Strony internetowe, gazety, stacje radiowe oraz telewizyjne ogłosiły wszech i wobec, że Król upadł. Mieszkańcy Hiszpanii mogą się poczuć jak my - Polacy! Ich reprezentacja najpierw zagrała mecz otwarcia, potem mecz o życie i teraz czeka na mecz o honor. Biało-Czerwoni podobny scenariusz przerabiali na MŚ 2002, MŚ 2006, Euro 2008 i Euro 2012. Różnica pomiędzy tymi dwoma przypadkami tkwi w tym, że Hiszpanie od czasu turnieju w Austrii i Szwajcarii rządzili w piłce. Dlatego puśćmy bokiem ich beznadziejną grę na tym turnieju, bo przecież wszystko się kiedyś kończy. Uszanujmy ich kadencję! Wlali miliony hektolitrów radości w serca kibiców na całym świecie. A może i jakieś zielone ludziki usłyszały o ich potędze.
Zapewne nie jeden już rozpracował szczegóły upadku potężnej reprezentacji Hiszpanii. Myślę, że nie trzeba było być super spostrzegawczym, żeby jeszcze przed turniejem wiedzieć, że ta drużyna niczego nie osiągnie. Jednakże sądzono, iż odpadnie najwcześniej w 1/8 finału, w którym zmierzyłaby się z którąś ekipą z grupy A. Nikt nie stawiał na to, że Król może się pakować już po dwóch meczach. Bo kogo miał za rywala? Ok, z Holandią miał prawo przegrać, nawet 1:5. Ale z Chile? Z krajem, który wygląda na mapie jak dżdżownica? Okazało się jednak, że inna ekipa z przydomkiem La Roja także jest za silna dla zespołu Del Bosque.
Co tak naprawdę zawiodło? Na pewno wybory trenera. Zaufał ślepo tym samym co w poprzednich latach, wprowadzając tylko kosmetyczne zmiany (Costa). Niestety zmiany również okazały się nietrafione, bo np. wyczerpany sezonem napastnik Atletico okazał się bezużyteczny, podobnie jak najedzone i postarzałe gwiazdy w postaciach Xavi'ego i Iniesty. Innym problemem był Casillas, którego jednak będę bronił do upadłego. Bramkarz Realu nie stał się o kilka poziomów gorszym fachowcem. On wciąż jest znakomitym zawodnikiem. Nie wyszło mu, bo po prostu nie ma formy. Goalkeeper nie ma szansy jej mieć, jeżeli przez ostatnie jedenaście miesięcy bronił w nieco ponad dwudziestu meczach, z czego w połowie przypadków był bezrobotny. Brak ogrania widać szczególnie na tej odpowiedzialnej pozycji i dotyczy nawet najlepszych. Również Buffon czy Hart po rwanym sezonie mogliby zaliczyć kilka gaf na MŚ. Szkoda Ikera, bo stracił w oczach wielu osób i głupi dziennikarze zaczęli od razu wieścić jego koniec. Jeżeli Ancelotti powie mu, że znów główne skrzypce w bramce Królewskich odegra Lopez, wtedy Casillas powinien odejść z Realu. Niech nie zważa na przynależność czy uczucie do ukochanej drużyny. Musi wreszcie być realistą i powiedzieć: "Tu mnie nie chcecie, więc pójdę do kogoś innego i tam odbuduje swoją legendę". Oby tak postąpił.
Reasumując, główną przyczyną klapy był zły dobór piłkarzy. Ale stop! Coś tu się nie zgadza! Przecież pojawiło się wiele kawałów, memów, tekstów o tym, że upadek Hiszpanii jest równoznacznym z upadkiem tiki-taki. Więc zawiodła także ona? Nie! Tiki-taka nie zawiodła! Tiki-taka nadal jest skuteczną bronią! Słabe wyniki Barcelony oraz La Roji nie oznaczają słabości tego systemu gry, ponieważ te drużyny już jej nie stosują! Przeanalizujcie sobie mecze, kiedy Barca była na szczycie. Wtedy to była tiki-taka! Współcześnie byliśmy świadkami jej zepsucia. Duma Katalonii ostatni raz ją pokazała, gdy dowodził nią Vilanova. Co wtedy się stało? Zdobyła mistrzostwo kraju! Tito odszedł i przyszedł Martino, który chciał udowodnić, że potrafi inaczej i stworzył coś, co tylko udawało tiki-takę. Barcelona wygrywała z kim miała wygrać, ale gdy przychodziła pora na silniejszego rywala, to bywało różnie. I tak samo jest z Hiszpanią! Jeszcze do 2012 roku stosowała styl Guardioli, ale od tamtej pory wiele się zmieniło. Xavi i Iniesta (głównie twarze tego stylu) są najzwyczajniej w świecie starsi i nie prezentują już tego poziomu co kiedyś. Także skład kadry uległ przemianie. Wcześniej główny trzon składał się z madryckich i barcelońskich kopaczy, lecz doszli nowi, do których trzeba było zmienić taktykę. Więc Del Bosque chciał to uczynić, ale nie do końca mu wyszło.
Tegoroczny występ Hiszpanii i ostatni rok Barcy nie mają niczego wspólnego z tiki-taką! Nie polega ona na bezsensownym podawaniu wzdłuż boiska, które charakteryzowało obie ekipy przez ostatni czas. Pamiętacie erę Guardioli? Piłkarze Barcelony wymienili na połowie z kilkanaście podań, aż wreszcie przyszła kolej na przyspieszenie gry i kilkoma zagraniami na jeden kontakt podchodzi pod bramkę przeciwnika i kreowali groźną sytuację. TO JEST WŁAŚNIE TIKI-TAKA! Do niej dochodzi jeszcze gra w obronie, która polega na wysokim pressingu. Widzicie różnicę? Nie ma żadnych bezproduktywnych podań, a potem zagrania do Messiego i wiara, że coś zdziała. Była obecna współpraca i przyspieszenie. Tego FC Barcelona i reprezentacja Hiszpanii nie pokazywały, więc nie możemy mówić, że tiki-taka odchodzi do lamusa. Nie robi tego, bo nawet nikt jej nie używał! Po prostu, w obu przypadkach, piłkarze nie byli już zdolni do gry w ten sposób i w zamian tego grali jakąś padakę.
Nie wierzcie tym wszystkim artykułom, które próbują nam wciskać kit, że tiki-taka jest beznadziejna. Zobaczycie! Za jakiś czas, jakiś trener, w jakimś klubie, natrafi na jakąś nową generację piłkarzy, która będzie zdolna wchłonąć całkowicie mądrość taktyki dopracowanej przez Guardiolę i przez to zawojuje światowym futbolem. Natomiast głupi dziennikarze będą pisać "Tiki-taka zmartwychwstała".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz