sobota, 23 marca 2013

Polska jak prostytutka


 Po wczorajszej klęsce odniosłem wrażenie, że reprezentacja Polski z drużyny piłkarskiej stała się prostytutką. Nasze „Orły” zachowały się jak zwyczajne kobiety lekkich obyczajów, stojące na obrzeżach autostrad i czekające na klientów, którym oddadzą się za byle jakiego grosza.

Reklama popularnej marki samochodowej nie kłamała: Lewy się zdenerwował, że siedział z tyłu i konsekwencją tego 22 marca nie grał, a jedynie snuł się po boisku. Należę do obozu krytyków gry Roberta w kadrze i choć z kolejnymi meczami bez jego gola zgadzałem się, że większa część winy leży po stronie pomocy, jednakże kompromitacja z Ukrainą udowodniła mi, że sam Lewandowski jest naprawdę „lewy”. Nie pokazywał się do grania, a gdy już otrzymał piłkę, to wystarczył jeden obrońca, aby mu ją odebrać. Popisał się dwoma strzałami, ale po pierwszym z nich piłka wpadła wprost do rąk Pjatova, a drugi był niecelny. I tyle go widzieli. Nie można cały czas zasłaniać Lewandowskiego argumentem, że żyje on z podań. Napastnik takiego formatu jak on powinien się zachowywać lepiej oraz w pewnym sensie rozumieć się z pomocą. Lecz ja tu żadnej chemii nie widzę! Myślę, że pięć dni treningów oraz kilkanaście zgrupowań na przestrzeni całego roku powinny dać minimalny efekt. Przecież piłkarze innych reprezentacji również nie grają ze sobą na co dzień, a jednak potrafią zgrać się na zgrupowaniu. Najprawdopodobniej Obraniak, Majewski czy nawet sam Ozil nie pomogą mu na tyle wystarczająco, aby ten wreszcie figurował na liście strzelców. Jeżeli jest problem na linii napastnik – pomoc, to chyba lepiej jest wymienić tylko jednego piłkarza (napastnika), a niż trzech lub czterech. Ja rozumiem, że w takich chwilach to cała polska jest selekcjonerem, ale Fornalik chyba widzi, że Lewandowskiemu taka gra nie odpowiada, a przez to traci cały zespół.

Nasza reprezentacja odbiera piłkę, po czym wychodzi do kontrataku i 30-40 metrów od bramki przeciwnika cała akcja zatrzymuje się, ponieważ skrzydłowi lub środkowi nie wiedzą jak zakończyć kontrę. Szukają Lewego, ale ten jest kryty lub wraca wraz z nimi. W konsekwencji nie ma nikogo, do którego można byłoby posłać piłkę przed szesnastkę rywala. Może czas odejść od modnej taktyki 4-5-1, a powrócić do sprawdzonego systemu 4-4-2, w którym odnosiliśmy sukcesy? Aby aktualna taktyka zadziałała, musimy mieć w kadrze atakującego, który potrafi dobrze dryblować, a jednocześnie szuka go piłka. Niestety Robert nie jest najlepszym dryblerem, a jednocześnie nie ma za często futbolówki przy nodze. Dlatego wariant z dwoma napastnikami może mieć zbawienny wpływ dla kadry jak i dla samego piłkarza BVB. Lewandowski zostałby wycofany i mógłby spokojnie grać kombinacyjnie z kolegami z drugiej linii, a natomiast najbardziej wysunięty piłkarz odwracałby uwagę od części obrońców drużyny przeciwnej. Wielu ekspertów oraz innych trenerów uważa tak samo. Robert wreszcie miałby więcej swobody, a także w polu karnym rywali znalazłby się dodatkowy piłkarz. Przecież istnieje szeroki wybór na partnera dla Polaka: Sobiech, Milik, Teodorczyk. Ta trójka w pewnym stopniu jest w stanie spełnić się w zamiarach taktycznych. Arek nie w tym sezonie, ale w następnym powinien mieć więcej okazji, aby powalczyć o większą liczbę minut w Bayerze Leverkusen. Teodorczyk na razie niepewnie, ale jednak przebija się w Lechu Poznań, a Sobiech jest nadal zagadką, lecz w każdej chwili może wybuchnąć formą i mieć dobry okres w Hannoverze. Jednakże jeśli Fornalik nadal chce opiewać na jednym napastniku, nie widzę innego wyjście niż usunięcie Roberta z pierwszego składu i danie szansy nawet Milikowi lub Teodorczykowi, albo istnieje jeszcze inne rozwiązanie, którym jest wycofanie piłkarza Borussi za plecy wysuniętego napastnika.

Z skutecznością byłego piłkarza Lecha Poznań są problemy, ale wczorajsza postawa defensywy była wręcz niedopuszczalna. Tak źle nie grają obrońcyw ligach amatorskich. Oglądając mecz, szukałem przez całe 90 minut gdzie są obrońcy, wziąłem nawet lornetkę i nadal nie potrafiłem nikogo znaleźć. Zawinili ci, co jeszcze niedawno byli chwaleni. Na całej linii pogrążyła się para stoperów, która miała udział przy wszystkich straconych bramkach, a najbardziej przy trzeciej bramce dla Ukrainy. Para Glik – Wasyl sprawdziła się w meczu z Anglią, ale od tamtego spotkania minęło kilka miesięcy, które wystarczyły na całkowitą zmianę obrazu gry głównych defensorów. W ogóle nie rozumiem decyzji o powoływaniu Wasilewskiego na dwumecz. Szanuje Marcina i wiem, że posiada wysokie umiejętności oraz nie boi się walki, ale on po prostu nie gra w Anderlechcie. Siedzi i grzeje ławkę, a w ostatnim okresie wyszedł chyba tylko raz na boisko. Trener brukselskiej drużyny całkowicie stracił do niego zaufanie, więc jaką my mamy gwarancje, że zagra na odpowiednim poziomie? Już Franz Smuda robił ten błąd, że patrzył na nazwisko, a nie na aktualną formę. Nie można na ślepo ufać, że Wasilewski choć ma za sobą ogromny bagaż doświadczenia, będzie prezentował optymalną formę. Wczoraj zagrał gorzej niż dziecko na placu pod blokiem. To samo tyczy się Kamila Glika, od którego oczekiwałem czegoś więcej.

Defensywa po prostu nie działała! Nie chce nawet myśleć ile Boruc musiał się nakrzyczeć na nieodpowiedzialnych kolegów. Przecież mógł stracić wszystkie włosy! Można Artura winić, ale wg mnie nie zawinił przy żadnej z bramek, chociaż zawsze mogło być lepiej. Trudno ocenić. Na pewno obok stoperów dali plamy również boczni obrońcy. Beznadziejnie popisywali się w defensywie Boenisch wraz z Piszczkiem. Łukasz przypomniał sobie poprzednie lata, gdy grał na pozycji napastnika, bo użyteczny był tylko z przodu, a z tyłu był tak nerwowy jak polityk przed komisją śledczą. Z drugiej strony boiska był Sebastian.... Niemiecki piłkarz dobrze prezentował się w ostatnim czasie w Bayerze i uważałem, że utrzyma wysoką formę. Ale po wczorajszym widowisku wolałbym zobaczyć już Wawrzyniaka na lewej obronie, bo choć również jest drewnem, ale popełniłby mniej błędów od farbowanego lisa.

Wiem, że można mieć słabszy okres, ale większość piłkarzy z pierwszej jedenastki tydzień temu rozgrywała spotkanie ligowe, w których spisywali się dość dobrze. Taki np.: Krychowiak. Jeszcze niedawno był bohaterem meczu z PSG w lidze francuskiej, a w piątek w Warszawie dość często zdarzały mu się proste straty w postaci źle przyjętej piłki lub złego podania. Byłem optymistycznie nastawiony do tego piłkarza, ale to się najprawdopodobniej zmieni. Również „znakomicie” spisał się obok niego Łukasik, którego to spotkanie wyraźnie przerosło, lecz przynajmniej nie popełniał aż tylu błędów co jego kolega. Tylko do trójki: Błaszczykowski, Majewski i Rybus nie mam większych zastrzeżeń. Możliwe, że piłkarz Tereka nie zagrał fenomenalnie, ale próbować coś robić na tym skrzydle i coś mu tam wychodziło. Majewski nie mógł się odnaleźć z Lewandowskim, jednak znakomicie wykonywał stałe fragmenty i można się tylko dziwić, czemu reszta zespołu nie chciała wykorzystać dobrych piłek od Radka. W dodatku pomocnikowi z Nottingham Forest parę razy wyszło dobre podanie w kierunku lepiej ustawionych partnerów. I na koniec został Kuba, czyli kapitan z prawdziwego zdarzenia. To on najbardziej ciągnął grę Polski i dzięki jego rajdom mieliśmy rzuty wolne i rożne. Po raz kolejny jego osoba świeciła najbardziej w tej całej czarnej dziurze, którą jest nasza kadra narodowa.

Możemy błagać na kolana Waldemara Fornalika, aby zmienił taktykę itp., ale jednak nie możemy żądać jego dymisji. Aktualnie to nawet Mourinho nic nie wskóra. Oczywiście można obarczać winą byłego trenera Ruchu Chorzów, ale przynajmniej nie boi się wnosić czegoś nowego w szeregi reprezentacji. Chociaż brakuje mu jeszcze wystarczającego doświadczenia, jednak powinno się mu dać szanse przynajmniej do Euro 2016 we Francji, bo taki powinien być nas cel od samego początku. Cały czas nasza kadra jest budowana na najbliższy wielki turniej, a może warto byłoby z dystansem podejść do MŚ 2014, a skupić się na budowę solidnego zespołu na mistrzostwa kontynentu. Aczkolwiek ostatnie Euro rozgrywane u nas udowodniło, że mając pewność występu i tak nie potrafimy zbudować dobrego zespołu, a było na to 3 lata. Tylko, że w tym przypadku dość wyraźnie zawinił sam selekcjoner. Mniejsza z tym. Wiem, że Boniek jest inteligentnym człowiekiem, więc oczekuje od niego trochę zimnej krwi i brak pochopnych decyzji pod wpływem kibiców oraz samych emocji, ponieważ zmiana trenera nic nie da, bo nic nie wnosiła przez ostatnie dziesięciolecie.

Mecz z Ukrainą stał się kolejnym i uzasadnionym argumentem przeciwko farbowanym lisom. Wcześniej Perquis i Polanski, a teraz Obraniak i Boenisch udowodnili, że są za słabi na reprezentacje i jedynie odbierają miejsce młodym Polakom. Pomysł z rozdawaniem obywatelstwa na lewo i prawo już od początku był złym rozwiązaniem. Nawet fakt, że z Olisadebe się udało, nie zmienia niczego. Aktualnie Obraniak potrafi jedynie wyjść na boisko z swoją super modną fryzurką, zmarnować 100% okazje, kilka razy źle podać oraz samemu stracić piłkę. I taki mam jego obraz przed oczami, bo nie oglądam Ligue 1. Może w Francji gra nad przeciętnie, ale z orzełkiem na piersi mu nie idzie. Tak samo jak Boenischowi, Perquisowi i Polanskiemu. Oby ktoś głupi nie zawołał głośno: „Pamiętacie Rogera?”. Co z tego, że gra dość regularnie w AEK Ateny? Jestem pewien, że jego powrót wniósłby to samo, co dała wcześniej wymieniona czwórka. Roger trzymaj się daleko od naszej reprezentacji!

Nawiązując do tego co napisałem na początku. Porównanie polskiej kadry z prostytutką jest jak najbardziej na miejscu. Kadrowicze przyjeżdżają na zgrupowanie, wychodzą na boisko i dają du*y, a następnie wracając do domu, przy czym mają jeszcze zysk. Takiemu Lewandowskiemu wzrośnie wartość na rynku, bo ma zaliczony kolejny występ w drużynie narodowej. Taka jest prawda. Polscy piłkarze występujący na co dzień za granicą, przyjeżdżają na mecze reprezentacji tylko po to, aby w ich statystykach zwiększył się dorobek minut z godłem na piersi. Ta drużyna różni się od reprezentacji, która potrafiła wywalczyć awans na mistrzostwa w 2002 i w 2006, ponieważ wtedy grali wyśmienici piłkarze, dla których reprezentowanie barw narodowych było zaszczytem oraz często jedyną szansą na pokazanie się zagranicznym przyszłym pracodawcą, a aktualnie mamy również świetnych piłkarzy, którzy są znani na naszym kontynencie i nie tylko, więc gra na rzecz kraju schodzi na dalszy plan i nie przeznaczają na to większych chęci, bo po co się na daremno męczyć. Wystarczającym dowodem są statystyki z pojedynku z Ukrainą, w których nasi wschodni sąsiedzi mają straszną przewagę jeśli chodzi o liczbę fauli. Ta statystyka obrazuje jak bardzo walczyła reprezentacja Ukraina, a jak nasza. Gdy któryś z polskich piłkarzy miał piłkę przy nodze, od razu był atakowany przez kilku rywali. Nie chwalę aż tak brutalnej gry, ale widać było, że nasi bracia za Bugu chcą za wszelką cenę wygrać. Natomiast nasze upadłe orły zamiast grać równie odważnie i agresywnie, oddawały coraz więcej pola do swobodnej gry.n Im się po prostu nie chciało grać! Jeśli się nie mylę, to warto zrobić kadrę z piłkarzy na co dzień występujących w słabszych ligach europejskich lub w Ekstraklasie, bo przynajmniej będą mieli większą motywacje do gry z biało-czerwonym trykotem.

Strata 3 pkt z Ukrainą niczego jeszcze nie przesądza. Polska ma szanse nawet na pierwsze miejsce, ale tylko wtedy, gdy wygra pozostałe sześć spotkań, a Czarnogóra i Anglia potracą punkty. To jedynie matematyka, która po raz kolejny stała się naszą nadzieją. A jak wiadomo: nadzieja matką głupich.  

2 komentarze:

  1. Wystarczy tego samobiczowania się. Stało się. To tylko piłka i nic więcej.
    Co do Lewego. Przecież każdy widzi, że nie ma z kim grać. Zawodnicy z repy są o trzy klasy gorsi od Gundogana, Reusa czy Goetze. I Salomon z pustego nie naleje.

    Więcej optymizmu. Będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vucinić też nie ma w kadrze Pirlo, Marchisio itd., a jakoś gole strzela

      Usuń