Remis jest niesprawiedliwym wynikiem dla Steauy. Kilka godzin przed spotkaniem pisałem, że Legia powinna zachować się jak lew polujący na zwierzynę. Niestety koszmary poprzednich spotkań z TNS, Molde i Ruchu Chorzów powróciły. Wojskowi znów przestraszyli się rywala i kibiców. Pierwsza połowa wyglądała beznadziejnie. Jedynie Kuciak wie dlaczego rumuńska drużyna nie strzeliła więcej goli. Kibice i reszta szatni powinna zbudować pomnik z jego wizerunkiem i czcić go. Słowak niepierwszy raz uratował drużynę przed władowaniem całego magazynku w łeb. Legioniści przebudzili się w drugiej połowie, wyrównali i zamurowali bramkę. Remis 1-1 jest korzystnym wynikiem dla polskiej drużyny, więc zrozumiałe, że bronili wyniku. Tylko trzeba wiedzieć jak tego dokonać. Zamurowanie bramki często kończy się źle. Wczoraj plan ten mógł się nie powieść, bo Steaua po chwili zadyszki odzyskała siły i przejęła inicjatywę tak jak w pierwszej połowie. W stronę Kuciaka znów leciały groźne strzały. Próba Borceanu zatrzymała mój oddech. Piłka idealnie ominęła po stronie zewnętrznej słupek. Wielkie uff wyszło przez moje usta.
Zawsze liczy się ten wynik po ostatnim gwizdku sędziego. Dla nas szczęśliwy. Gra stołecznego klubu nie powalała i nadal jest wiele do poprawek, bo nawet gdy zespół Urbana awansuje do upragnionej Ligi Mistrzów to będzie tylko awans. Z taką grą nie ma mowy nawet o punkciku w grupie.
MINUSY
Potrzeba psychologa!
Nie wiem czy w Legii są porządne zajęcia z psychologiem. Może Leśnodorski szukał cięć na transfery i takich rozmów piłkarzy z odpowiednimi osobami nie było. To co wyprawiają w tym sezonie jest trudne do wytłumaczenia. Klątwa pierwszej połowy atakuje bez względu na przeciwnika. Obojętnie z kim grają Wojskowi, wychodzą na pierwszą połowę i robią w majtki. Kogo się boją? Kibiców? Pierwszy raz grają w piłkę na takim poziomie? Naturalne, że fani przeciwnej drużyny będą za wszelką cenę próbować budować u przeciwnika strach w oczach. Zwłaszcza, że na narodowym stadionie Rumunii kibice gospodarzy prowadzili głośny i najwidoczniej skuteczny doping. Fani Steauy nie są usprawiedliwieniem dla słabej pierwszej połowy. Pierwsze 10-15 minut mogły być słabe, bowiem goście poznawali przeciwnika, ale sami też mieli atakować! Szału można dostać, gdy ogląda się piłkarzy Jana Urbana, którzy przez 45 minut sprawiają wrażenie zagubionych. Zamiast iść na browarek, przez przypadek grają z mistrzem Walii, Norwegii lub Rumunii.
Alergia na piłkę
Pierwszy raz widziałem taką taktykę. W pierwszej odsłonie meczu Legioniści jak mieli piłkę przy nodze od razu oddawali ją przeciwnikowi. Serialowy Dr House miałby niezłą zagadkę do rozwiązania. Legia cierpiała na nieznaną chorobę - alergia na piłkę. Piłkarze w kontakcie z futbolówką doznawali jakiegoś bólu lub swędzenia. Żeby nie czuć dyskomfortu szybko oddawali ją przeciwnikom. Naprawdę pierwszy raz ujrzałem tak przedziwną taktykę - granie cały czas bez piłki. Zaczynam bać się pomysłów Urbana. Trener chyba za dużo kombinuje nad stylem zespołu.
Niewidzialny Sagan
Markowi nie udał się ten mecz. Nic dziwnego jak koledzy nie grali piłką. Niemniej jednak z chwilą otrzymania piłki sam nie wiedział co począć. Przy golu Koseckiego na całe szczęście nie trafił w piłkę, bo nic by z tego nie było. W 76 minucie dobrym dośrodkowaniem popisał się Kosecki, ale Sagana zabrakło. Przebywał w pobliżu, ale w takich sytuacjach napastnik musi nachodzić na bramkarza, zwłaszcza, że było to głębokie podanie. Gdyby tak zrobił, Legia mogłaby prowadzić 1-2.
Dziurawy środek
Defensywni pomocnicy - Vrdoljak i Furman - spisywali się w drugiej połowie jeśli chodzi o rozgrywanie i podłączenie się do akcji ofensywnych. Natomiast gra w defensywie nie wyglądała najlepiej. Przeciwnicy za łatwo atakowali przez środek lub znajdowali się w dogodnej sytuacji do strzału zza pola karnego.
0 pomysłu na grę
Wojskowi nie grzeszyli błyskotliwością w grze ofensywnej. Szczególnie w pierwszej połowie. Steaua atakowała 4-6 piłkarzami i bardzo łatwo dochodziła do sytuacji strzeleckich. Kiedy Legia przejmowała piłkę do ataku ruszało maksymalnie trzech piłkarzy, a w obronie przeciwnika było sześciu lub więcej osób. Nie wychodził żaden prosty kontratak, aż do drugiej połowy.
Kucharczyk
Zaliczył wiele strat. Próbował dryblingów, które nie były ani efektywne, ani efektowne. Nie odmawiam mu odwagi za próby, ale mimo tego narażał kolegów na groźne kontry.
Ach ten Żyro
Podobno Bundesliga interesuje się tym pomocnikiem. Na miejscu niemieckich drużyn nie zatrudniałbym go. Umiejętności i ambicji mu nie brakuje. Trochę gorzej jest z psychiką. Pali się w ważniejszych meczach. W Bukareszcie zmienił Kucharczyka i niczego nowego nie wniósł do gry zespołu. Zarobił żółtą kartkę i raz za mocno podał do Koseckiego. Za mało, aby myśleć o grze w Niemczech, a nawet o regularnych występach w Legii.
PLUSY
Ooo Wawrzyniak
Wcale nie ukrywam, że nie lubię tego piłkarza. Cały czas rozmyślam jak on może grać w reprezentacji, jak nawet na polskim podwórku często nie daje rady. Wczoraj mnie zaskoczył. W pierwszej połowie wyróżniał się na tle kolegów. Skutecznie dementował akcje przeprowadzanie prawym skrzydłem i pod koniec pierwszej połowy wyskoczył najwyżej w polu karnym i jako pierwszy z Legionistów celnie uderzył na bramkę Tatarusano. W drugiej połowie trochę przygasł i przypomniał nam obrazki z meczu Polska - Niemcy, gdy przewrócił się w polu karnym pomagając rywalowi w zdobyciu bramki. Tym razem odbyło się bez konsekwencji. Mimo takiego błędu zaliczył dobry występ. Dawno nie widziałem go w takiej dyspozycji.
Czyście mu buty i rękawice!
Dusan Kuciak został bohaterem Warszawy. Jeśli Legia awansuje do LM, zostanie ojcem owego sukcesu. Po słabym meczu w Walii zmobilizował się i do teraz broni jak natchniony. Bardzo chciał się pokazać w Rumunii. Przed przejściem do Legii grał w tamtejszej lidze, lecz w cieniu skandali musiał odejść. Wczoraj pokazał, że jest jeszcze lepszy, a liga rumuńska straciła znakomitego bramkarza. Jako jedyny przez cały mecz walczył o korzystny wynik. Miałem wrażenie jakby wyłącznie mu zależało na awansie. Gdyby Piovaccariemu piłka nie odbijała się od murawy, nie przelobowałby wychodzącego w porę Kuciaka. Założę się, że trafiłby w goalkeepera. Występ Słowaka oceniam na 6 z plusem. Pewny punkt Legii.
Duet Rzeźniczak i Dosa
Nie pierwszy raz pokazali, że dobrze czują się w swoim towarzystwie. Kiedy przeciwnik napierał, radzili sobie w destrukcji i asekurowali kolegów z bocznych sektorów boiska. Sporym zaskoczeniem okazało się wystawienie Jędrzejczyka w roli stopera, której nie lubi. Słusznie zdecydowano się przywrócić Rzeźniczka do środka.
Odważny Radović
Cały czas skupiam się w większej mierze na pierwszej połowie. Piłkarze Legii nie mieli pomysłu na grę i bali się piłki. Radović postanowił nie być jak koledzy. Często sam próbował dryblingiem rozerwać szyki obronne przeciwnika. Tracił często, ale również wiele razy z powodzeniem mijał rywali i rozgrywał piłkę. Przynajmniej ten chciał strzelić gola.
Z siłą nie było źle
Przed meczem wiele mówiono o sprawności fizycznej przeciwników. Widać było po ich sylwetkach, iż są dobrze zbudowani. Wszakże wygląd piłkarzy Steauy nie przestraszył polskiej drużyny. Nie bali podejść się do przeciwnika i walczyć bark w brak. Nawet Kosecki próbował sił z obrońcami. Miłe dla moich oczów były obrazki, na których to gospodarze częściej leżeli na boisku i skarżyli się na ból.
I kibice
Na stadionie zjawiło się około 50 tysięcy ludzi, ale bez problemu słychać było grupę sympatyków stołecznej drużyny liczącą 2,5 tysiąca. Kibice udowodnili, że są z klubem na zawsze i wszędzie. Największym problemem Legii przed rewanżem będzie zamknięcie Żylety. Jest to gorsze osłabienie niż pięć czerwonych kartek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz