Mecz
z Irlandią miał dwa cele: była to forma podziękowań za Euro
złożonych przez irlandzką federacja oraz był to ostatni
sprawdzian przed ważnymi meczami z Ukrainą i San Marino. Choć
pierwsze zadanie zostało wykonane wspaniale, co do drugiej sprawy
możemy mieć wielkie obawy.
Mecz
z Irlandią miał być miły, przyjemny i łatwy. W kadrze
"Koniczynek" zagrało wielu "młodzików" z
małym doświadczeniem reprezentacyjnym. Polska wystawiła najlepszy
skład na tą chwilę. Wyszło jak wyszło. Każdy widział tą
klęskę, bo to trudno nazwać porażką. Irlandczycy nas zdominowali
i nie odpuścili do końca. Nie trzeba mieć żadnych znanych
nazwisk, aby dobrze zagrać i to udowodnili. Lecz nie ma sensu już
rozdrabniać na czynniki pierwsze tego spotkania, bo to zrobi
Fornalik wraz ze sztabem szkoleniowym oraz inni fachowcy. Drużyna
zagrała beznadziejnie i jedynie żadnych zastrzeżeń nie można
mieć do pary bramkarzy.
Pomijam
już nie wykorzystaną sytuacje Lewego, słabą grę pomocy, a w
szczególności Obraniaka, czy kolejne bezwartościowe wejście
Milika. Największy ból dupy zaprezentowali mi obrońcy. Ich
postawę w Dublinie można spokojnie porównać do III ligi
polskiej. Nie sądziłem, że ta formacja zagra aż tak koszmarnie.
Rozegranie
akcji od tyłu jest od dawna naszą piętą Achillesa. Tego nie da
się ukryć. Tylko, że wybryki polskich defensorów przerosły
wszystko. Szczególnie "dobrze" podawał Perquis.
Rozumiem amatorów, czy pół profesjonalistów.
Oni jeszcze mogą popełniać sporo błędów, gdy są pod
pressingiem. Ale nie można tak grać na takim poziomie! Przecież
Francuz (nie Polak!) nie potrafił chwilami dobrze podać na kilka
metrów, a często gdy miał piłkę, to zamiast spróbować
zagrać do przodu, to odwracał się do goalkeepera i tam posyłał
futbolówkę, a ten musiał wykopywać piłkę daleko,
ponieważ oczywiście środkowi obrońcy byli za głupi na to, aby
pójść szeroko i pokazać się do dalszej gry. To samo tyczy
się Glika, choć ten rzadziej męczył Boruca i Szczęsnego. Francuz
naprawdę pokazał jak nie powinien grać stoper. Obok niedokładnych
zagrań, znajdują się także nerwowe interwencje, które
mogły sporo kosztować. Mnie Perquis do siebie nie przekonał. Taki
koszmarny występ powinien nieść za sobą odpowiednie konsekwencje.
Nie bałbym się mu nawet nie wysyłać powołania na jakiś czas.
Glik
i Boenisch byli dla mnie jedyną jasną stroną linii obrony. Choć
Glik popełniał także kilka dość wyraźnych błędów i na
pewno jest jednym z winowajców straconej pierwszej bramki, ale
udawało mu się najczęściej dobrze odbierać piłki. Choć i tak
to był to jego słaby występ w kadrze. Ale stoję za nim murem i
wiem, że stać go na dużo. Można myśleć, że to tylko chwilowa
słabsza dyspozycja wywołana małym zmęczeniem. Oby zmęczenie nie
grało roli w marcu na narodowym w potyczce z Ukrainą.
Fornalik
zadziwił mnie decyzją, że po przerwie zmienił Sebastiana.
"Farbowany lis" po raz pierwszy mi się spodobał i dobrze
radził sobie na prawej obronie, na której nie grał od blisko
22 miesięcy. Naprawdę zaskoczył mnie fakt, że został wymieniony
za Wasilewskiego. Jeśli Wasyl miał już wejść to jedynie za
Perquisa, bo on w ogóle był na innym świecie podczas trwania
I połowy. Ale i tak Wasyl też nie zachwycił. Widać było u niego
brak gry spowodowane siedzeniem na ławce w klubie. Popełniał dużo
jak na niego błędów, co nie zdarzało mu się wcześniej.
Biegał po prawej stronie (wow) i podłączał się do ataków,
ale to nie jego bajka. Jeśli miał już zejść boczny obrońca, to
czemu nie za Brozia? Selekcjoner bał się zaryzykować? Może
właśnie mniej znany piłkarz byłby wyróżniającym się
graczem? Czyżby powoli Fornalik podążał w stronę filozofii Smudy
i bał się nowych?
Po
Wawrzyniaku nigdy się czegoś wyróżniającego nie
spodziewam. Dla niego był to zwykły mecz. Kilka odbiorów i
strat oraz brał udział przy straconej bramce. Mecz jak mecz w
polskiej reprezentacji. I tu się dziwie, czemu nadal jest na chama
przytrzymywany. No OK, na ten mecz musiał zagrać, ponieważ
Piszczek doznał kontuzji, ale jeśli Boenisch utrzyma wysoką formę,
a Piszczek wróci, to warto na tą dwójkę postawić.
Jeszcze właśnie, gdy za plecami czai się Broź. Naprawdę jest kim
legionistę zastąpić.
Ale
to nie boki są największym problemem, a środek defensywy. Na tą
chwilę poważnymi kandydatami na te miejsca byli właśnie Glik i
Perquis, ale po porażce z Irlandią powinno się coś zmienić.
Przyjmujmy, że Kamil miał tylko wypadek przy pracy i następnym
razem będzie lepiej. Dlatego zostaje tylko francuski Polak, co nie
chce się nauczyć naszego języka. To nie prawda, że nie mamy
porządnych stoperów. Na pierwszy ogień idą dwa nazwiska:
Jędrzejczyk i Salamon. Pierwszy popisuje się w lidze oraz w kadrze
ligowców. Choć nominalnie jest prawym obrońcom, ale już nie
raz udowodnił, że dobrze czuje się na środku. Drugi chwalony
przez wszystkich, młody i utalentowany, więc można go wziąć na
kilka sparingów i przekonać się o prawdzie wszystkich
pochwał. Możliwe, że to właśnie Bartek jest przyszłym
gwiazdorem reprezentacji. Na tą chwilę to dwaj najpoważniejsi
kandydaci na środek obrony, jeśli chodzi o przyszłość.
Oczywiście Salamon będzie musiał jeszcze trochę poczekać, więc
jedynie Artur Jędrzejczak jest oczywistym wyborem na odnowienie
defensywy. Warto nie zapominać o Piotrku Celebanie, który gra
w Rumunii i czeka na swoją prawdziwą szanse. W meczach kontrolnych
z Mołdawią i Rumunią spisał się dobrze. Wystarczy, aby grał
regularnie w swoim klubie. Naturalne jest, że najlepiej aby zmienił
kraj, w którym występuje, ponieważ Rumunia nie jest zbytnio
atrakcyjnym miejscem. Już lepiej by było, aby wrócić do
Polski i zagrał w jednym z czołowych klubów.
Ta
trójka ma potencjał i umiejętności. Największe nadzieję
pokładamy w Salamonie, który nie dawno dołączył do AC
Milanu. Czy to był dobry ruch z jego strony? Zobaczymy. Szkoda, że
Wasilewski się nie liczy, bo po prostu nie gra regularnie w swoim
klubie i jak ta sytuacja pozostanie bez zmian do końca sezonu, to
Marcin powinien poszukać nowego miejsca zatrudnienia, nawet w
Polsce, aby nadal liczyć się w walce o wyjściową jedenastkę
drużyny narodowej. Bo sparing z Irlandią pokazał czarno na białym
co spowodowała u niego mniejsza ilość spotkań.
Jeszcze
kilka miesięcy temu Perquis wraz z Wasylem byli głównymi
stoperami. Teraz ani jeden, ani drugi nie może być pewny miejsca w
reprezentacji. Jak to się wszystko dynamicznie zmienia, a nasza
drużyna przeżywa co to nowe problemy. Cały czas problem
nieskuteczności Lewandowskiego. Od Euro kłopoty z bramkarzami, ale
najwidoczniej wszystko już jest w co raz lepszym porządku, ale
teraz zła sytuacja ze środkiem obrony, więc powoli mamy się
przygotować na problemy z linią pomocy?
Dwa dni minęło i już mi przeszło. Taką mamy po prostu reprezentację. Potrafią zagrać bardzo dobrze, a za chwilę blamaż, jak w Dublinie.
OdpowiedzUsuńChłopaki po prostu myślą za dużo o sobie i o kasie, a mało o piłce ... a polskich kibiców to traktują jak natrętna muchę.
W każdym razie chyba po tym meczu zakończy się rozdział "legia francuska zaciężna". Nie wyszło. Szkoda i tyle.
Jest kiepsko, więc można liczyć że w meczach eliminacyjnych będzie bardzo dobrze. Zwykle tak było.
OdpowiedzUsuń