wtorek, 6 sierpnia 2013

On powrócił

W planie był tekst z ironią, naśmiewający się z Pawła Brożka i całej Wisły Kraków. Pohamowałem się. Obserwowałem Białą Gwiazdę w pierwszych meczach i obserwowałem Pawła w niedzielne popołudnie. I nabrałem małego szacunku. Do Wisły, Brożka i nawet samego Smudy.


Typowałem Białą Gwiazdę na spadkowicza. Nie zwracałem uwagi na ambicje piłkarzy, tylko pragnąłem, aby Cupiał dostał za swoje, bo zniszczył klub z historią. Wisła w pierwszej dekadzie XXI wieku dominowała na polskim podwórku. Tymczasem brak głowy na karku i kupowanie byle jakich cudzoziemców, bo ich nazwiska fajnie brzmią, sprowadziły krakowską drużynę do roli średniaka. A przed tym sezonem nawet do spadkowicza. Reszta klubów rozwinęła się, prześcigając niepokonanego, a ten stanął w miejscu i zaczął się cofać. Cupiał miał pieniądze z eliminacji Ligi Mistrzów. Miliardów dolarów nie było, ale na tamte lata wystarczyło do bycia najbogatszym w Polsce. Do Krakowa sprowadzano przeróżnych Serbów, Brazylijczyków i innych. Przepłacano za nich i dzisiaj widać konsekwencje.

Historii klubu nie będę przypominał. Ważne jest, że Wisła Kraków poważnie osłabła. Do tego stopnia aż Smuda został bez napastnika. Sam były selekcjoner wrócił do klubu, by wspomóc go w trudnych chwilach. Nie wierzyłem, iż coś zdziała. Skompromitował się na Euro i w drugiej Bundeslidze. Swoje lata ma. Pomimo to Franz wyszedł na pohybel przeciwnikom i przez pierwsze trzy kolejki udowadnia, że pamięta jak kierować klubem. Mimo niekorzystnej sytuacji finansowej i kadrowej wykorzystał w pełni krótki okres przygotowawczy i nie przegrał żadnego meczu. Dwa remisy z Górnikiem Zabrze (drużyna z potencjałem, ale straciła blask) i Śląskiem Wrocław (trzy lata z rzędu na podium Ekstraklasy) oraz zwycięstwo w ciekawym meczu z Koroną Kielce, o którym wyniku zadecydował kontratak w ostatnich chwilach spotkania. Wymienione rezultaty pozwalają pozytywnie patrzeć na przyszłość. Przyglądając się pojedynkom z Koroną i Śląskiem, Wisła nie wyglądała źle kondycyjnie. Był pressing i walka do końca, a najważniejsze – coś się działo pod bramką rywala. Smuda oraz przebudowana reszta sztabu trenerskiego zdziałali sporo.

Porażki na pewno przyjdą – szybciej czy później. Przecież na Reymonta nie marzy się o pucharach. Sam trener podkreśla, że na zbudowanie monolitu potrzeba trzech okienek transferowych. Więc dostał kredyt zaufania w postaci trzech lat. Po upływie tego czasu, Wisła podobno będzie z powrotem na tronie. Hmmm zobaczymy.

Sprowadzenie Pawła Brożka zostało przyjęte ze zaskoczeniem, ale deficyt napastników zmusił Cupiała i Franza do takiej decyzji. Ja czytając newsa o „nowym” piłkarzu Wisły, zaśmiałem się. Nie wyobraziłem sobie Brożka w roli koła ratunkowego, które będzie strzelać na zawołanie. W ostatnich dwóch latach zagrał mało i jeszcze mniej strzelił. Trabzonspor i Celtic okazały się nie udanymi przeprowadzkami, ponieważ oba kluby posiadały komplet utalentowanych napastników. Na Pawła czekała tylko ławka. W Recreativo również nie błysnął. Wrócił do ojczyzny, do swojej ukochanej drużyny. Sprowadzono go z nadzieją na lepsze jutro. On niczym Zbawiciel ma pomóc Wiśle. Mało prawdopodobne, przynajmniej przed meczem przyjaźni we Wrocławiu. Wróciły jak bumerang obrazy gry Rasiaka i Smolarka. Ci także wrócili do Polski. Z marnym skutkiem. Czasem przez przypadek coś strzelili i tyle. Po Ebim wyczekiwaniu gradu bramek. Jego forma została przed 2008 rokiem, kiedy wywalczył Polsce historyczny awans na Euro.

Brożka trudno ocenić. Zagrał tylko 73 minuty. Wyciągając wnioski z jego pobytu na boisku, stwierdzam, że Wisła poczyniła dobrze ściągając go. Wolę jednak poczekać na dalsze mecze. Paweł mógł dostać ogromnego kopa adrenaliny, bo na pewno był wielce podniecony, że wrócił. Dlatego zagrał na odpowiednim poziomie.

Nie grał za granicą, ale też nie próżnował. Na treningach podpatrywał lepszych i doświadczonych kolegów. We Wrocławiu startował do piłki w odpowiednim momencie, gdy odegrał, od razu biegł do przodu i pokazywał się partnerom. Gdyby się lenił, miałby z tym problemy. Dwa razy zrobił niezłe zamieszanie pod bramką Gikiewicza. Nie stracił swych nawyków napastnika. Ciągnęło go do bramki. Fizycznie nie odstawał. Walczył o piłkę, przepychał się i w powietrzu pokonywał wyższych od siebie.

Nic więcej, a tylko wprowadzić go w świat taktyk Smudy i będzie gotów na podbój Ekstraklasy. Marzy o wejściu do klubu 100. Brakuje mu czternastu goli. Dostanie się do tej elity pod paroma warunkami: nie złapie kontuzji, wróci do optymalnej formy, nie zapomniał jak się gra. Spełni je, toteż dobije do setki jeszcze w tym sezonie!


Czas pokaże. W meczu Śląsk – Wisła Paweł Brożek spisał się na ocenę bardzo dobrą. Zatem jaki będzie dalszy sezon? Oby nie jak w wykonaniu Smolarka i Rasiaka po ich powrotach. Na trzecią koronę króla strzelców raczej na stawiam.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz