źrenice nie skupiały się wyłącznie na zielonej trawie i 22 facetach biegających
po niej. Zainteresowały mnie...trybuny. Sami kibice prowokowali, aby
przynajmniej raz rzucić na nich okiem. Już na początku meczu od strony
sympatyków Ajaxu poleciały na murawę race. Stało się tak dwukrotnie. Niestety w
każdym kraju znajdą się tacy idioci, którzy zamiast cieszyć się widowiskiem,
robią wszystko, by je przerwać.
Ale
zostawmy ich. Przez resztę gry kibice dopingowali i bawili się wręcz
rewelacyjnie. Zafascynowała mnie też frekwencja na stadionie: 42500 widzów.
Podczas
przeglądania trybun, przypomniałem sobie o zbliżającym się finale Pucharu
Polski i pozwoliłem sobie na chwilę zadumy. W Holandii i u nas
najpopularniejszą dyscypliną sportową jest piłka nożna. Holandia – prawie 17
milionów obywateli. Polska – 38 milionów. Sprecyzujmy bardziej. Było pewne, że
kibice Ajaxu nie zawiodą. Większe obawy można było mieć wobec sympatyków
drugiego finalisty. Lecz oni również nie zawiedli! Dlatego do porównania wezmę
samo miasto Zwolle. Przyjmijmy, że obecnych było 20 tysięcy kibiców PEC. W
samej miejscowości mieszka 121 tysięcy osób, więc w pełni wykorzystali swoje
możliwości. Spójrzmy teraz na „ciemniejszą” stronę piłki. Bydgoszcz – około 363
tysięcy mieszkańców. Lubin – ok. 74 tysiące. Idźmy dalej. W Bydgoszczy króluje
chyba żużel. Toteż odliczmy kilkadziesiąt tysięcy. Do tego dochodzą fani innych
dyscyplin oraz osoby, które sport mają w nosie. Po wszystkich wyliczeniach
wychodzi od 3 do 9 tysięcy miłośników Zawiszy. Wnioskuję tak po frekwencji z
tego sezonu. Jednak przez to, że finał PP to coś (podobno) ważnego,
podciągnijmy ich liczbę do 10 tysięcy.
W
Lubinie żyje o wiele mniej ludzi, ale tam z piłką konkuruje jedynie piłka
ręczna kobiet. Jak przyglądałem się frekwencji na tamtejszym stadionie,
doszedłem do wniosku, że gdzieś z 8 tysięcy fanów „Miedziowych” chciałoby
przyjechać na Stadion Narodowy. W sumie mamy 18 tysięcy obecnych widzów. Trochę
żałosny wynik, lecz uwierzmy, że przybędą osoby postronne w liczbie 4 tysięcy.
Czyli ilość sprzedanych biletów jest równa 22 tysiące. Mamy pół stadionu.
Sorry! Miałem napisać „mielibyśmy”. Bo niestety kibice Zawiszy udają
męczenników i na znak protestu przeciw prezesowi Osuchowi i PZPN-owi
chcą zbojkotować finał. Co gorsza, kibice Zagłębia trzymają z nimi sztamę, więc
chcą „wspomóc” kolegów i również rozważają bojkot. Dla mnie jest to po prostu
chore. Nawet wiem jak się ta choroba nazywa – debilizm.
Dla
takiego Zwolle awans do finału był sukcesem na miarę wygrania mundialu. Do
Rotterdamu pojechało przeszło 20 tysięcy mieszkańców tego miasta, chociaż nie
przeczuwali zwycięstwa. Nawet byli przekonani, że Ajax potraktuje ich drużynę
jako worek treningowy. Bramkarz Boer miał wrócić do szatni z
podziurawionymi rękoma i poczuciem winy z powodu puszczenia kilku goli. Jednak
futbol jest piękny i stało się inaczej. Boer przepuścił tylko jeden strzał,
natomiast jego odpowiednik w bramce Ajaxu – Vermeer – aż pięć razy
wyciągał piłkę z siatki. I na pewno duża w tym zasługa kibiców, którzy
naładowali Klicha i jego kumpli pozytywną energią. Nie to co niektórzy z strony
Ajaxu. W Polsce podobny sukces nie jest najważniejszy, bo na szczycie potrzeb
kibica stoi chęć udowodnienia swojej świętości. Według niego system jest zły,
politycy są źli, prezes jest zły, PZPN jest zły, media są złe. Wszyscy wokół
chcą zrobić z biednego kibica karykaturę polskiego sportu. Wiecie co? Ma rację!
Prawdziwi kibice są niewinni, ponieważ przychodzą na mecz dopingować i nie
oskarżają nikogo. Winni są chuligani, którzy wykrzykują powyższe hasła i nie
rozumieją, że krzesło służy do siedzenia, a nie wyrywania i rzucania nim.
Wiem,
że ultrasi Zawiszy mają problem z Osuchem, ale mam być szczery? Trzymam stronę
prezesa! Co z tego, że jego żona ma w klubie ważne stanowisko, a przez syna
załatwił trzech piłkarzy? Kupił klub w legalnym przetargu! Za marne pieniądze
swoje i miasta stworzył coś na miarę Ekstraklasy! Zawisza gra w finale PP i w
grupie mistrzowskiej! Wspomniani trzej piłkarze patałachami nie są! Więc po co
te krzyki? Ponieważ Osuch nie boi się kibiców? Śmiał ich skrytykować za burdy
na Widzewie? Dobrze zrobił! Tak się postępuje w cywilizowanym świecie!
Najśmieszniejsze
w tym wszystkim jest krytykowanie jego słów. Osuch w pewnym wywiadzie
powiedział, że nie chce finansować klubu z własnej kieszeni. Wielce urażeni
kibice od razu uznali, że robi sobie z Zawiszy prywatne przedsiębiorstwo i jest
nastawiony wyłącznie na zarabianie. A ja się pytam: co w tym dziwnego? Przecież
w piłce nożnej na najwyższym poziomie po to kupujesz drużynę, aby przynosiła
tobie zysk. Gdyby bracia Glazer musieli co roku dokładać spore sumy do
Manchesteru United, natychmiast porzuciliby cały interes! Bycie prezesem
jakiegokolwiek klubu sportowego nie polega na regularnym dopłacaniu, lecz na
stworzeniu marki, która przynosi zarobek! Chyba proste?
Również
bezmyślnie zachowują się kibice Zagłębia. Idą ślepo za swoimi pseudobraćmi z
Bydgoszczy, jakby nie mieli własnego zdania.
Jeżeli
rzeczywiście obie strony zbojkotują finał, to zachowają się prostacko. Obrażą
swoje drużyny, inne ekipy, resztę kibiców, polską piłkę i Polskę jako kraj. I
wielka szkoda, że PZPN z takiego bojkotu nie może wyciągnąć żadnych poważnych
konsekwencji.
Nie
wiem co trzeba jeszcze zrobić, żeby w naszym kraju piłka nożna była wreszcie
czymś normalnym! Zbigniew Boniek próbuje przywrócić chwałę i popularność
Pucharowi Polski. Wyjaśnił sprawę z finałem, ale tak czy siak komuś zawsze coś
nie pasuje! Co chcemy osiągnąć w futbolu, jak nadal nad Wisłą panuje taka
patologia i ciemnogród?
A
może organizatorom finału i właścicielom Stadionu Narodowego bojkot jest na
rękę? Kibice podczas meczu mogliby przejść do wulgarnym okrzyków w kierunku
Osucha. Następnie w gniewie byliby
bardziej podatni na pokusę przebywania na nie swoim obiekcie i w pewnym
momencie w ruch poszłyby czerwone i białe krzesełka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz