Po wczorajszej klęsce odniosłem
wrażenie, że reprezentacja Polski z drużyny piłkarskiej stała
się prostytutką. Nasze „Orły” zachowały się jak zwyczajne
kobiety lekkich obyczajów, stojące na obrzeżach autostrad i
czekające na klientów, którym oddadzą się za byle
jakiego grosza.
Reklama popularnej marki samochodowej
nie kłamała: Lewy się zdenerwował, że siedział z tyłu i
konsekwencją tego 22 marca nie grał, a jedynie snuł się po
boisku. Należę do obozu krytyków gry Roberta w kadrze i choć
z kolejnymi meczami bez jego gola zgadzałem się, że większa część
winy leży po stronie pomocy, jednakże kompromitacja z Ukrainą
udowodniła mi, że sam Lewandowski jest naprawdę „lewy”. Nie
pokazywał się do grania, a gdy już otrzymał piłkę, to
wystarczył jeden obrońca, aby mu ją odebrać. Popisał się dwoma
strzałami, ale po pierwszym z nich piłka wpadła wprost do rąk
Pjatova, a drugi był niecelny. I tyle go widzieli. Nie można cały
czas zasłaniać Lewandowskiego argumentem, że żyje on z podań.
Napastnik takiego formatu jak on powinien się zachowywać lepiej
oraz w pewnym sensie rozumieć się z pomocą. Lecz ja tu żadnej
chemii nie widzę! Myślę, że pięć dni treningów oraz
kilkanaście zgrupowań na przestrzeni całego roku powinny dać
minimalny efekt. Przecież piłkarze innych reprezentacji również
nie grają ze sobą na co dzień, a jednak potrafią zgrać się na
zgrupowaniu. Najprawdopodobniej Obraniak, Majewski czy nawet sam Ozil
nie pomogą mu na tyle wystarczająco, aby ten wreszcie figurował na
liście strzelców. Jeżeli jest problem na linii napastnik –
pomoc, to chyba lepiej jest wymienić tylko jednego piłkarza
(napastnika), a niż trzech lub czterech. Ja rozumiem, że w takich
chwilach to cała polska jest selekcjonerem, ale Fornalik chyba
widzi, że Lewandowskiemu taka gra nie odpowiada, a przez to traci
cały zespół.
Nasza reprezentacja odbiera piłkę, po
czym wychodzi do kontrataku i 30-40 metrów od bramki
przeciwnika cała akcja zatrzymuje się, ponieważ skrzydłowi lub
środkowi nie wiedzą jak zakończyć kontrę. Szukają Lewego, ale
ten jest kryty lub wraca wraz z nimi. W konsekwencji nie ma nikogo,
do którego można byłoby posłać piłkę przed szesnastkę
rywala. Może czas odejść od modnej taktyki 4-5-1, a powrócić
do sprawdzonego systemu 4-4-2, w którym odnosiliśmy sukcesy?
Aby aktualna taktyka zadziałała, musimy mieć w kadrze atakującego,
który potrafi dobrze dryblować, a jednocześnie szuka go
piłka. Niestety Robert nie jest najlepszym dryblerem, a jednocześnie
nie ma za często futbolówki przy nodze. Dlatego wariant z
dwoma napastnikami może mieć zbawienny wpływ dla kadry jak i dla
samego piłkarza BVB. Lewandowski zostałby wycofany i mógłby
spokojnie grać kombinacyjnie z kolegami z drugiej linii, a natomiast
najbardziej wysunięty piłkarz odwracałby uwagę od części
obrońców drużyny przeciwnej. Wielu ekspertów oraz
innych trenerów uważa tak samo. Robert wreszcie miałby
więcej swobody, a także w polu karnym rywali znalazłby się
dodatkowy piłkarz. Przecież istnieje szeroki wybór na
partnera dla Polaka: Sobiech, Milik, Teodorczyk. Ta trójka w
pewnym stopniu jest w stanie spełnić się w zamiarach taktycznych.
Arek nie w tym sezonie, ale w następnym powinien mieć więcej
okazji, aby powalczyć o większą liczbę minut w Bayerze
Leverkusen. Teodorczyk na razie niepewnie, ale jednak przebija się w
Lechu Poznań, a Sobiech jest nadal zagadką, lecz w każdej chwili
może wybuchnąć formą i mieć dobry okres w Hannoverze. Jednakże
jeśli Fornalik nadal chce opiewać na jednym napastniku, nie widzę
innego wyjście niż usunięcie Roberta z pierwszego składu i danie
szansy nawet Milikowi lub Teodorczykowi, albo istnieje jeszcze inne
rozwiązanie, którym jest wycofanie piłkarza Borussi za plecy
wysuniętego napastnika.
Z skutecznością byłego piłkarza
Lecha Poznań są problemy, ale wczorajsza postawa defensywy była
wręcz niedopuszczalna. Tak źle nie grają obrońcyw ligach
amatorskich. Oglądając mecz, szukałem przez całe 90 minut gdzie
są obrońcy, wziąłem nawet lornetkę i nadal nie potrafiłem
nikogo znaleźć. Zawinili ci, co jeszcze niedawno byli chwaleni. Na
całej linii pogrążyła się para stoperów, która
miała udział przy wszystkich straconych bramkach, a najbardziej
przy trzeciej bramce dla Ukrainy. Para Glik – Wasyl sprawdziła się
w meczu z Anglią, ale od tamtego spotkania minęło kilka miesięcy,
które wystarczyły na całkowitą zmianę obrazu gry głównych
defensorów. W ogóle nie rozumiem decyzji o powoływaniu
Wasilewskiego na dwumecz. Szanuje Marcina i wiem, że posiada wysokie
umiejętności oraz nie boi się walki, ale on po prostu nie gra w
Anderlechcie. Siedzi i grzeje ławkę, a w ostatnim okresie wyszedł
chyba tylko raz na boisko. Trener brukselskiej drużyny całkowicie
stracił do niego zaufanie, więc jaką my mamy gwarancje, że zagra
na odpowiednim poziomie? Już Franz Smuda robił ten błąd, że
patrzył na nazwisko, a nie na aktualną formę. Nie można na ślepo
ufać, że Wasilewski choć ma za sobą ogromny bagaż doświadczenia,
będzie prezentował optymalną formę. Wczoraj zagrał gorzej niż
dziecko na placu pod blokiem. To samo tyczy się Kamila Glika, od
którego oczekiwałem czegoś więcej.
Defensywa po prostu nie działała! Nie
chce nawet myśleć ile Boruc musiał się nakrzyczeć na
nieodpowiedzialnych kolegów. Przecież mógł stracić
wszystkie włosy! Można Artura winić, ale wg mnie nie zawinił przy
żadnej z bramek, chociaż zawsze mogło być lepiej. Trudno ocenić.
Na pewno obok stoperów dali plamy również boczni
obrońcy. Beznadziejnie popisywali się w defensywie Boenisch wraz z
Piszczkiem. Łukasz przypomniał sobie poprzednie lata, gdy grał na
pozycji napastnika, bo użyteczny był tylko z przodu, a z tyłu był
tak nerwowy jak polityk przed komisją śledczą. Z drugiej strony
boiska był Sebastian.... Niemiecki piłkarz dobrze prezentował się
w ostatnim czasie w Bayerze i uważałem, że utrzyma wysoką formę.
Ale po wczorajszym widowisku wolałbym zobaczyć już Wawrzyniaka na
lewej obronie, bo choć również jest drewnem, ale popełniłby
mniej błędów od farbowanego lisa.
Wiem, że można mieć słabszy okres,
ale większość piłkarzy z pierwszej jedenastki tydzień temu
rozgrywała spotkanie ligowe, w których spisywali się dość
dobrze. Taki np.: Krychowiak. Jeszcze niedawno był bohaterem meczu z
PSG w lidze francuskiej, a w piątek w Warszawie dość często
zdarzały mu się proste straty w postaci źle przyjętej piłki lub
złego podania. Byłem optymistycznie nastawiony do tego piłkarza,
ale to się najprawdopodobniej zmieni. Również „znakomicie”
spisał się obok niego Łukasik, którego to spotkanie
wyraźnie przerosło, lecz przynajmniej nie popełniał aż tylu
błędów co jego kolega. Tylko do trójki:
Błaszczykowski, Majewski i Rybus nie mam większych zastrzeżeń.
Możliwe, że piłkarz Tereka nie zagrał fenomenalnie, ale próbować
coś robić na tym skrzydle i coś mu tam wychodziło. Majewski nie
mógł się odnaleźć z Lewandowskim, jednak znakomicie
wykonywał stałe fragmenty i można się tylko dziwić, czemu reszta
zespołu nie chciała wykorzystać dobrych piłek od Radka. W dodatku
pomocnikowi z Nottingham Forest parę razy wyszło dobre podanie w
kierunku lepiej ustawionych partnerów. I na koniec został
Kuba, czyli kapitan z prawdziwego zdarzenia. To on najbardziej
ciągnął grę Polski i dzięki jego rajdom mieliśmy rzuty wolne i
rożne. Po raz kolejny jego osoba świeciła najbardziej w tej całej
czarnej dziurze, którą jest nasza kadra narodowa.
Możemy błagać na kolana Waldemara
Fornalika, aby zmienił taktykę itp., ale jednak nie możemy żądać
jego dymisji. Aktualnie to nawet Mourinho nic nie wskóra.
Oczywiście można obarczać winą byłego trenera Ruchu Chorzów,
ale przynajmniej nie boi się wnosić czegoś nowego w szeregi
reprezentacji. Chociaż brakuje mu jeszcze wystarczającego
doświadczenia, jednak powinno się mu dać szanse przynajmniej do
Euro 2016 we Francji, bo taki powinien być nas cel od samego
początku. Cały czas nasza kadra jest budowana na najbliższy wielki
turniej, a może warto byłoby z dystansem podejść do MŚ 2014, a
skupić się na budowę solidnego zespołu na mistrzostwa kontynentu.
Aczkolwiek ostatnie Euro rozgrywane u nas udowodniło, że mając
pewność występu i tak nie potrafimy zbudować dobrego zespołu, a
było na to 3 lata. Tylko, że w tym przypadku dość wyraźnie
zawinił sam selekcjoner. Mniejsza z tym. Wiem, że Boniek jest
inteligentnym człowiekiem, więc oczekuje od niego trochę zimnej
krwi i brak pochopnych decyzji pod wpływem kibiców oraz
samych emocji, ponieważ zmiana trenera nic nie da, bo nic nie
wnosiła przez ostatnie dziesięciolecie.
Mecz z Ukrainą stał się kolejnym i
uzasadnionym argumentem przeciwko farbowanym lisom. Wcześniej
Perquis i Polanski, a teraz Obraniak i Boenisch udowodnili, że są
za słabi na reprezentacje i jedynie odbierają miejsce młodym
Polakom. Pomysł z rozdawaniem obywatelstwa na lewo i prawo już od
początku był złym rozwiązaniem. Nawet fakt, że z Olisadebe się
udało, nie zmienia niczego. Aktualnie Obraniak potrafi jedynie wyjść
na boisko z swoją super modną fryzurką, zmarnować 100% okazje,
kilka razy źle podać oraz samemu stracić piłkę. I taki mam jego
obraz przed oczami, bo nie oglądam Ligue 1. Może w Francji gra nad
przeciętnie, ale z orzełkiem na piersi mu nie idzie. Tak samo jak
Boenischowi, Perquisowi i Polanskiemu. Oby ktoś głupi nie zawołał
głośno: „Pamiętacie Rogera?”. Co z tego, że gra dość
regularnie w AEK Ateny? Jestem pewien, że jego powrót
wniósłby to samo, co dała wcześniej wymieniona czwórka.
Roger trzymaj się daleko od naszej reprezentacji!
Nawiązując do tego co napisałem na
początku. Porównanie polskiej kadry z prostytutką jest jak
najbardziej na miejscu. Kadrowicze przyjeżdżają na zgrupowanie,
wychodzą na boisko i dają du*y, a następnie wracając do domu,
przy czym mają jeszcze zysk. Takiemu Lewandowskiemu wzrośnie
wartość na rynku, bo ma zaliczony kolejny występ w drużynie
narodowej. Taka jest prawda. Polscy piłkarze występujący na co
dzień za granicą, przyjeżdżają na mecze reprezentacji tylko po
to, aby w ich statystykach zwiększył się dorobek minut z godłem
na piersi. Ta drużyna różni się od reprezentacji, która
potrafiła wywalczyć awans na mistrzostwa w 2002 i w 2006, ponieważ
wtedy grali wyśmienici piłkarze, dla których reprezentowanie
barw narodowych było zaszczytem oraz często jedyną szansą na
pokazanie się zagranicznym przyszłym pracodawcą, a aktualnie mamy
również świetnych piłkarzy, którzy są znani na
naszym kontynencie i nie tylko, więc gra na rzecz kraju schodzi na
dalszy plan i nie przeznaczają na to większych chęci, bo po co się
na daremno męczyć. Wystarczającym dowodem są statystyki z
pojedynku z Ukrainą, w których nasi wschodni sąsiedzi mają
straszną przewagę jeśli chodzi o liczbę fauli. Ta statystyka
obrazuje jak bardzo walczyła reprezentacja Ukraina, a jak nasza. Gdy
któryś z polskich piłkarzy miał piłkę przy nodze, od razu
był atakowany przez kilku rywali. Nie chwalę aż tak brutalnej gry,
ale widać było, że nasi bracia za Bugu chcą za wszelką cenę
wygrać. Natomiast nasze upadłe orły zamiast grać równie
odważnie i agresywnie, oddawały coraz więcej pola do swobodnej
gry.n Im się po prostu nie chciało grać! Jeśli się nie mylę, to
warto zrobić kadrę z piłkarzy na co dzień występujących w
słabszych ligach europejskich lub w Ekstraklasie, bo przynajmniej
będą mieli większą motywacje do gry z biało-czerwonym trykotem.
Strata 3 pkt z Ukrainą niczego jeszcze
nie przesądza. Polska ma szanse nawet na pierwsze miejsce, ale tylko
wtedy, gdy wygra pozostałe sześć spotkań, a Czarnogóra i
Anglia potracą punkty. To jedynie matematyka, która po raz
kolejny stała się naszą nadzieją. A jak wiadomo: nadzieja matką
głupich.
Wystarczy tego samobiczowania się. Stało się. To tylko piłka i nic więcej.
OdpowiedzUsuńCo do Lewego. Przecież każdy widzi, że nie ma z kim grać. Zawodnicy z repy są o trzy klasy gorsi od Gundogana, Reusa czy Goetze. I Salomon z pustego nie naleje.
Więcej optymizmu. Będzie dobrze.
Vucinić też nie ma w kadrze Pirlo, Marchisio itd., a jakoś gole strzela
Usuń