wtorek, 13 sierpnia 2013

Hajs musi się zgadzać

Czekałem do dnia dzisiejszego, czyli 13 sierpnia na rozwiązanie konfliktu na linii Lewandowski i Błaszczykowski - PZPN. Zakończył się porozumieniem i gwiazdy wystąpiły w nagraniu reklamy dla sponsora reprezentacji - Orange. Ten cały cyrk odbył się dla paru groszu, ponieważ obaj zażądali oddzielnego wynagrodzenia. Jakby byli jakimiś panami.



Na początku byłem po stronie piłkarzy, jako że wykorzystuje się ich osoby, a właśnie oni mają całkowite prawo do samych siebie. Niczego nie zmienię. W sporcie wyniki, pasja i emocje schodzą na dalszy plan, gdy do gry wchodzą pieniądze. Teraz to wizerunek jest najważniejszy, a kiedy jest się popularnym wszyscy chcą abyś reklamową ich markę. Orange z tytułu głównego sponsora kadry i pewnej umowy zadecydował, że do nowej kampanii reklamowej użyje twarzy piłkarzy Borussii Dortmund. Ja tak samo stawiałbym opór, ale. No właśnie ale.

Robert z Kubą podpisali pewne umowy - albo ich agenci lub prawnicy. Na pewno w kontrakcie widniał punkt, który mówi o relacjach ze sponsorami, występach w reklamach itp. Orange chciało w reklamie tych dwóch graczy i koniec kropka. Nie było miejsca na dyskusję. Tymczasem gwiazdorzy z Bundesligi zapomnieli o zobowiązaniach i postanowili zastrajkować. Z powodu nielicznej grupy biorącej udział w sesji, zażądali osobnego wynagrodzenia za promowanie telefonii komórkowej. Zaryzykowali swoją karierą reprezentacyjną dla paru groszy czy swoich praw?

Właśnie dlatego miałem dylemat i podchodziłem do tej sprawy ze spokojem i przyglądałem się wszystkiemu do końca. Doszedłem do wniosku, że jednak rację ma PZPN. Lewandowski i Błaszczykowski dobrze wiedzieli, że nie wywiną się z reklamowania sponsorów. Drogę zamyka im umowa. Aczkolwiek nie chcieli dać za wygraną i postanowili wyłuskać jak największą kwotę. Naprawdę nie troszczyli się o swój wizerunek i kogo reklamują. Jak zawsze chodziło o kasę.

Cały czas ktoś mówił o wyrzuceniu Lewandowskiego i Błaszczykowskiego z kadry. Preteksty były. Zaszkodzili reprezentacji. Przez ostatnie dni robił się niepotrzebny szum wokół niej i zamiast skupiać się na meczu z Danią, obserwowano telenowelę z kłótnią w tle. Sytuacja ta mogła wyłącznie przeszkodzić Fornalikowi przygotowywać zespół.

Sami pokazali jakim pałają szacunkiem dla reprezentacji Polski. Za czasów największych sukcesów wystarczył rozgłos, kwiaty i szczęście ludu. Teraz ważny jest zysk. Od dawna tak uważałem, a ostatnie wydarzenia tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że dla niektórych kadrowiczów reprezentacja jest dodatkowym punktem, z którego czerpią dochody, a nie powodem do dumy i przykładem patriotyzmu. I właśnie po to wykłócali się o oddzielne wynagrodzenie. Dodatkowy pieniądz nigdy nie śmierdzi.

Widmo wyrzucenia duetu z Dortmundu wisiało w powietrzu, ale chyba w celu postraszenia, albo zrobienia szumu medialnego. Jeśliby doszło do jakieś "eksmisji" to wyłącznie Roberta Lewandowskiego. Z Kuby mamy największy pożytek. Brak Lewego nie byłby widoczny. Po co nam napastnik? Ekstraklasa jest już tak dobra, że większość drużyn przechodzi na system 4-6-0, więc i Fornalikowi nic nie stoi na przeszkodzie, aby uczynić tak samo.

Zachowam się jak hipokryta i w przedostatnim akapicie stanę w obronie piłkarzy. Kolejną chorą sprawą jest, iż zrezygnowanie z występu w reklamie owocuje wyrzuceniem z reprezentacji. Jeśli pamięć mnie nie myli, pan Boniek mówił, że PZPN nie będzie się wpychać w robotę Waldka Fornalika, który może powołać kogo chce. Tym samym nieporozumienie w sprawie spotu reklamowego przeszkadza piłkarzom i trenerom. Sprawy związane z biznesem powinno się rozwiązywać w gabinetach, a nie szkodzić szatni. Sponsor ma większą władzę od selekcjonera. Przynajmniej tak wynika z tych wszystkich porozumień. Gdy Lewandowski i Błaszczykowski są potrzebni to MAJĄ GRAĆ! Przecież najważniejszy jest rezultat. Ale chyba i to się zmieniło. Hajs musi się zgadzać....

PZPN ma z głowy wszystkie zawirowania z niewygodnymi piłkarzami i cieszy się, że nie musi wypłacić ogromnego odszkodowania. Zawsze jakiś plus. Zaoszczędzone pieniądze wyda się na pilniejsze rzeczy takie jak wynagrodzenie Waldemara Fornalik (160 tys. złotych miesięcznie). Nie dziwię się w jaki sposób Ślązak  ciągnie od Bońka mamonę. Każdy na jego miejscu walczyłby o jak największą kasiorę. Po pierwsze: nie pchał się na selekcjonera. Został nominowany, więc przyjął propozycję. Po drugie: jego przypuszczalny powrót do Ekstraklasy nie musi być łatwy i przyjemny. Zabezpieczenie finansowe powinno mu się przydać. Z tego powodu hajs musi się zgadzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz