W piątek nie miałem czasu, ani
możliwości, dlatego swój nowy sezon z Ekstraklasą
rozpocząłem dopiero w sobotę od pojedynku Jagiellonii z Lechią Gdańsk.
Mecz zapowiadał się naprawdę dobrze, zwłaszcza po ostatnich
transferach obu drużyn. O dziwo piłkarze podołali oczekiwaniom i zagrali dosyć przyzwoicie. W tym spotkaniu zauważyłem pewną ciekawostkę, która być może jest kamyczkiem do ogródka Nowej Lechii.
niedziela, 20 lipca 2014
środa, 9 lipca 2014
Mundialowo - Co to było...
Wczoraj rano tak sobie zażartowałem, że Niemcy wygrają 10:0. Kilkanaście godzin później, a dokładnie o 22:29 przeraziłem się! Zacząłem czuć, że mój żart może okazać się prawdą i powoli żałowałem, iż nie udałem do bukmachera i nie postawiłem u niego stówy na właśnie taki wynik! Gdybym wygrał, to spokojnie stałbym się posiadaczem Ferrari Enzo. Na szczęście nie zrobiłem tego, bowiem Niemcy strzelili tylko siedem razy, a do tego Oscar zdobył bramkę honorową dla Canarinhos. Chociaż trudno mówić tutaj o jakimkolwiek honorze.
niedziela, 6 lipca 2014
Mundialowo - Banany...please, kill me!
Facet ogląda sobie jakiś film w telewizorze. Podchodzi do niego żona z wyraźnie zafrasowaną miną. W dłoni trzyma krzyżówkę. Spogląda na swojego męża i pyta:
- Kochanie! Rozwiązuję krzyżówkę i mam mały problem.
Mąż lekko zirytowany dźwiga wzrok do góry.
- No jaki?
- Kto jest czwartym eksporterem bananów na świecie?
Pytanie rozniosło się po pokoju niczym ryk niedźwiedzia i dotarło do bębenków faceta, który nagle przymrużył oczy. Rozmyślał, czy to on zaczął wariować, czy to jednak jego żona. Bo, według niego, nikogo zdrowego na umyśle nie interesowali jacyś eksporterzy bananów.
- Oj nie wiem - odpowiedział odpychająco, ponieważ chciał mieś znów święty spokój.
- No to trudno. Będę musiała sprawdzić na Wikipedii - kobieta miała już wyjść, ale jej mąż nagle podskoczyć. Najwyraźniej i on został zahipnotyzowany ową zagadką. - Zaczekaj! Znam lepsze rozwiązanie! - powiedział i zdecydowanym ruchem przełączył kanał. Właśnie transmitowano mecz MŚ Kostaryka vs Holandia. W głośnikach rozbrzmiewał charakterystyczny głos Macieja Iwańskiego, który zaczął mówić: "Mecz trochę zwolnił, dlatego Państwo na pewno chcecie, abym przedstawił w ogóle nikogo nie obchodzące ciekawostki, które ni ch**a są związane z Mistrzostwami Świata w piłce nożnej. Otóż nie wiem czy jesteście tego świadomi, że Kostaryka jest czwartym eksporterem bananów na świecie! Nie musicie mi dziękować!"
Maż z błyskiem w oku zawołał do żony:
- Słyszałaś? To Kostaryka!
Maż z błyskiem w oku zawołał do żony:
- Słyszałaś? To Kostaryka!
- Jest, mam to! Krzyżówka rozwiązana, wygramy dwieście złotych i rocznych zapas podpasek! - podskoczyła i wybiegła szybko z pokoju.
Ja rozumiem, że można źle przygotować się do meczu. Ja rozumiem, że można popełniać błędy przy wymowie nazwisk. Ale nie dopuszczalne jest, aby komentator mylił piłkarzy, których dzieli ponad 20 lat oraz zaczął gadać na wizji o jakiś bananach! I mam to gdzieś, że rozchodzi się o Iwańskiego i Szpakowskiego, czyli o dwie wyraziste postacie sportowej strony TVP. Ten pierwszy poprzez głupie banany, a ten drugi przez swoją starość utrudniają odbiór widzom, a także robią pośmiewisko ze stacji telewizyjnej, w której pracują. Dotychczasowe błędy można było jeszcze jakoś zaakceptować, bo nawet śmieszyły, ale popis obu panów w ostatnich ćwierćfinałowych meczach MŚ to już za dużo. Oby to Laskowski komentował finał, bo inaczej trzeba będzie użyć opcji Mute.
czwartek, 19 czerwca 2014
Mundialowo - Jaka Tiki-Taka?
Strony internetowe, gazety, stacje radiowe oraz telewizyjne ogłosiły wszech i wobec, że Król upadł. Mieszkańcy Hiszpanii mogą się poczuć jak my - Polacy! Ich reprezentacja najpierw zagrała mecz otwarcia, potem mecz o życie i teraz czeka na mecz o honor. Biało-Czerwoni podobny scenariusz przerabiali na MŚ 2002, MŚ 2006, Euro 2008 i Euro 2012. Różnica pomiędzy tymi dwoma przypadkami tkwi w tym, że Hiszpanie od czasu turnieju w Austrii i Szwajcarii rządzili w piłce. Dlatego puśćmy bokiem ich beznadziejną grę na tym turnieju, bo przecież wszystko się kiedyś kończy. Uszanujmy ich kadencję! Wlali miliony hektolitrów radości w serca kibiców na całym świecie. A może i jakieś zielone ludziki usłyszały o ich potędze.
sobota, 14 czerwca 2014
Mundialowo - Podziękujmy idiotom w garniakach
Po pierwszych 180 minutach Mistrzostw Świata mamy wszystkiego dosyć! Mundial już na samym początku został spieprzony. Nie zawinili piłkarze, ani strajkujący obywatele. Zawiniła FIFA! Zawinił Blatter! Zawinili, po prostu, idioci.
niedziela, 1 czerwca 2014
Krótko o E-Klasie
Dzisiaj kończy się nasza ukochana Ekstraklasa! Odbyła się pod szyldem reformy, którą można uznać za udaną. Przynajmniej tak sądzą władze, ponieważ nowy sezon będzie wyglądał tak samo.
Co do mistrza - Legia Warszawa jak najbardziej zasłużyła i miejmy nadzieję, że w najbliższe lato jej bój o LM będzie udany. Wierzę w pomysły Leśnodorskiego i mądrość Berga.
Natomiast w Lechu upatruję dobrego gracza na arenie LE, którego stać na awans z grupy. Jeden warunek - wzmocnienia w obronie i ataku (ma odejść Teodorczyk). W ciągu ostatnich miesięcy spora fala hejtu uderzyła w Rumaka, ale teraz coraz więcej osób przekonuje się do niego. Kolejorz od czasu pamiętnej porażki z Pogonią, funkcjonował dobrze i być może za rok zajmie miejsce Legii. Trener ułożył i odmłodził zespół, stworzył piekielnie silną drugą linię, która nawet bez nominalnego napastnika da radę. Przysłowie "Na Rumaku do Europy" nie jest głupie i może mieć swoje odzwierciedlenie w świecie rzeczywistym.
Niestety na tym kończą się pozytywy. Ruch i Zawisza dostaną lanie od Czechów lub Azerów. Szkoda, ale na razie Polskę stać tylko na dwa kluby, które mogą się bić ze zagranicznymi rywalami.
Były jeszcze dwie inne ekipy, które inspirowały do Europy. Chodzi o Zagłębie Lubin i Śląsk Wrocław. Ten drugi klub utrzymywał się przez kilka sezonów w czołówce, rok temu stoczył niesamowite boje z Club Brugge i Sevillą (późniejszy triumfator LE), ale coś się popsuło. Bracia Paixao nie wystarczyli. Brakowało tego starego Mili, który jako kapitan potrafił zachęcić swoich kolegów do wylania jeszcze tej jednej, ostatniej kropli potu. Aczkolwiek jeżeli w Śląsku znajdzie się inteligentny trener z wizją i odpowiednim nastawieniem do piłkarzy, to wtedy wrocławianie wrócą na szczyt. Ponieważ tamtejszy skład nie jest najsłabszy i powinien grać w grupie mistrzowskiej, a nie spadkowej.
Co do mistrza - Legia Warszawa jak najbardziej zasłużyła i miejmy nadzieję, że w najbliższe lato jej bój o LM będzie udany. Wierzę w pomysły Leśnodorskiego i mądrość Berga.
Natomiast w Lechu upatruję dobrego gracza na arenie LE, którego stać na awans z grupy. Jeden warunek - wzmocnienia w obronie i ataku (ma odejść Teodorczyk). W ciągu ostatnich miesięcy spora fala hejtu uderzyła w Rumaka, ale teraz coraz więcej osób przekonuje się do niego. Kolejorz od czasu pamiętnej porażki z Pogonią, funkcjonował dobrze i być może za rok zajmie miejsce Legii. Trener ułożył i odmłodził zespół, stworzył piekielnie silną drugą linię, która nawet bez nominalnego napastnika da radę. Przysłowie "Na Rumaku do Europy" nie jest głupie i może mieć swoje odzwierciedlenie w świecie rzeczywistym.
Niestety na tym kończą się pozytywy. Ruch i Zawisza dostaną lanie od Czechów lub Azerów. Szkoda, ale na razie Polskę stać tylko na dwa kluby, które mogą się bić ze zagranicznymi rywalami.
Były jeszcze dwie inne ekipy, które inspirowały do Europy. Chodzi o Zagłębie Lubin i Śląsk Wrocław. Ten drugi klub utrzymywał się przez kilka sezonów w czołówce, rok temu stoczył niesamowite boje z Club Brugge i Sevillą (późniejszy triumfator LE), ale coś się popsuło. Bracia Paixao nie wystarczyli. Brakowało tego starego Mili, który jako kapitan potrafił zachęcić swoich kolegów do wylania jeszcze tej jednej, ostatniej kropli potu. Aczkolwiek jeżeli w Śląsku znajdzie się inteligentny trener z wizją i odpowiednim nastawieniem do piłkarzy, to wtedy wrocławianie wrócą na szczyt. Ponieważ tamtejszy skład nie jest najsłabszy i powinien grać w grupie mistrzowskiej, a nie spadkowej.
Innym problemem jest Marco Paixao, ponieważ za wszelką cenę musi pozostać w Śląsku, jeżeli ten zespół ma się bić o koronę.
Zagłębie Lubin jest idealnym przykładem na to jak można zmarnować ogromny potencjał. Przecież ten klub miał wszystko: fajny stadion, duże pieniądze i oddanych kibiców. Niestety ktoś na pewnym etapie popełnił błąd, który zakończył się spadkiem.
Właściciele KGHM-u zaczynają chyba żałować swojej inwestycji.
Do TM-E wracają GKS Bełchatów i Górnik Łęczna. Wraz z GKS-em przybywa trener Kiereś, wg mnie koleś na odpowiednim miejscu. Widziałbym go w jakimś lepszym klubie (może właśnie Śląsk?).
Nie chcę oceniać, czy te drużyny mają szansę. Pożyjemy, zobaczymy. Jednakże ostatnie lata pokazują, że beniaminkowie potrafią zakończyć rozgrywki na wysokim miejscu, a nawet wykreować króla strzelców.
Radzę przypatrzeć się w nowym sezonie Lechii Gdańsk, ponieważ nad morzem tworzy się silny twór.
Miniony sezon oceniam pozytywnie, chociaż nie brakowało widowisk bliskim wielkiej tragedii. Ale mimo wszystko projekt Ekstraklasa idzie do przodu, wciąż się rozwija i może za pięć lat będzie naprawdę ligą na miarę nowoczesnego futbolu.
Etykiety:
Artykuły,
Bełchatów,
Berg,
Ekstraklasa,
Górnik Łęczna,
Kiereś,
Lech,
Lechia,
Legia,
Leśnodorski,
Paixao,
Polska,
Ruch,
Rumak,
Śląsk,
zagłębie,
zawisza
niedziela, 25 maja 2014
...futbol jest okrutny
To nie był najlepszy mecz w historii. Piłkarze popełniali mnóstwo niewymuszonych błędów, często grali nerwowo. Ale finał w Lizbonie nie musiał być piękny, ponieważ zafundował nam coś innego. Wywołał u wszystkich pełną gametę emocji. Kompletny misz-masz! Radość, smutek, podniecenie, zachwyt, brzydota, zazdrość, wściekłość, nuda, zaparcie wdechu. Obojętnie czy byłeś za Atletico, czy za Realem, czy postronny. Nie dałeś rady uciec od tych emocji, które towarzyszyły temu wydarzeniu. Przeżywałeś wszystko razem z tymi piłkarzami, bowiem ich reakcje były prawdziwe! Gabi, Ronaldo, Morata, Godin, Casillas.....zawodnicy w białych i biało-czerwonych trykotach niczego nie ukrywali. Widziałeś jak się wściekają, jak się cieszą, jak są smutni. I ty również taki byłeś. Jest 36 minuta i Casillas właśnie zawinił przy bramce. Kamera robi zbliżenie na jego twarz. Chce mu się płakać. I tobie też! Jest 90 minuta i Simeone pobudza kibiców. Ujęcie, które widzisz w telewizorze, powoduje iluzję i czujesz jakby to ciebie pobudzał. Od razu podskakujesz z krzesła i jeszcze mocniej przeżywasz wszystko.
Czasami nie są potrzebne piękne akcje lub gole, aby uznać mecz za legendarny. Czasami wystarczy tylko, żeby tych 22 współczesnych gladiatorów zahipnotyzowało widzów, aby oni mogli przeżywać spotkanie, jakby sami biegali po zielonej trawce. Nawet jeśli mieszkają na odległym Kiribati i z nikim nie sympatyzują.
Ostatecznie tylko kibice Realu cieszą się ze zwycięstwa ekipy Ancelottiego. Reszta świata opłakuje Atletico. Lubimy szczęśliwe zakończenia i sądziliśmy, że i tym razem Kopciuszek zatańczy na balu. Rzeczywiście był na nim i tańczył przez cały sezon, aż wreszcie nadeszła ta nieszczęsna północ i znów piękne szaty zamieniły się w łachmany. Ową północą był gol Ramosa.
Nie chcę w takiej chwili wymieniać przyczyn porażki Atletico, a zapewniam, iż takie były. Naprawdę boli mnie, że gang Simeone nie wygrał. Chociaż im nie kibicuję, a podczas finału zachowywałem się dość obiektywnie. Może po prostu w dzieciństwie naoglądałem się za dużo bajek? Niewykluczone. Może podświadomie pragnąłem sukcesu Atletico, bo zwyciężyłby Kopciuszek? Wreszcie na koniec pojawiłby się wielki napis: "Happy End".
Ostatnie dwa sezony Ligi Mistrzów dały pozytywny sygnał. Powoli przebijają się do wielkiego futbolu te zespoły, które wcześniej były głównie średniakami lub miały za sobą głęboki kryzys finansowy, albo sportowy. Przykłady Borussii i Atletico pokazują, że nie trzeba szukać szejków. Że nie trzeba mieć miliarda euro. Że nie trzeba mieć pseudosympatyków na całym świecie. Że wystarczy jedynie mądre zarządzanie, inteligentny trener, pojętni piłkarze oraz oddani fani, aby osiągnąć coś kosmicznego. I najprawdopodobniej historia wielkiego Atletico zakończyła się na tym finale, jednak za dziesięć lat będziemy wspominać osiągnięcie tej sporej, kochającej się rodziny. W ciągu czterech lat piłkarze Los Rojiblancos z chłopca do bicia przemienili się na chłopca, który bije.
Kończący się sezon należał do Atletico. I tylko do niego.
czwartek, 15 maja 2014
Zła twarz mistrzostw
Lepiej
uprzedźmy już dziś naszych przełożonych, dyrektorów, szefów, profesorów,
nauczycieli, małżonków oraz dzieciaków przed tym, że za miesiąc zaczniemy
funkcjonować jak zombie! Rozpoczynające się 12 czerwca Mistrzostwa Świata w
pełni zawładną naszymi mózgami. Wolniej niż zazwyczaj będziemy odpowiadać na
przeróżne pytania. Również nasze reakcje na bodźce ulegną spowolnieniu. Możliwe,
że liczba wypadków na drogach gwałtownie wzrośnie. Ponadto radzę zagorzałym
kibicom, żeby nie robili sobie zdjęć podczas trwania turnieju. Zwłaszcza jakiś
do legitymacji. Mundial odbywa się w Brazylii i niestety strefy czasowe są
bezlitosne. Część meczów skończy się nawet o drugiej w nocy polskiego czasu,
natomiast niektórzy będą musieli wstawać o szóstej. Dlatego wygląd ich twarzy
może przerazić niejedno dziecko. Na pewno moja do najprzyjemniejszych nie
będzie należeć. Obawiam się tych worów pod oczami, smętnej miny oraz
zaklejonych oczów. Jednak co poradzę? Musimy być twardzi. Nie możemy przegrać
ze zmęczeniem! Chociaż MŚ są czymś wspaniałym, ale czasami wymagają poświęceń!
wtorek, 6 maja 2014
Prawdziwy zwycięzca
60
edycja Pucharu Polski przeszła do historii. Polski Związek Piłki Nożnej zrobił
sporo, aby przywrócić tym rozgrywkom blask. Postanowił, że finały będą
regularnie rozgrywane na Stadionie Narodowym. Zareklamował mecz na wszelkie
sposoby. M.in.: zainicjował na portalach społecznościowych hashtagową
akcję #wszyscynapuchar. Zrobił również przyjemną dla oka oprawę na samym
stadionie. Ale co najważniejsze: na finał przybyło przeszło 37 tysięcy widzów!
I chyba o to chodziło PZPN-owi. Tylko w jaki sposób osiągnął swój cel? Czy taką
frekwencję powinniśmy uznać za sukces, kiedy duża część wejściówek została po
prostu rozdana prywatnym firmom, urzędnikom, przedstawicielom mediów? Nie
zdziwię się, jeżeli bilety dostało paru księży i jakiś pop. Widzów, którzy
sami od siebie chcieli przyjść, było mało. Mecz w pewnym stopniu przemienił się
w masowe spotkanie biznesowe. Również spiker nie dawał rady - tak przynajmniej
wnioskuję z wpisów na twitterze i facebooku. No cóż. Jak to się mówi: pierwsze
koty za płoty. Mimo wszystkich niedociągnięć, widać wyraźnie, że Bońkowi
zależy na tym Pucharze. Początki nigdy nie są łatwe i być może Związek przez
kolejne dwa lata będzie nadal rozdawał bilety. Jednak z czasem nieprzymusowi
chętni zapełnią wszystkie sektory i zapanuje czysto kibicowska atmosfera.
środa, 23 kwietnia 2014
Przegląd Pola - Perfekcyjna obrona
Trochę na temat obrony Chelsea z pierwszego półfinałowego meczu Ligi Mistrzów.
Puchar hańby
W
niedzielę wielkanocną zostałem znokautowany przez grypę. Gdy leżałem sobie w
łóżku i czułem się jak kawał mięsa rzucony na rozgrzaną patelnię, to wówczas
Liverpool zbliżył się o kolejne kilometry do mistrzostwa Anglii, Moyes
został zlinczowany przez swój były klub, natomiast Berbatov zawołał w
stronę całego świata: „Ej! Ja jeszcze jestem dobry!”. Nie kontaktowałem z
rzeczywistością przez jeden dzień, a czułem się jakbym wyszedł z amazońskiej
dżungli dopiero po miesiącu. Na szczęście wieczorem poczułem się lepiej i
moglem obejrzeć bez bólu głowy oraz dreszczy finał Pucharu Holandii.
środa, 9 kwietnia 2014
Uć replay!
Pod koniec XIX wieku ludzie
rozpoczęli przedstawiać świat w postaci filmu. Od tamtej pory minęło ponad 100
lat, w ciągu których sztuka kinematografii cały czas ewoluowała. Najpierw
pojawiły się produkcje nieme, potem w kinach można było usłyszeć dźwięki. Po
kolejnych dekadach czarno-białe klatki zostały zastąpione przez kolorowe. Aż
wreszcie weszliśmy w XXI wiek, czyli w erę najnowszych technologii. Każdy może kupić
telewizory 3D i nagrywać komórką obrazy w jakości HD.
Piłka nożna również od dawna
współpracuje z kamerami. Przez dziesiątki lat miliony ludzi zasiadało przed
ekranami telewizorów i obserwowało najważniejsze chwile Mistrzostw Świata.
Dzisiaj oglądamy poczynania najlepszych kiedy chcemy! Jedno stuknięcie w pilot
i nagle znajdujemy się na Santiago Bernabeu, które kipi emocjami podczas El
Clasico. Po meczu w Madrycie możemy się w sekundę przenieść na derby
Manchesteru. To jest piękne! Kamery pomagają nam żyć sportem 24 godzin na dobę.
W niektórych dyscyplinach
znaleziono jeszcze jedną funkcję dla zapisów wideo. Pomagają ujrzeć to, czego
nie widzą sędziowie. Bo oni też są ludźmi i popełniają błędy! Dlatego w m.in.
siatkówce i tenisie wspomaga się ich powtórkami, aby rozstrzygnąć sporne
kwestie. Dlaczego też FIFA nie zdecyduje się na ten krok? Wprowadzenie czegoś w
rodzaju challenge'u ułatwiłoby życie kibicom, piłkarzom i samym arbitrom,
którzy wreszcie mogliby się pozbyć bagażu niepotrzebnego stresu, wywołanego
przez ryzykowne i kontrowersyjne decyzje.
wtorek, 18 marca 2014
Ehh te plotki
Jesteś smutny? Rzuciła
cię dziewczyna? Straciłeś połowę wypłaty na ostatniej imprezie?
Masz depresję, ponieważ nikt cię nie lubi w szkole/pracy? A jesteś
przy okazji zakochany w piłce nożnej? Jeżeli tak, to mam dla
ciebie rozwiązanie, które od razu wywoła „banana” na
twojej twarzy i przez resztę dnia, a nawet tygodnia będziesz
zarażał pozytywnym myśleniem. Sposób ten jest darmowy i
ogólnodostępny. Jedynie czego potrzebujesz to komputera,
tabletu bądź komórki oraz podłączenia do internetu.
Następnie pozostaje tylko wstukać odpowiedni adres pierwszej
lepszej strony informacyjnej i odszukać dział „sport”. W nim
znajdziesz tony plotek o zawodnikach, trenerach i prezesach. Niektóre
z nich są na tyle durne, że nawet najbardziej ponury człowiek
będzie śmiał się wniebogłosy.
niedziela, 16 marca 2014
Brosz wreszcie zatrzymał Słowaka
Kilka dni temu na sport.juventum.pl pisałem, że Jan Kocian zawstydził polskich trenerów. Przejął zespół bez perspektyw oraz odpowiednich środków na koncie i uczynił z niego jeden z najsilniejszych tworów w Polsce. Niszczył każdego, aż do 26 kolejki. Zgodnie z słowami piosenki "Nic nie może przecież wiecznie trwać" Ruch spotkał wreszcie kogoś silniejszego. I o dziwo był to Piast Gliwice.
niedziela, 2 marca 2014
Męska gra
Chyba zakochałem się na nowo w hiszpańskiej lidze. Wszystko dzięki Derbom Madrytu, które posiadały wszystko, co musi mieć prawdziwy klasyk: piękne zagrania, brutalność, emocje i wspaniałych kibiców. Wyczyny piłkarzy Atletico i Realu tak bardzo mnie zafascynowały, że chwilami zapominałem oddychać. Na serio!
niedziela, 23 lutego 2014
Na Niemcy!
Był Łysy z UEFA, były gwiazdy europejskiej piłki - w tym przypadku bramkarze, byli selekcjonerzy i prezesi federacji, była oprawa muzyczna. Jedynie czego zabrakło to ładnej pani z jeszcze piękniejszym dekoltem, ale chyba takie atrakcje pojawią się dopiero podczas losowania właściwej fazy grupowej EURO 2016. Mniejsza z tym. Najważniejsze, że wiemy kto z kim powalczy, a co jeszcze bardziej istotniejsze, wiemy kto jest rywalem reprezentacji Polski!
czwartek, 20 lutego 2014
Polskie Bagno - Żałoba futbolu
Ostatnio w mojej głowie rządzą Igrzyska Olimpijskie, a niedawno do zabawy dołączyła Liga Mistrzów, ale to nie oznacza, że przegapiłem wspaniały moment powrotu Ekstraklasy! Jak mogłem opuścić takie wydarzenie? Jak można nie chcieć oglądać wspaniałych akcji, walki piłkarzy, pięknych bramek oraz niecodziennych taktyk na polskich boiskach? Zaraz! Co ja bredzę! Przecież wypowiadam się o naszej Ekstraklasie, która jest antytezą piękna! Oglądanie tej ligi jest równoznaczne z samookaleczeniem się. Przynajmniej tak było w 22 kolejce.
sobota, 15 lutego 2014
Już nie ma polskich drużyn
Ruch Chorzów może nie gra o
najwyższe cele, może powinien w poprzednim sezonie spaść z ligi, może ma problemy finansowe oraz stadion,
który ciągle przypomina komunę, ale wyróżniał się na polskiej scenie
futbolowej. Jako jedyny klub z Ekstraklasy był w pełni polski, czyli nie
posiadał w kadrze zawodników z zagranicy. Jednak wszystko się kiedyś kończy i
parę dni temu również i Ruch oficjalnie przyjął do siebie cudzoziemca – Rosjanina
Rołanda Gigołajewa.
wtorek, 4 lutego 2014
Słabość Pelego
Legenda, mistrz, bóg futbolu – różnie określa się postać
Pelego, jednego z najwybitniejszych osób w historii nie tylko piłki nożnej, ale
całego sportu. Był ważnym ogniwem wielkiej reprezentacji Brazylii, która w
ciągu dwunastu lat zdobyła trzykrotnie tytuł najlepszej drużyny świata. Choć wyczyniał prawdziwe cuda na boisku,
nadal pozostawał człowiekiem i posiadał słabości. Zwłaszcza pewna cecha
charakteru sprawiła mu pełno problemów i niepotrzebnych dawek stresu.
Podczas poniedziałkowej gali Złotej Piłki miała miejsca
przepiękna i historyczna chwila. Pele wreszcie otrzymał zasłużoną piłkę
o złotym połysku. Szkoda, że była to tylko nagroda honorowa, bo zapewne przez
całą swoją karierę powinien dostać takich kilkanaście. Niestety ówczesne głupie
zasady przyznawania tej nagrody uniemożliwiły mu podniesienia tej statuetki
(musiałby grać w Europie). Jednak po tylu latach brak Złotej Piłki na półce
Pelego niesie za sobą same pozytywne konsekwencje. Nie potrzebował jej, by
udowadniać wszystkim, że jest najlepszy! Dlatego Czarną Perłę uznaje się
za najlepszego z najlepszych, chociaż są osoby, które najwybitniejszego
piłkarza w historii widzą w innych postaciach. Dla mnie takie porównania są
bezsensu, bo wszystko się zmienia i nie możemy porównywać przeszłości z teraźniejszością,
ale jestem przekonany, że Pele byłby światową gwiazdą również dziś!
Dla wielu jest bogiem i wzorem naśladowania, lecz nawet on
ma swoje minusy. Zostawię z boku jego problemy w związkach, rozwody itp. Dla
takiego gwiazdora jak on chlebem powszednim były krążące wokół niego piękne
panie, a to największa słabość mężczyzny. Dlatego rozwodzenia się nad jego
moralnością w miłości nie będzie. Wolę skupić się na rzeczy mniej znanej, a
ciekawszej. W latach 60-tych Pele był na samym szczycie. Tak wielkich pieniędzy
jak teraz nie było, ale wtedy nie narzekał. Był także mądry i wiedział, że
wiecznie piłkarzem nie będzie, dlatego postanowił rozmnożyć swoje zyski. Ale
gdzie piłkarz TOP 1 miał znaleźć czas na bawienie się w ekonomistę? Przecież
grał mecze co parę dni, codziennie trenował oraz udzielał się w innych
przedsięwzięciach. Ponadto największej wiedzy na temat ekonomii nie posiadał,
więc musiał zatrudnić fachowca. Na swojej drodze życia spotkał Pepa Gordo - biznesmena.
Pele zaufał mu na tyle, że powierzył mu część swojego dorobku. Nie zwracał
uwagi na ostrzeżenia płynące ze strony przyszłej żony oraz przyjaciela Zito,
który na początku również inwestował u Pepe, ale się wycofał. Gwiazdor był
przekonany, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a jego „bankier” nie popełnił
żadnego błędu. Niestety katastrofa nastąpiła w 1966 roku, kilka miesięcy przed
ślubem Pelego. Pepe przybył do niego z prośbą o pieniądze. Ta propozycja
zaskoczyła piłkarza, ponieważ jego pieniędzmi opiekował się właśnie Pepe,
dlatego kazał mu iść po nie do banku. I wtedy jego współpracownik przyznał się,
że konto jest praktycznie puste. Banknoty odpłynęły z siłą nurtu Amazonki, gdy
Gordo zainwestował w branżę materiałów budowlanych, w której biznesy potoczyły
się źle. Wtedy Pele zrozumiał, że za dużym kredytem zaufania obarczył
biznesmena. Aby wyjść na prostą był zmuszony wziąć pożyczkę z Santosu. Klub jej
udzielił, ale z pewnym warunkiem: Pele musiał zobowiązać się do podpisania
kontraktu na warunkach drużyny. Chyba właśnie dlatego Brazylijczyk nie
spróbował sił w Europie. Po prostu był związany niekorzystną dla siebie umową.
Po wypiciu tego piwa, zaczął samemu decydować o swoim „złocie”
Właśnie zaufanie było i może jest nadal negatywną cechą
Edsona. Zazwyczaj jest czymś pozytywnym, ale jeżeli natrafisz na niewłaściwych
ludzi, to możesz mieć nieziemskie problemy. Wiele lat później życie znów dało
mu w kość, kiedy postanowił robić interesy z swoim przyjacielem Helio Vianą.
Założył z nim spółkę Pele Sports & Marketing. Brazylijczyk był większym
udziałowcem, lecz opiekę nad biznesem sprawował Helio. Wszystko się rozpadło,
gdy spółka podpisała kontrakt z UNICEF-em. Rozchodziło się o imprezę
dobroczynną na Maracanie. PS&M zaproponował organizację meczu oraz koncertu
z udziałem znanych piosenkarzy. Aby tego dokonać musiał pożyczyć od banku
siedemset tysięcy dolarów. Do imprezy jednak nie doszło, a PS&M miał
problemy z odzyskaniem kasy. Wtedy Pele nakazał przeprowadzić audyt spółki,
który wykazał złe zarządzanie Helio. Spółkę zamknięto, a piłkarska Legenda znów
otworzyła oczy dopiero po fakcie i zobaczyła, że współpracowała z
nieodpowiednią osobą. Pele oprócz sporej sumy pieniędzy, utracił także na
wizerunku, ponieważ o wszystkim dowiedziały się media i nagłośniły sprawę.
Ponadto poświęcił dodatkowe dolary na walkę z Helio w sądach.
Gwiazdorów futbolu uważamy za nieziemskie istoty, a w
rzeczywistości walczą z tymi samymi problemami co zwykli ludzie, a nawet
chwilami mają ciężej. Zwłaszcza jeżeli chodzi o forsę. Pele może posiadał
geniusz piłkarski, który wspomógł ciężką pracą, ale słabo znał się na ludziach
i kilku z nich chciało wykorzystać jego nazwisko i pieniądze. Zapewne żałuje
teraz tamtych wyborów, ale ma szczęście, że wszystko zakończyło się dobrze i
nie spadł na same dno.
tekst znalazł się także na zzapolowy.com
sobota, 18 stycznia 2014
Przegląd Pola - wygrana na wakacjach
Mało osób widzi sens w zimowych zgrupowaniach oraz w dalekich wyjazdach naszych ligowców. Zjednoczone Emiraty Arabskie nie są Mrągowem czy polem campingowym pod Warszawą, tam wszystko przelicza się na kilogramy ropy naftowej. Taki wyjazd do najtańszych nie należy i powołani są chyba w czepku urodzeni, gdyż załapali się na cudne i darmowe wakacje w środku stycznia. Podobno bardziej wolą treningi i dwa mecze niż uciechę z mega relaksu na koszt firmy, w co nie wierzę. Czemu? Bo zapewne największy leń świata zgodziłby się na codziennie trening i dwa mecze, gdyby w grę wchodziły wakacje w ZEA. Aczkolwiek połowa "obietnic" piłkarzy została spełniona i pokonali Norwegów w hiper śmiesznym meczu. Jak to dokładniej wyglądało i kto zawiódł lub zaskoczył?
środa, 8 stycznia 2014
Zimowy mundial
FIFA zadecydowała, że najprawdopodobniej Mistrzostwa Świata 2022 w Katarze odbędą się gdzieś w okresie od listopada do stycznia, czyli w grudniu, tak aby zdążyć przed nowym rokiem. Ta dramatyczna zmiana wywołała spore oburzenie. Jednak są argumenty, aby zrozumieć decyzję FIFA.
niedziela, 5 stycznia 2014
Bayern bezlitosny
Nowy rok przywitał się z nami w sposób okazały. Robert Lewandowski podpisał kontrakt z Bayernem, saga się zakończyła i sam Robert trafi pod skrzydła kolejnego wielkiego trenera i wyobrazi sobie co czuł Leo Messi na treningach. Jednak czy to wszystko będzie mu się opłacać?
Subskrybuj:
Posty (Atom)