czwartek, 7 lutego 2013

Zielona katastrofa!


Mecz z Irlandią miał dwa cele: była to forma podziękowań za Euro złożonych przez irlandzką federacja oraz był to ostatni sprawdzian przed ważnymi meczami z Ukrainą i San Marino. Choć pierwsze zadanie zostało wykonane wspaniale, co do drugiej sprawy możemy mieć wielkie obawy.

Mecz z Irlandią miał być miły, przyjemny i łatwy. W kadrze "Koniczynek" zagrało wielu "młodzików" z małym doświadczeniem reprezentacyjnym. Polska wystawiła najlepszy skład na tą chwilę. Wyszło jak wyszło. Każdy widział tą klęskę, bo to trudno nazwać porażką. Irlandczycy nas zdominowali i nie odpuścili do końca. Nie trzeba mieć żadnych znanych nazwisk, aby dobrze zagrać i to udowodnili. Lecz nie ma sensu już rozdrabniać na czynniki pierwsze tego spotkania, bo to zrobi Fornalik wraz ze sztabem szkoleniowym oraz inni fachowcy. Drużyna zagrała beznadziejnie i jedynie żadnych zastrzeżeń nie można mieć do pary bramkarzy.

Pomijam już nie wykorzystaną sytuacje Lewego, słabą grę pomocy, a w szczególności Obraniaka, czy kolejne bezwartościowe wejście Milika. Największy ból dupy zaprezentowali mi obrońcy. Ich postawę w Dublinie można spokojnie porównać do III ligi polskiej. Nie sądziłem, że ta formacja zagra aż tak koszmarnie.

Rozegranie akcji od tyłu jest od dawna naszą piętą Achillesa. Tego nie da się ukryć. Tylko, że wybryki polskich defensorów przerosły wszystko. Szczególnie "dobrze" podawał Perquis. Rozumiem amatorów, czy pół profesjonalistów. Oni jeszcze mogą popełniać sporo błędów, gdy są pod pressingiem. Ale nie można tak grać na takim poziomie! Przecież Francuz (nie Polak!) nie potrafił chwilami dobrze podać na kilka metrów, a często gdy miał piłkę, to zamiast spróbować zagrać do przodu, to odwracał się do goalkeepera i tam posyłał futbolówkę, a ten musiał wykopywać piłkę daleko, ponieważ oczywiście środkowi obrońcy byli za głupi na to, aby pójść szeroko i pokazać się do dalszej gry. To samo tyczy się Glika, choć ten rzadziej męczył Boruca i Szczęsnego. Francuz naprawdę pokazał jak nie powinien grać stoper. Obok niedokładnych zagrań, znajdują się także nerwowe interwencje, które mogły sporo kosztować. Mnie Perquis do siebie nie przekonał. Taki koszmarny występ powinien nieść za sobą odpowiednie konsekwencje. Nie bałbym się mu nawet nie wysyłać powołania na jakiś czas.

Glik i Boenisch byli dla mnie jedyną jasną stroną linii obrony. Choć Glik popełniał także kilka dość wyraźnych błędów i na pewno jest jednym z winowajców straconej pierwszej bramki, ale udawało mu się najczęściej dobrze odbierać piłki. Choć i tak to był to jego słaby występ w kadrze. Ale stoję za nim murem i wiem, że stać go na dużo. Można myśleć, że to tylko chwilowa słabsza dyspozycja wywołana małym zmęczeniem. Oby zmęczenie nie grało roli w marcu na narodowym w potyczce z Ukrainą.
Fornalik zadziwił mnie decyzją, że po przerwie zmienił Sebastiana. "Farbowany lis" po raz pierwszy mi się spodobał i dobrze radził sobie na prawej obronie, na której nie grał od blisko 22 miesięcy. Naprawdę zaskoczył mnie fakt, że został wymieniony za Wasilewskiego. Jeśli Wasyl miał już wejść to jedynie za Perquisa, bo on w ogóle był na innym świecie podczas trwania I połowy. Ale i tak Wasyl też nie zachwycił. Widać było u niego brak gry spowodowane siedzeniem na ławce w klubie. Popełniał dużo jak na niego błędów, co nie zdarzało mu się wcześniej. Biegał po prawej stronie (wow) i podłączał się do ataków, ale to nie jego bajka. Jeśli miał już zejść boczny obrońca, to czemu nie za Brozia? Selekcjoner bał się zaryzykować?  Może właśnie mniej znany piłkarz byłby wyróżniającym się graczem? Czyżby powoli Fornalik podążał w stronę filozofii Smudy i bał się nowych?

Po Wawrzyniaku nigdy się czegoś wyróżniającego nie spodziewam. Dla niego był to zwykły mecz. Kilka odbiorów i strat oraz brał udział przy straconej bramce. Mecz jak mecz w polskiej reprezentacji. I tu się dziwie, czemu nadal jest na chama przytrzymywany. No OK, na ten mecz musiał zagrać, ponieważ Piszczek doznał kontuzji, ale jeśli Boenisch utrzyma wysoką formę, a Piszczek wróci, to warto na tą dwójkę postawić. Jeszcze właśnie, gdy za plecami czai się Broź. Naprawdę jest kim legionistę zastąpić.

Ale to nie boki są największym problemem, a środek defensywy. Na tą chwilę poważnymi kandydatami na te miejsca byli właśnie Glik i Perquis, ale po porażce z Irlandią powinno się coś zmienić. Przyjmujmy, że Kamil miał tylko wypadek przy pracy i następnym razem będzie lepiej. Dlatego zostaje tylko francuski Polak, co nie chce się nauczyć naszego języka. To nie prawda, że nie mamy porządnych stoperów. Na pierwszy ogień idą dwa nazwiska: Jędrzejczyk i Salamon. Pierwszy popisuje się w lidze oraz w kadrze ligowców. Choć nominalnie jest prawym obrońcom, ale już nie raz udowodnił, że dobrze czuje się na środku. Drugi chwalony przez wszystkich, młody i utalentowany, więc można go wziąć na kilka sparingów i przekonać się o prawdzie wszystkich pochwał. Możliwe, że to właśnie Bartek jest przyszłym gwiazdorem reprezentacji. Na tą chwilę to dwaj najpoważniejsi kandydaci na środek obrony, jeśli chodzi o przyszłość. Oczywiście Salamon będzie musiał jeszcze trochę poczekać, więc jedynie Artur Jędrzejczak jest oczywistym wyborem na odnowienie defensywy. Warto nie zapominać o Piotrku Celebanie, który gra w Rumunii i czeka na swoją prawdziwą szanse. W meczach kontrolnych z Mołdawią i Rumunią spisał się dobrze. Wystarczy, aby grał regularnie w swoim klubie. Naturalne jest, że najlepiej aby zmienił kraj, w którym występuje, ponieważ Rumunia nie jest zbytnio atrakcyjnym miejscem. Już lepiej by było, aby wrócić do Polski i zagrał w jednym z czołowych klubów.
Ta trójka ma potencjał i umiejętności. Największe nadzieję pokładamy w Salamonie, który nie dawno dołączył do AC Milanu. Czy to był dobry ruch z jego strony? Zobaczymy. Szkoda, że Wasilewski się nie liczy, bo po prostu nie gra regularnie w swoim klubie i jak ta sytuacja pozostanie bez zmian do końca sezonu, to Marcin powinien poszukać nowego miejsca zatrudnienia, nawet w Polsce, aby nadal liczyć się w walce o wyjściową jedenastkę drużyny narodowej. Bo sparing z Irlandią pokazał czarno na białym co spowodowała u niego mniejsza ilość spotkań.

Jeszcze kilka miesięcy temu Perquis wraz z Wasylem byli głównymi stoperami. Teraz ani jeden, ani drugi nie może być pewny miejsca w reprezentacji. Jak to się wszystko dynamicznie zmienia, a nasza drużyna przeżywa co to nowe problemy. Cały czas problem nieskuteczności Lewandowskiego. Od Euro kłopoty z bramkarzami, ale najwidoczniej wszystko już jest w co raz lepszym porządku, ale teraz zła sytuacja ze środkiem obrony, więc powoli mamy się przygotować na problemy z linią pomocy?

2 komentarze:

  1. Dwa dni minęło i już mi przeszło. Taką mamy po prostu reprezentację. Potrafią zagrać bardzo dobrze, a za chwilę blamaż, jak w Dublinie.

    Chłopaki po prostu myślą za dużo o sobie i o kasie, a mało o piłce ... a polskich kibiców to traktują jak natrętna muchę.
    W każdym razie chyba po tym meczu zakończy się rozdział "legia francuska zaciężna". Nie wyszło. Szkoda i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest kiepsko, więc można liczyć że w meczach eliminacyjnych będzie bardzo dobrze. Zwykle tak było.

    OdpowiedzUsuń