wtorek, 10 września 2013

Polskie Bagno - "Co ja tutaj robię"

"Co ja tutaj robię..." - od razu przypomniała mi się piosenka Elektrycznych Gitar, gdy oglądałem Sebastiana Boenischa na boisku w meczu z San Marino. Co ten koleś robił na boisku? Na to pytanie nie odpowie chyba nawet wróżbita Maciej.



Czasem deszcz, czasem grad, czasem biegunka, a czasem masażysta przeszkodzi. Błędy przydarzają się najlepszym. Ale istnieje pewien limit, którego nie można przekroczyć. Boenisch przekroczył granicę w pierwszych minutach meczu z San Marino! Popełniał błędy w meczu z San Marino! Jak to brzmi? Ba! Jego drużyna straciła bramkę w meczu z SAN MARINO przez niego! Nie chciało mu się biec za rywalem, a ten uderzył celnie z główki, bo tak powinien zrobić każdy - oprócz Brożka. Niestosowne jest całkowite lekceważenie każdego przeciwnika, obojętnie jaką pozycję okupuje w jakimś rankingu. Boenisch grał tak jakby jakaś dziewczyna - ładna - obiecała mu coś po meczu: w ogóle nie myślał o grze. Dwa razy zrobił coś pożytecznego z piłką: asysta i strzał. Warto zwrócić uwagę, że w tych sytuacjach nie musiał przyjmować piłki.

Właśnie z przyjmowaniem miał problemy niczym człowiek bez rąk z podcieraniem (pójdę do piekła, wiem). Nie obchodzi mnie, że przez 3h padało. Piłkarz Bayeru Leverkusen nie raz, ale wielokrotnie źle zatrzymywał piłkę przy swej nodze. To jest podstawa futbolu, którą uczy się małe dzieci. Dorosły facet grający na co dzień w Bundeslidze powinien posiadać w małym paluszku u stopy tę umiejętność. Raz czy dwa piłka ma prawo uciec, ale nie miliardy razy i to w meczu z amatorami!

Swoją całkowitą postawą przypominał osobę opętaną. Ciało przebywało na boisku, ale umysł przemierzał galaktykę. Stał biedak i obserwował właściciela baru, który podaje piłkę, albo jakiegoś innego amatora, który notorycznie mija go i pędzi w stronę bramki Boruca.

Boenisch udowodnił pracodawcom z Leverkusen, że warto z nim rozwiązać kontrakt. Poziomem zaprezentowanym dzisiaj nadaje się do ligi San Marino!  Ten człowiek od wielu lat nie wie co to znaczy slowo "forma". Co w nim widzą w tych Niemczech? Na prawdę nie wiem. Tylko kluby z Ekstraklasy są takie głupie, aby zatrudniać tego typu piłkarzy.

Obojętnie czy Fornalik będzie selekcjonerem czy też nie - dla mnie Boenisch jest skończony i nie powinien dostawać powołania. Nawet jeśli Wawrzyniak, Celeban, Jędrzejczyk lub Rzeźniczak złamią nogę i stracą głowę. Przed Stadionem Narodowym należy postawić znak: "Zakaz wstępu dla S.Boenischa". Bo żeby przestraszyć się San Marino, trzeba skończyć jakieś specjalne studia. Profesjonalny piłkarzy, który robi takie błędy i zawinił przy straconej  bramce z zespołem z ostatniego miejsca rankingu FIFA jest żałosny. Panie Bońku! Niech pan zabroni powoływania tego piłkarza. Przeszkadza w meczu z San Marino, więc czego mamy oczekiwać w pojedynkach z Ukrainą, Anglią itd.?

Przynajmniej Polska za sprawą farbowanego lisa przejdzie do historii. Dla San Marino zdobycie bramki to cud podobny do obrony Częstochowy podczas potopu szwedzkiego. Ten mały kraj doda do słabo rozwiniętych statystyk tę jedną bramkę. Jednak nasz naród jest tolerancyjny i pomaga słabszym. Przynosimy uśmiech tam, gdzie panuje smutek. Pocieszyliśmy naszych braci z Płw. Apenińskiego, których bolą jeszcze pośladki po ostrym laniu na Ukrainie :)

I Paweł Brożek...powinien strzelić cztery bramki w pierwszej połowie, ale nie oczekiwałem po nim niczego nadzwyczajnego. Asysta to szczyt jego możliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz